Listopad 2015

Skąd pochodzą Minojczycy ?

Analiza materiału DNA starożytnych Minojczyków, potwierdziła teorię, że najstarsza europejska kultura epoki brązu nie pochodzi z Afryki jak uprzednio uważano. Początki i pochodzenie kultury, która wyrosła na Krecie około 2700 lat p.n.e. i rozwijała się do około 1500 p.n.e. pozostawały i w dużej części pozostają do dziś tajemnicą. Jednak współczesna nauka po raz kolejny pomogła archeologom i historykom uchylić rąbek tajemnicy i przybliżyć współczesnym ludziom starożytną cywilizację.

 

Cywilizacja minojska przez stulecia egzystowała tylko w świadomości ludzi tylko w sferze mitów, legend i pozostawała tylko odległym wspomnieniem. Zmieniło się to w roku 1900, kiedy brytyjski archeolog Sir Arthur Evans odkrył na Krecie pozostałości starożytnej kultury, którą nazwał minojską po legendarnym królu Minosie.

 

Na podstawie odkrytych ruin pałacu oraz licznych zabytków kultury materialnej, zwłaszcza ceramiki, przypominającej artefakty z terenów Egiptu i Libii. Evans wysnuł teorię, że cywilizacja minojska założona została właśnie przez przybyszy z Egiptu i Libii. Teoria taka cieszyła się uznaniem do niedawna, jednak współczesna archeologia mocno kwestionowała twierdzenie Evansa.

                                             Powyżej malowidła ścienne z Knossos

Najnowsze badania DNA potwierdziły przypuszczenia archeologów i mocno sugerują, że cywilizację minojską rozwinęli potomkowie neolitycznych rolników którzy zasiedlili wyspę około 9000 lat temu. Dziś uważa się, że ludność ta pochodzi z tej samej grupy która przybyła ze wschodu i zasiedliła resztę Europy. Badania mitochondrialnego DNA (dziedziczonego w linii żeńskiej) ujawniły wielkie podobieństwo genetyczne ze współczesnymi populacjami europejskimi.

 

Dr George Stamatoyannopoulos i jego zespół z Uniwersytetu Waszyngton przepadał 37 szkieletów znalezionych w jaskini na płaskowyżu Lasitiu. Pobrane próbki porównał ze 135 próbkami mtDNA współczesnych i starożytnych Europejczyków. Minojskie próbki wykazały 21 wyraznych odmian mtDNA z czego 6 było unikalne  dla Krety a 15 wykazało wyrazne pokrewieństwo ze starożytnymi i współczesnymi Europejczykami.

 

Żadna z próbek minojskich nie była nośnikiem mtDNA charakterystycznego dla północnej Afryki. Dodatkowo badania wykazały, że Minojczycy byli tylko bardzo daleko spokrewnieni z populacjami Afryki a pokrewieństwo sięga czasów prehistorycznych. Najwięcej wspólnych genów Minojczycy dzielili z mieszkańcami Europy szczególnie z południowej, zachodniej i północnej jej części.

 

Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że w Grecji i w najbliższej okolicy w której odnaleziono szkielety starożytnych mieszkańców Krety, wciąż żyją ludzie z nimi  blisko spokrewnieni.

 

Na temat tego co spowodowało upadek kwitnącej kultury trwa debata. Prawdopodobnie nie było jednej przyczyny a do upadku kultury minojskiej przyczynił się zapewne konglomerat różnych zjawisk. Przemian społecznych, politycznych a być może nawet zjawisk geologicznych. Także prężnie rozwijająca się w kontynentalnej części Grecji kultura mykeńska miała olbrzymi wpływ na kulturę minojską i odcisnęła swe piętno na sztuce i zwłaszcza na handlu i ekonomii  Minojczyków. Kultura mykeńska stała sie zapewne konkurencją dla kultury minojskiej, która nie poradziła sobie z tą konkurencją i została wchłonięta przez dynamiczniejszego sąsiada.

                    Powyżej pozostałości pałacu w Knossos

Inni badacze sugerują trzęsienia ziemi, aktywność wulkaniczną w połączeniu z tsunami jako przyczynę upadku kultury minojskiej.  Badania geologów wskazują, że wybuch wulkanu Thira (Santorini) był apokaliptycznych rozmiarów i mógł zniszczyć starożytną kulturę rozwijającą się w jego sąsiedztwie. Próbki materiału wulkanicznego poddane badaniom metodą węgla radioaktywnego umieszczają erupcję wulkanu Santorini w okolicach roku 1540 p.n.e. a więc w stuleciu w którym kultura minojska zanika. Współcześnie wielu utożsamia zagładę kultury minojskiej z Atlantydą opisaną przez Platona.

Swojacy czy obcy? Głos na temat pochodzenia Piastów

Zapraszