Marzec 2014

Lady Dai, fascynująca mumia

Kiedy poruszany jest temat mumii i konserwacji ciał zmarłych, ludzie na całym swiecie natychmiast kojarzą ten proces z  Egiptem i mumiami faraonów, władców starożytnego Egiptu.

 

Ale mało osób wie, że najlepiej zachowana starożytna mumia pochodzi z Chin. Mumia o której mowa znana jest jako  pani z Dai  (eng The Lady of Dai) czasami nazywana też The Diva Mummy. Mumia pochodzi z czasów dynastii Han  i liczy sobie 2100 lat. Poziom zachowania jest zdumiewający a technika i chemikalia użyte w procesie konserwacji pozostają zagadką dla naukowców.

W 1971 roku robotnicy kopiący fundamenty pod schron przeciwlotniczy w miescie Changsha natrafili na duży, bogato wyposażony  grobowiec. Okazało się, że grobowiec należy do Xin Zhui żony lokalnego władcy w prowincji Dai będącego lennem państwa Han.

 

Xin Zhui zmarła pomiędzy 178 rokiem  a 145 rokiem p.n.e  w wieku około 50 lat. 1000 luksusowych artefaktów odnalezionych w jej grobowcu wskazuje że była osobą wysokiego statusu i bogactwa, a jej  życie upłynęło w luksusie.

 

Pomimo upływu 2000 tysięcy lat jej ciało zachowało się bardzo dobrze. Skóra jest ciągle wilgotna i miękka a mięsnie i stawy elastyczne. Swietnie zachowały się włosy i rzęsy a także organy wewnętrzne i krew w żyłach. Po wyjęciu z beztlenowego środowiska sarkofagu, dopływ tlenu natychmiast spowodował uszkodzenia mumii i jej obecny stan nie odzwierciedla pierwotnego wyglądu. Tak czy inaczej kiedy specjaliści medycyny sądowej przeprowadzili autopsję, ku swemu zdumieniu stwierdzili, że poziom dekompozycji jest podobny do ciał osób nieżyjących od kilku tygodni.

W żyłach Xin Zhui stwierdzono zakrzepy krwi co pozwoliło zdiagnozować rozległy zawał jako przyczynę śmierci. Xin Zhiu cierpiała przy tym na wiele innych schorzeń takich jak otyłość (otyłosć wywołała zwyrodnienie kręgosłupa), cukrzyca, wysokie cisnienie krwi, wysoki cholesterol, kamienie  żółciowe, miała także poważnie uszkodzoną wątrobę. Stwierdzono także, że jej system pokarmowy skolonizowany był przez tesiemca i inne pasożyty.  W jelitach i żołądku naukowcy odnaleźli 138 pestek melona, strawienie pestek melona zajmuje około godzinę a więc nasza królowa na kilkadziesiąt minut przed śmiercią zajadała się melonem.

Kluczem do tajemnicy swietnego zachowania mumii może być wielowarstwowa konstrukcja grobowca, odnalezionego 12 metrów pod ziemią. Na podłodze grobowca była gruba warstwa białej substancji izolującej, jej ciało złożone w  czterech sarkofagach było zawinięte w 20 warstw jedwabiu i zanurzone w 80 litrach nieznanego płynu o lekko kwasnym odczynie z domieszką magnezu i rtęci. Naukowcom nie udało się dotychczas odtworzyć substancji konserwującej. Mumie o podobnym stopniu zachowania zostały odnalezione w innych częściach Chin ale za każdym razem substancja konserwująca miała inną charakterystykę i skład. Komora grobowa wykonana z drzewa cyprysowego obsypana była ze wszystkich stron pięcioma tonami absorbującego wilgoć węgla drzewnego. W tak skonstruowanym niemal sterylnym i co najważniejsze beztlenowym grobowcu, ciało królowej przetrwało do naszych czasów.

W skład wyposażenia grobowego wchodziło 100 jedwabnych ubrań, 182 lakierowane luksusowe przedmioty, 162 rzezbione figurki reprezentujące całą armię służby która miała usługiwać królowej w zaświatach. Lakierowane przedmioty były uważane za najcenniejsze z wytwarzanych ówczesnie dóbr. Zadziwiają kolory i połysk kolekcji waz,  talerzy, misek, szkatułek na biżuterię, prawie nie zmienionych od dnia kiedy zostały włożone do grobowca. W trzydziestu bambusowych i ceramicznych pojemnikach złożono całą gamę wyszukanych potraw, nie dziwi to wiedząc jak bardzo królowa za życia kochała jedzenie. Wśród produktów złożonych do grobu znalazły się wino,  pędy lotusa, truskawki, gruszki, sliwki, daktyle a także wiele rodzajów mięsa  jak wieprzowina, wołowina, dziczyzna, psy i zające a także kilka  ptaków jak turkawka, łabędz, bażant, żuraw menu uzupełniły jajka wróbli , ryby oraz sowa. Wnętrze jej grobowca zapisane było przepisami na niektóre z jej ulubionych potraw. Dla kochającej luksus i zabawy królowej, smierć stała się wiecznym przyjęciem.

 

Mumia Xin Zhui jest obecnie częścią ekspozycji w muzeum prowincji Hunan przyciągając rzesze zafascynowanych turystów. 

Z wizytą w Haynes International Motor Museum

Haynes International Motor Museum mieszczące się w Sparkford w hrabstwie Somerset jest  największym muzeum motoryzacji w Wielkiej Brytanii.  W dziewięciu salach zgromadzono  ponad 400 samochodów i motocykli z całego swiata.  Powyżej Jaguar type EW kolekcji znajdują się pojazdy z czasów pionierskich motoryzacji jak np.  Daimler Wagonette z 1898 r, i Ford T pierwszy tani samochód produkowany na masową skale. W brytyjskim muzeum nie mogło zabraknąć brytyjskich samochodów. W kolekcji wyróżniają się dystyngowane nieco ociężałe w wyglądzie pojazdy marek Rolls Royce i Bantley. Ogromne wrażenie robią mieniące się w świetle, smukłe sportowe auta marki Jaguar z ikoną tej marki  Jaguarem type E na czele. Mocno reprezentowany jest Lotus specjalizujący się w samochodach sportowych.W muzeum obejrzeć można sporą kolekcję absurdalnie wielkich aut amerykańskich. Ozdobą amerykańskiej sekcji muzeum jest kilka generacji modeli  Chevrolet Corvette i Ford Mustang. Niestety musze stwierdzić, że zawodem dla mnie było wykończenie wnętrz najnowszych modeli tych marek, twardy, trzeszczący, tani plastik psuje odczucia estetyczne i podkopuje tradycje legend. Najcenniejszymi eksponatami muzeum są dwa pojazdy amerykańskiej firmy Duesenberg, model z 1931 Derham Tourer oraz Auburn Supercharged 850. Firma Duesenberg w latach trzydziestych budował ręcznie luksusowe samochody na indywidualne zamówienie milionerów.W muzeum nie zabrakło miejsca dla pojazdów z naszej części Europy. Obok Trabanta który w Wielkiej Brytanii jest raczej mało znanym egzotycznym dziwolągiem, można zobaczyć luksusową Tatre 603 oraz limuzynę GAZ-13 Czajka.Muzeum posiada także dużą liczbę motocykli, a fanów speedwaya ucieszy odrębna sala poswięcona historii tego sportu. Zgromadzono tam kilkadziesiąt motocykli, głównie czeskich Jaw które swego czasu zdominowały ten sport. W dalszej części muzeum poswięconej sportom motorowym znajdują się  bolidy F1 w których ścigały się takie legendy jak Michael Schumacher i Nigel Mansell.Powyżej  Duesenberg Aubern Supercharged 850.

Krak des Chevaliers zabezpieczony

W ostatni czwartek syryjskie siły rządowe odbiły z rąk terrorystycznych ugrupowań rebelianckich Krak des Chevaliers. Zamek będący na liscie dziedzictwa UNESCO został zdobyty po wielogodzinnej bitwie w której zginęło 93  z 300 terrorystów broniących się w zamku.

 

 

 

Krak des Chevaliers został zajęty przez terrorystów  w 2012 roku i służył im jako baza wypadowa. Jego strategiczne położenie pozwalało im na kontrolowanie drogi do Libanu z którego terytorium pozyskiwali zaopatrzenie i posiłki. Niestety ten wspaniały zabytek, będący przykładem gotyckiej architektury obronnej został ciężko uszkodzony w czasie walk.

 

Pierwsze wzmianki o zamku pochodzą ze źródeł arabskich z około roku 1030 nazywając zamek  Hisn-al.-Akrad co znaczy twierdza Kurdów. Pierwszy zamek wybudowano na wzgórzu o wysokości 650m na zlecenie emira Aleppo. Zamek bronił strategicznej, jedynej drogi z Antiochii do Bejrutu i Morza Śródziemnego.

 

W roku 1099 maszerujące na Jerozolimę wojska I krucjaty zaatakowane zostały przez garnizon zamku. Następnego dnia oddział pod dowództwem Rajmunda IV hrabiego Tuluzy podszedł pod zamek,  który został opuszczony przez załogę. Krzyżowcy na krótko zatrzymali się w zamku by następnie go porzucić udając się w dalsza drogę do Jerozolimy.

 

W roku 1110 Tankred z Hauteville  Książe  Galilei, jeden z przywódców I krucjaty zajmuje zamek. Rozbudowa zamku rozpoczyna się w roku 1142 kiedy to Rajmund II hrabia Trypolisu  przekazuje zamek zakonowi joannitów. Zakon joannitów początkowo zajmujący się tylko opieką nad chorymi pielgrzymami, szybko został zmilitaryzowany. Dzięki szczodrym nadaniom ziemskim dysponuje ogromnymi srodkami finansowymi. Srodki te umożliwiły joannitom  rozbudowę istniejących i budowę nowych fortec chroniących granice państwa krzyżowców.

 

Przebudowa starej kurdyjskiej fortecy trwa od 1142 do 1170 roku. Źródła arabskie wspominają, że w roku 1170 trzęsienie ziemi uszkadza zamek i kaplicę,  która zostaje zastąpiona przez obecną kaplicę. Kolejne trzęsienie ziemi uszkadza zamek w 1202 roku, po tym zdarzeniu zamek zostaje przebudowany do formy którą można podziwiać do dzis.

 

Zamek zaprojektowany został w ten sposób by był on nie do zdobycia. Grubosć murów wynosiła 6m a w niektórych miejscach do 30m. Mury wbudowane są półokrągłe baszty, taki kształt minimalizował efekt uderzenia pocisków wystrzelonych z machin oblężniczych wrogiej armii. Także mury twierdzy wybudowane były pod kątem aby utrudnić w ten sposób wrogowi użycie drabin lub wież oblężniczych, taki kształt murów czynił też twierdzę odporniejszą na trzęsienia ziemi.

 

W twierdzy miesciły się potężne magazyny w których zawsze trzymano prowiant i uzbrojenie wystarczające na pięć lat oblężenia. W twierdzy znajdowała się stajnia na 1000 koni, studnia zabezpieczająca zapotrzebowanie załogi na wodę oraz cysterna w której gromadzono deszczówkę. Pierwsza połowa XIII wieku uważana jest za złoty okres twierdzy w której stacjonował garnizon składający się z 2000 żołnierzy  i 60 braci rycerzy.

 

Po druzgoczącej porażce krzyżowców w bitwie pod Hittin w 1187 roku. Potężna armia Sułtana Egiptu i Syrii Saladyna zajęła Jerozolimę i większość Palestyny. Następnego roku 1188 Saladyn pomaszerował na Krak des Chevaliers jednak po przybyciu na miejsce stwierdził, że forteca jest dobrze broniona i  nie podjął próby jej zdobycia. Chcąc sobie powetować niepowodzenie ruszył na sąsiednią twierdzę Magret znajdującą się także w rękach joannitów lecz i tam został odparty.

 

Od tego czasu obie strony prowadziły wojnę podjazdową, dokonując pustoszących rabunkowych rajdów na terytorium wroga. Krak des Chevaliers stał się bazą wypadową krzyżowców którzy zmuszali do płacenia okupu mista pozostające pod kontrolą muzułmanów. W 1203 r garnizon wziął udział w wypadzie na Motferrand i Hame, w 1207 i 1208 roku na Homs a w 1230 i 1233 roku ponownie na Hame po tym jak lokalny emir odmówił zapłacenia trybutu.

 

Sytuacja się odwraca kiedy w 1260 roku sułtanem w Egipcie zostaje Bajbars. W 1270 roku Bajbars wyruszył na Krak des Chevaliers ale wiesci o VIII krucjacie lądującej w Egipcie zmusiły go do zawrócenia swej armii. Następnego roku umiera na malarię  król Francji Ludwik IX  dowodzący wojskami VIII krucjaty. Wkrótce po tym zdziesiątkowana przez malarię armia krzyżowa, osaczona w delcie Nilu poddaje się a Bajbars powraca pod mury Kerak des Chevaliers. Po 36 dniach obrony malutki garnizon złożony tylko z 200 żołnierzy, nie mogący liczyć na odsiecz poddaje się Bajbarsowi który darował im życie.

Kiedy w 1291 roku krzyżowcy zostają ostatecznie wyparci z Palestyny forteca traci swe strategiczne znaczenie i zostaje opuszczona przez arabski garnizon. Do opuszczonej twierdzy wprowadza się  lokalna ludności przekształcając ją  na kilka stuleci w swój dom.

 

W 1933 roku z inicjatywy władz francuskich około 500 mieszkańców zostało wysiedlonych i rozpoczęły się prace renowacyjne, po zakończeniu których forteca stała się jedną z największych atrakcji turystycznych Syrii.

Jare Gody

Jare Swięto jest w kalendarzu Słowian jednym z najważniejszych wydarzeń. Ten kilkudniowy okres obrzędowy przypadający na czas równonocy wiosennej, rozpoczynający się 21 marca. Miał na celu pożegnanie i przepędzenie resztek zimy i powitanie nadchodzącej wiosny niosącej nowe życie a także zapewnienie sobie urodzaju w nowym roku wegetacyjnym.

 

Pierwsza częsć obrzędów rozpoczynała się od uroczystej rozspiewanej, barwnej procesji. Podczas której wszczynano hałas strzelając z batów i dzwoniąc dzwonkami i grzechotkami. Dzieci trzymające w rękach zielone gałązki jałowca obnosiły po wsi słomianą kukłę bogini zwaną Marzanną, symbolizującą zimę i smierć.

 

Korowód rozpoczynano od plebani i domostw bogatszych gospodarzy. Po obejściu wszystkich domów, wieczorem kukłę przejmowała młodzież i w barwnej procesji wyprowadzała ją ze wsi nad  rzekę gdzie kukłę podpalano i topiono. Był to symboliczny pogrzeb Marzanny, Smiercichy lub Mareny (w zależności od regionu Polski) 

Do dzis przetrwał przesąd, że nie wolno dotykać pływającej Marzanny gdyż może to spowodować uschnięcie ręki. Nie wskazane też było oglądanie się za siebie powracając do wioski, to mogło spowodować ciężką chorobę a potknięcie lub upadek, śmierć tego samego roku.

 

W następnej części obrzędów trwających czasami aż do pierwszej niedzieli po równonocnej pełni Księżyca. Mężczyzni chcąc przyspieszyć nadejście wiosny rozpalali na wzgórzach ogniska a młodzi udawali się na łąki i do lasu po wierzbowe i leszczynowe witki z których wykonywali „wiechy”. W celu oczyszczenia domostw z zasiedziałego zła rozpoczynało się wielkie sprzątanie całego gospodarstwa.

 

Wietrzono domy, prano i szykowano swieże odzienie, obchodzono każdy zakątek gospodarstwa okadzając je dymem z  palonych ziół. Gospodynie wypiekały wiosenne kołacze i  dekorowały jajka zwane kraszankami którymi później się nawzajem obdarowywano. Jajku będącemu symbolem życia przypisywano magiczne i lecznicze własciwosci, z tego powodu kraszanki przykładano ludziom i zwierzętom do zranionych i bolących miejsc.

 

Najważniejszą częścią swięta była uroczysta uczta połączona z zabawami sportowymi, tańcem i muzyką. Wieczorem udawano się na groby przodków gdzie wspominano zmarłych i dzielono się z nimi jadłem i napojem świątecznym. W czasie uroczystości praktykowano zwyczaj zwany Śmigusem polegał on na wzajemnym polewaniu się wodą i smaganiu łydek rózgami w celu rytualnego oczyszczenia. Według wierzeń oblewanie się wodą miało sprzyjać płodności.

 

Z tego względu celem tych zabiegów były panny na wydaniu i młode dziewczęta. Wszystko odbywało się w atmosferze zabawy a na wsi powstawał harmider kiedy to dziewczęta z piskiem niby to chcąc uniknąć oblania uciekały przed kawalerami. Miało to też znaczenie matrymonialne gdyż panna najbardziej oblana cieszyła się największa popularnością a te suche miały powód do zmartwienia gdyż oznaczało to brak zainteresowania ze strony chłopców. Tradycyjnie następnego dnia dziewczęta miały szanse odpłacić chłopcom w ten sam sposób.

 

Innym zwyczajem praktykowanym w Jare Gody był Dyngus polegający na wzajemnym wizytowaniu się sąsiadów, rodziny i mieszkańców wioski, zwyczaj połączony był z poczęstunkiem. Pradawny obyczaj naszych przodków przetrwał do dzis w zmienionej, szczątkowej formie pomimo prób jego zakazania przez kościół. W roku 1420 Synod Poznański pouczał kler w terenie.

„Nie dozwalajcie aby w niedzielę odbywał się zabobonny zwyczaj wynoszenia jakiejs postaci, którą śmiercią nazywają i w kałuży topią”

Nie mogąc wytępić głęboko zakorzenionego rodzimego zwyczaju. Kościół w XVII i XVIII wieku próbował zastąpić topienie Marzanny zrzucaniem  Judosza z wieży koscioła (czasem wieszaniem). Zwyczaj przyjął się słabo i tylko w niektórych częściach Polski, do dzis prztrwał w Skoczowie gdzie co roku urządza się takie przedstawienie.

 

Kukła Judosza przybierała często formę pejsatego Żyda którego zrzucano z wieży koscioła a w slad za nim worek z 30 kawałkami potłuczonego szkła symbolizujący sakiewkę zdradzieckich srebrników. Gawiedz oczekująca na dole Judosza kopała i tłukła go kijami, taka zabawa często wymykała się spod kontroli i dochodziło do napasci na miejscowych Żydów, potwierdził to Oskar Kolberg badacz naszego folkloru, lecz zaznaczył, że świąteczne bicie Żydów nie zdarzało się już w XIX wieku.

 

    

Grody Czerwieńskie, czyli sporne pogranicze polsko-ukraińskie

W ostatnim czasie można było w mediach usłyszeć wypowiedzi liderów ukraińskich nacjonalistów o rewidowaniu granicy z Polską i żądania zwrotu 16 powiatów przyległych do granicy polsko ukraińskiej w tym Przemysla, które jak twierdzą są ziemiami ruskimi.

 

Takie pretensje terytorialne są dzisiaj oczywiście niedorzeczne, gdyż nie mają poparcia w obecnej strukturze etnicznej ziem do których  prawo roszczą sobie ukraińscy nacjonaliści. Ale czy tak było zawsze? Jaka była historia regionu? Czy żądania ukraińskich nacjonalistów są rzeczywiście całkowicie bezpodstawne i nie mają poparcia w historii?

W odpowiedzi na te pytania może pomóc wykład pt Ex oriente lux,   który wygłosił dr Marcin Wołoszyn. W ciekawym godzinnym wykładzie dr Wołoszyn przedstawia w skrócie historię obecnego pogranicza polsko ukraińskiego, skupiając się głównie na historii badań archeologicznych i ich rezultatów.  W drugiej części wykładu dr Wołoszyn przybliża historię polemiki nad przynależnością tego spornego terenu pomiędzy naukowcami polskimi a ich kolegami z Ukrainy i Rosji.

 

 

Ukraińscy sojusznicy Hitlera i o tym kto dzisiaj rządzi w Kijowie

W minionych tygodniach, obserwowaliśmy wydarzenia na Ukrainie z wielkim zainteresowaniem i niepokojem. Początkowo pokojowe protesty umiarkowanej, demokratycznej opozycji. Przerodziły się w krwawe walki uliczne za sprawą radykalnych elementów, które przejęły protest i doprowadziły do śmierci kilkudziesięciu osób i rozlewu krwi. Wśród niebiesko żółtych flag narodowych Ukrainy, zaobserwować można było wiele złowieszczych czarno czerwonych flag ukraińskich nacjonalistów.

 

W wyniku zbrojnego przewrotu! Bo trzeba nazywać sprawy po imieniu. Władzę w Kijowie przechwyciły skrajnie prawicowe ugrupowania z zachodniej Ukrainy.  W tymczasowym rządzie umiarkowanego nacjonalisty z partii Batkiwszczyna Arsenija Jaceniuka zasiadło aż sześciu ministrów z otwarcie faszystowskiej partii  Swoboda Olega Tiahnyboka.

 Fotografia powyżej. Pan Jaceniuk pozdrawia sympatyków Swobody.

Swoboda utworzona w 1991 roku i zarejestrowana w 1995 roku początkowo nosiła nazwę Narodowo Socjalistyczna Partia Ukrainy, w której logo był znak stylizowany na nazistowską swastykę. Swoboda jest uznana w USA za partie faszystowską, a jej kierownictwo jest na czarnej liscie i ma zakaz wjazdu na terytorium USA. Nie przeszkadza to jednak senatorowi Johnowi McCain i europejskim politykom w tym polskim na spotykanie się z Olegiem Tiahnybokiem na Ukrainie

Powyżej pan Tiahnybok pozdrawia uczestników kongresu Swobody

Ludzie ci otwarcie zaprzeczają faktom historycznym, negując odpowiedzialność UPA i OUN za czystki etniczne na Wołyniu w których zginęło kilkadziesiąt tysięcy Polaków i Żydów. W swoim programie partia nawołuje do oczyszczenia Ukrainy z obcych elementów i rewizji granic w tym z Polską, gdyż te które istnieją są „niesprawiedliwe”, zapowiedzieli także odbudowę arsenału atomowego. Swoboda  za swego patrona ma Stepana Banderę i uważa się za spadkobiercę Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) i innych ukraińskich  formacji zbrojnych z okresu wojny.

Powyżej. Weteran UPA też pozdrawia.

Takich  to ludzi popiera nie tylko polski rząd ale i rządy krajów zachodnich. Ja wiem, że na zachodzie politycy mogą sobie nie zdawać sprawy z kim mają do czynienia. Dla nich ważne jest tylko to by wciągnąć Ukrainę w swoją strefę wpływów i trzymać jak najdalej od Rosji i nie ważne kto to zadanie wykona. Niuanse historii wschodniej Europy to dla nich temat tak trudny jak Wielki Zderzacz  Hadronów. Dziwi mnie natomiast postępowanie czołowych polskich polityków, którzy powinni wykazać się wstrzemięźliwością i nie jeździć na Ukrainę by popierać faszystów którzy używają ich instrumentalnie do budowy swego międzynarodowego wizerunku i wiarygodnosci. Wygląda to tak, że Polscy politycy i ich zachodni koledzy wcielili się w rolę Dr Frakenstaina i tworzą potwora, obyśmy tego nie żałowali.

 

Celem tego artykułu nie jest roztrząsanie teraźniejszej sytuacji politycznej, lecz  ten może przydługi wstęp do tematu , był konieczny. Ja postanowiłem się przyjrzeć ukraińskim formacjom zbrojnym z okresu ostatniej wojny, które są bliskie sercu niektórych prominentnych figur nowego rządu w Kijowie. Kooperacja ukraińsko-niemiecka rozpoczęła się wczesnie, bo już w 1939 roku. Abwhera wyszkoliła i sformowała w Nysie i Wrocławiu Legion Ukraiński pod dowództwem Romana Szuszko. Legion Ukraiński planowano użyć w czasie napasci na Polskę w roli oddziału dywersyjnego pełniącego rolę bazy do tworzenia antypolskiej partyzantki. Jednak Niemcy wycofali się z tego planu w sierpniu 1939 roku i jednostka została wycofana do służby pomocniczej i nie wzięła udziału w walkach w pierwotnie przewidzianym charakterze. Od 9 wrzesnia Legion Ukraiński u boku Słowackiej 2 Dywizji  Piechoty wyruszył na Baligród.

 

Elementy Legionu Ukraińskiego dotarły do Komarna i Stryja staczając kilka potyczek z mniejszymi oddziałami Wojska Polskiego. Po zajęciu Lwowa przez ZSRR  Legion został wycofany do Krosna  a potem do Zakopanego gdzie mieściła się ukraińska szkoła policyjna. Wkrótce jednostka została rozwiązana a jej członkowie zostali wcieleni do Werkschutzu (straży przemysłowej) i Bahnschutzu (straży kolejowej) oraz do niemieckiej policji pomocniczej Hilfspolizei.

Przysięga w 14 Dywizji Grenadierów SS "Galizien"

O byłych legionistach Niemcy przypomnieli sobie przed atakiem na ZSRR i po konsultacjach z władzami OUN pod przywództwem Stepana Bandery sformowali dwa bataliony policyjne Roland i Nachtigall,  które wzięły udział w początkowym etapie inwazji na ZSRR. Dowódcą jednostek ze strony ukraińskiej został Roman Szuchewycz a niemieckim oficerem  łącznikowym został Theodor Oberlander (zaciekły nazista, po wojnie minister w rządzie Konrada Adenauera)

Parada z okazji utworzenia 14 Dywizji Grenadierów SS "Galizien"

Po wkroczeniu do Lwowa batalion Nachtigall zabezpieczył kilka strategicznych punktów w tym radiostację z której 30 czerwca Jarosław Stećko ogłosił deklarację niepodległości. Zaskoczeni Niemcy nie byli tym zachwyceni jednak nie zastosowali żadnych represji aż do końca wrzesnia 1941 roku. Nie jest jasna sprawa udziału batalionu Nachtigal jako zwartej jednostki w masakrze polskich profesorów we Lwowie, jednak istnieją przesłanki by wierzyć, że niektórzy członkowie tej formacji brali udział w egzekucji w której zamordowani zostali były premier rządu II RP Kazimierz Bartel oraz Tadeusz Boy- Żeleński.

 

W czasie pobytu we Lwowie członkowie batalionu Nachtigall razem z Niemcami i miejscowym tłumem mieli dokonać pogromu Żydów zabijając 4000 osób.  W dalszej części kampanii (po 7 lipca Niemcy wycofali jednostkę ze Lwowa) batalion Nachtigall  dopuścił się zbrodni paląc trzy wioski żydowskie w okolicy Winnicy  mordując większość mieszkańców. W tym samym czasie batalion Roland wkroczył na terytorium ZSRR z Mołdawii wykonując pomocnicze zadania na tyłach nacierających Niemców.

Plakat werbunkowy 14 Dywizji Grenadierów SS "Galizien"

15 września po zakończonych fiaskiem negocjacjach w Berlinie, Stepan Bandera i Jarosław Stećko zostali aresztowani przez Niemców po odmowie odwołania deklaracji odnowienia Ukrainy. Obaj zostali osadzeni w twierdzy Spandu a później w bloku dla politycznych w  obozie koncentracyjnym Sachsenhausen (wypuszczeni z niewoli we wrzesniu 1944 roku po złagodzeniu polityki ukraińskiej przez Niemców) gdzie spotkali Stefana Roweckiego byłego kanclerza Austrii Schuschnigga i premiera Francji Eduarda Daladier. Pomimo tego OUN pozostał pod silnym wpływem Bandery który wskazywał na ZSRR jako głównego wroga Ukrainy i  zalecał  walkę propagandową z Niemcami i tylko w ostateczności używanie  przeciwko nim siły.

 

W wyniku decyzji politycznych oba bataliony Nachtigall i Roland zostały wycofane z frontu i rozbrojone. W październiku 1941 bataliony Roland i Nachtigall zostały przeformowane w 201 Schutzmannschaft Batalion.  19 marca 1942 jednostkę na prawie rok  wysłano na Białorus w celu zwalczania radzieckiej partyzantki i ochrony strategicznych obiektów i składów amunicji. Obok tych zadań Ukraińcy z 201 batalionu zajmowali się także pacyfikacjami wsi białoruskich i mordowaniem Żydów (2000 ofiar) których w swych własnych  w raportach OUN nazywa partyzantami.

 

Po zakończeniu kontraktu 1 grudnia 1942 roku większość Ukraińców odmówiła zgody na dalszą służbę. W odpowiedzi Niemcy rozwiązali jednostkę a jej członków odesłano do Lwowa. Większość Ukraińców wraz ze swym dowódcą Romanem Szuchewyczem zbiegła by po jakims czasie zasilić w większosci szeregi powstającej UPA scisle powiązanej z OUN-B(frakcja  Bandery) i nowo formowanej 14 Dywizji Grenadierów SS „Galizien” powstającej przy politycznym wsparciu OUN-M (odłamowcy pod przewodnictwem Andreja Melnyka)  oraz gubernatora Dystryktu Galicja Generalnego Gubernatorstwa Otto von Wachtera.

 

W marcu 1943 roku Heinrich Himmler zaakceptował pomysł Wachtera na utworzenie pułku policji liczącego 3500 ludzi. W czasie rekrutacji ze względu na duży napływ ochotników (80,000),  postanowiono  sformować całą dywizję piechoty. W pewnym momencie ochotników było tak dużo, że władze niemieckie zastanawiały się nad sformowaniem całego Korpusu Galicyjskiego SS ! Składającego się obok 14 Dywizji Grenadierów SS z  Dywizji Pancernej „Lamberg” oraz Dywizji Górskiej „Karpaty” na tak duże rozbudowanie ukraińskich jednostek WaffenSS nie zgodził się Heinrich Himmler. Z tych którzy nie spełniali kryteriów zdrowotnych sformowano pięć pułków policyjnych SS którym nadano numery od 4 do 8 zwanych w niemieckiej nomenklaturze Galizische SS Freiwillige Regimenten

Ochotnicy do 14 Dywizji Grenadierów SS "Galizien" defilują w Sanoku ul. Kosciuszki.

14 Dywizja Grenadierów SS formowana i szkolona  była w kilku miejscach jak Dębica czy obozy szkoleniowe w Austrii, Francji i Holandii. W czasie procesu formowania jednostki, dochodziło do konfliktów pomiędzy niemiecką kadrą dowódczą i ukraińskimi ochotnikami. Ukraińcy skarżyli się na  gorsze warunki bytowe w porównaniu do jednostek niemieckich i słabe wyposażenie. W tych warunkach morale było niskie a sympatie dla UPA stały się powszechne. W celu załagodzenia konfliktu i podniesienia morale jednostki,  władze SS odstąpiły od zasady braku kapłanów w jednostkach SS i zgodziły się na dołączenie greckokatolickich kapelanów do jednoski. Pomimo oczywistych problemów Heinrich Himmler po wizytacji dywizji w  maju 1944 stwierdził, że jednostka jest gotowa do podjęcia działań na  froncie. W celu podniesienia morale  w przemówieniu  do kadry  oficerskiej w Świętoszowie koło Żagania wprowadził elementy antypolskie w celu podniecenia konfliktu polsko- ukraińskiego. W takiej atmosferze wysłano jednostkę do walki. Najpierw na tyłach w akcjach przeciw partyzanckich na Lubelszczyznie  i Podolu. A następnie w okolice Brodów gdzie walczyli z Armią Czerwoną. Inne jednostki ukraińskie jak 4 i 5 pułk policji SS sformowany z tych ochotników którzy ze względu na stan zdrowia nie zakwalifikowali się do 14 dywizji, dopuściły się zbrodni na polskiej ludności  w Hucie Pieniackiej, Podkarmieniu, Chodaczkowie Wielkim, Palikrowach, Maleniskach i wielu innych spacyfikowanych polskich wsiach.

 

W wyniku walk pod Brodami 14 Dywizja Grenadierów SS  znalazła się w okrążeniu  z którego zdołało wydostać się tylko 3000 z  13.000 ochotników ukraińskich. Częsć z ocalałych i maruderów którym udało się uniknąć niewoli (około 4000) dołączyła do lesnych oddziałów UPA,  reszta  została odesłana do Świętoszowa gdzie jednostkę odtworzono i po przeszkoleniu w liczbie 11.500 ludzi wysłano na  Słowację w okolice Żyliny. Gdzie prowadziła działania przeciw partyzanckie, i osłaniała niemieckie linie komunikacyjne. Następnie jednostkę wysłano do Słowenii  gdzie miała za zadanie zwalczać komunistyczną partyzantkę Tity. Od 1 kwietnia 1945 walczy w okolicach Grazu z Armią Czerwoną  ponosząc duże straty. 7 maja 1945 roku jednostka z rozkazu jej ostatniego dowódcy Pawlo Szandruka opuszcza front i 10 maja poddaje się Brytyjczykom. Brytyjczycy wysyłają Ukraińców do Rimini znajdującego się w polskiej strefie okupacyjnej.

Plakat werbunkowy

W wyniku wstawiennictwa Władysława Andersa (który był dowódcą Pawlo Szandruka  z wrzesnia 1939 roku) i Watykanu, Brytyjczycy mimo nacisków Rosjan odmówili  wydania Ukraińców których uznano z obywateli II RP i nadano im prawo azylu i osiedlenia w Wielkiej Brytanii. Paradoksalnie Polska przeciw której walczyli  uratowała ich od pewnej śmierci z rąk sowieckich.

 

W czasie wojny Niemcy sformowali z ukraińskich nacjonalistów wiele mniejszych jednostek pomocniczych i wartowniczych o których szlaku „bojowym” i „dokonaniach” nie sposób tu wspomnieć. Była wśród nich jednostka 31. Schutzmannschafts-Bataillon der SD dowodzona przez płk Petro Diaczenke która zapisała się w historii wyjątkowym bestialstwem na Wołyniu gdzie pacyfikowała polskie wsie oraz w walkach na Lubelszczyźnie  z A.K i 1 Batalionem Chłopskim Stanisława Basaja „Rysia”.23 lipca 1944 jednostka w odwecie za zabicie oficera SS spacyfikowała dwie polskie wsie Chłaniów i Władysławie gdzie zamordowano 44 osoby i kilku przypadkowo spotkanych Polaków, według świadków jednostka specjalizowała się w wyłapywaniu Polaków i wyrafinowanych torturach. Następnie jednostka brała udział w tłumieniu powstania w Warszawie i działaniach przeciw zgrupowaniu AK Kampinos. Także ich wcielono do 14 Dywizji Grenadierów SS w ramach uzupełnień, dzięki czemu udało im się osiedlić na zachodzie i uniknąć odpowiedzialności za swe czyny, przedstawiając się jako antykomuniści na których było zapotrzebowanie w okresie zimnej wojny.

Pogrzeb weterana 14 dywizji.

Całkowicie osobnym, ogromnym tematem jest  Ukraińska  Powstańcza Armia  UPA, i jej działania w czasie rzezi na Wołyniu i w Polsce na terenie Beskidu Niskiego i Bieszczadów w okresie po wojnie. W jej szeregach skończyło wielu dezerterów i działaczy ze wszystkich kolaboracyjnych organizacji i formacji zbrojnych ukraińskich nacjonalistów. Według obliczeń 46% dowódców UPA miało za sobą okres kolaboracji z Niemcami. Warto o tym wiedzieć zanim w euforii poprze się współczesnych nacjonalistycznych działaczy ukraińskich, dla których zbrodniarze wojenni są bohaterami.

 

Obserwując sytuację na Ukrainie można dojsć do wniosku, że podział Ukrainy, którego tak wszyscy się boją staje się coraz bardziej realny. Może lepiej dla Polski byłoby żeby Ukraina stała się marionetką Rosji? Cos na kształt Białorusi, Polsce raczej nie przychylna ale za to stabilna  i przewidywalna. Czy może jest nam na rękę podział Ukrainy? I utworzenie kadłubowego państwa zachodniej Ukrainy ze stolicą we Lwowie gdzie niemal na pewno władzę przechwycą nacjonaliści. Państwo takie byłoby słabe i nie zagrażałoby nam militarnie i tym bardziej ekonomicznie ale spełniałoby rolę bufora odgradzającego nas od Rosji? Zapraszam do dyskusji.

    

 

Zaburzenia klimatyczne przyczyną upadku starożytnej cywilizacji.

Najnowsze badania naukowców i archeologów z Uniwersytetu Cambridge i Banaras Hindu sugerują zaburzenia klimatu jako przyczynę upadku cywilizacji doliny Indusu.

 

Badania naukowców pokazały, że pierwsze mega-miasta epoki brązu, podupadły w okresie pomiędzy 21 a 20 wiekiem p.n.e. i nigdy nie powróciły do dawnej świetności, z powodu serii katastrofalnych susz nawiedzających region przez 200 lat.

Badania korelują chronologicznie z badaniami innych naukowców, którzy przebadali osady z dna Morza Arabskiego i Zatoki Omańskiej a także stalaktyty z jaskiń w północnych Indiach i południowej Arabii.

 

Przypuszcza się, że okresy susz z tego okresu częściowo przyczyniły się do upadku nie tylko cywilizacji Indusu ale też do upadku wczesnych cywilizacji z basenu Morza Śródziemnego, takich jak Akkad, Egipt z okresu Starego Państwa a także kultur epoki wczesnego brązu z Grecji.

 

„Zebrane dane pokazują, że był to najbardziej intensywny okres susz spowodowany częstym zanikiem monsunu w okresie 5000 lat który przebadaliśmy” powiedział paleoklimatolog profesor David Hodell.

 

Naukowcy badający przyczyny upadku cywilizacji Indusu, uzyskali swe dane z wyschniętego jeziora znajdującego się 65 km na wschód od doliny Indusu. Wykryli oni warunki klimatyczne badając dane izotopowe zawarte w skorupkach slimaków, które żyły w jeziorze pomiędzy 6500 lat a 1500 lat temu.

Izotopowe wartości węglanu wapnia zawarte w skorupkach slimaków są odzwierciedleniem izotopowych wartości wody w której żyły slimaki. Ponieważ woda z izotopem tlenu 16 paruje szybciej niż woda z „cięższym” izotopem tlenu 18. Naukowcy byli w stanie zmierzyć zmiany w tempie parowania wody na przestrzeni czasu. To pozwoliło naukowcom na wyznaczenie ram czasowych 200 letniego poprzednio nieznanego okresu susz w północno-zachodnich Indiach, który trwał od około 2100 p.n.e. do 1900 p.n.e. W tym okresie mega-miasta epoki brązu takie jak Mochendżo Daro, Harappa czy Lothal których populacje liczyły sobie do 100.000 mieszkańców, szybko podupadły a cywilizacja rozwijająca się przez 500 lat załamała się.

 

Systemy hydrotechniczne starannie zaplanowanych miast doliny Indusu doprowadzały do nich wodę i odprowadzały nieczystości. Systemy te były na wyższym poziomie technicznym niż podobne systemy z Mezopotamii i Egiptu z tego samego okresu. W Harappie odnaleziono spłukiwane toalety, woda doprowadzana była do indywidualnych domów lub do grupy domów wykonanych z wypalanej cegły,  zbudowanych wokół wspólnego ujęcia.

 

Cywilizacja doliny Indusu wypracowała pierwszy zunifikowany system wag, miar i czasu. Odnalezione pieczątki z inskrypcjami wskazują na posługiwanie się pismem, które pozostaje do dzis nie rozszyfrowane. Rozwijała się tam prężnie medycyna czego dowodem są odnalezione zęby ze sladami leczenia, także tam zapoczątkowano transport  kołowy.

Obok wspomnianych zaburzeń klimatycznych powodem załamania się cywilizacji Indusu był prawdopodobnie najazd indoeuropejskiego  plemienia Ariów a także zmiana biegu rzek przepływających przez region, wyeksploatowanie lasów i zanik handlu z Egiptem i Mezopotamią. Jednak dziedzictwo i osiągnięcia cywilizacji Indusu nie zostały zapomniane. Krótko po opuszczeniu miast w dolinie Indusu, zaczyna rozwijać się dynamicznie kilka kultur położonych dalej na wschód w dolinie Gangesu czerpiących z tradycji cywilizacji Indusu, jak np:  kultura cmentarzy typu H .       

Pavlopetri, zatopione starożytne miasto

Na Peloponezie w południowej części Grecji, znajduje się mała wioska  o nazwie Pavlopetri. To tam własnie w 1967 roku dokonano odkrycia zatopionej w morzu osady,  która okazała się być najstarszym zatopionym miastem swiata, liczącym sobie 5000 lat.

 

Pierwsze badania przeprowadzili naukowcy z uniwersytetu w Cambridge w 1968 roku. Początkowo wiek miasta był datowany na okres mykeński czyli około lat 1600 do 1100 p.n.e. Późniejsze dodatkowe badania, odnalazły slady wcześniejszej okupacji miasta cofając jego początki do 2800 lat p.n.e.  Obecnie uważa się, że Pavlopetri zostało zatopione około 1000 roku p.n.e. przez jedno z trzęsień ziemi.

Cały obszar wokół Pavlopetri, nigdy nie został powtórnie wypiętrzony nad poziom morza. Dzięki temu zachował się oryginalny plan miasta, nieuszkodzony przez działalność rolniczą i nadbudowy następnych pokoleń. Pavlopetri zajmuje obszar 9000m2.  Naukowcy uzyskali unikalny wgląd w życie starożytnych Greków. Okazało się, że w miescie były dwupiętrowe budynki kryte dachówką z kanalizacją i toaletami z bieżącą wodą. Natrafiono na ruiny świątyń, cmentarza z dużymi rodzinnymi kryptami i placu targowego.

Posród tysięcy obiektów wydobytych z dna morza znajdują się rzezby, ceramika i wiele przedmiotów codziennego użytku. Duża liczba odnalezionych ciężarków używanych w tkactwie wskazuje, że Pavlopetri było osrodkiem produkującym tekstylia. Pavlopetri musiało być ruchliwym portem o czym może świadczyć duża liczba glinianych pitharis czyli dużych pojemników używanych na statkach do przechowywania towarów Dzięki doświadczeniu i wiedzy zdobytej przez archeologów na innych stanowiskach archeologicznych z epoki brązu. Oraz zastosowaniu najnowszych metod archeologicznych i technologii dostarczonej przez uniwersytet w Sydney, umożliwiającej trójwymiarowe skanowanie dna. Udało się stworzyć przy współpracy archeologów i ekipy BBC bardzo dokładną  trójwymiarową rekonstrukcję miasta i przedmiotów tam odnalezionych.

 

 

 

Antikythera mechanizm, starożytny "analogowy komputer"

W 1900 roku  nurkowie  poławiający  gąbki niedaleko greckiej wyspy Antikythera, natrafili na wrak starożytnego statku handlowego. Początkowo przerażeni nurkowie wypłynęli na powierzchnie twierdząc, że dno usłane jest nagimi ciałami ludzkimi. Okazało się, że statek przewoził ładunek wspaniałych greckich rzezb, które wydobyto na powierzchnie. Wśród wydobytych przedmiotów znajdowała się gruda zardzewiałego metalu, na którą nikt nie zwracał uwagi, okazało się, że to starożytna maszyna licząca.

 

Nietypowa gruda trafiła do archiwum muzeum w Atenach, gdzie przeleżała zapomniana wiele miesięcy. W czasie oględzin z kruchego obiektu odpadł fragment rdzy ukazując kuratorowi muzeum cos na kształt mechanizmu składającego się wielu kół zębatych.

Po dwudziestu latach badań w 1974 r  Derek J. de Solla z Uniwersytetu Yale, kóry badał też zdjęcia rentgenowskie obiektu, określił przeznaczenie tajemniczego przedmiotu. Okazało się, że jest to starożytna maszyna kalkulująca, przy której pomocy można przewidzieć  ruch ciał niebieskich. W roku 2006 zespół naukowców z uniwersytetów z Cardiff, Aten i Salonik przy współpracy ze specjalistami z firm X- Tek Systems i Hewlett-Packard dokonał kolejnych badań rozwiązując ostatecznie tajemnicę urządzenia.

W czasie badań przy pomocy sprzętu fotograficznego dostarczonego przez HP udało się odczytać wszystkie 2000 znaków na płycie przedniej urządzenia (wczesniej znane było 1000 znaków) Firma X-Tek Systems dostarczyła  tomograf  komputerowy wielkości kiosku,  którym wykonano zdjęcia 3D w wysokiej rozdzielczości .Dzięki temu udało się ustalić, że mechanizm składa się z 37 kół zębatych oraz policzyć wszystkie zęby na kołach zębatych. Srednica kół zębatych wacha się od 1 do 17 cm. Koła napędzane były przez korbkę z boku urządzenia i poruszały kilka wskazówek na przednim panelu. Panel pokazywał ruch Słońca i Księżyca na tle zodiaku oraz używanego w Grecji kalendarza egipskiego, uwzględniając rok przestępny co cztery lata. Za pomocą cykli odkrytych przez Metona i Kallipposa panel pokazywał  fazy Księżyca. Tarcza z tyłu urządzenia pozwalała synchronizować kalendarz księżycowy ze słonecznym i przewidywać zaćmienia Słońca i Księżyca. Poprzez niewspółśrodkowe połączenia dwóch kół zębatych mechanizm mógł odtworzyć zgodnie z teorią Hipparcha nierównomierny ruch Księżyca na niebie. Mechanizm pozwalał też na przewidzenie wschodów i zachodów najważniejszych gwiazd a także pozycję pięciu znanych wtedy planet. 

Starożytny pisarz Cycero pisał o istnieniu podobnych urządzeń mogących odtwarzać ruchy ciał niebieskich, jedno z takich urządzeń miał wykonać jego nauczyciel Posejdonis z Rodos żyjący w latach 130-50 p.n.e. Przypuszcza się, że mechanizm zbudowany został na Rodos które obok Aleksandrii było centrum skupiającym najlepszych astronomów starożytnego swiata. Najczęściej uważa się, że mechanizm zbudował Hipparch (190-120 p.n.e.)

Odkrycie i przebadanie mechanizmu z Antikythery zrewidowało spojrzenie współczesnych na wiedzę i możliwości techniczne starożytnych Greków. Osiągnięcia starożytnych Greków popadły w zapomnienie w czasach rzymskich a jej szczątki zachowały się w dużo prymitywniejszych urządzeniach Arabów i Bizantyjczyków. Dopiero w czasach renesansu w Europie skonstruowano urządzenia na podobnym poziomie komplikacji.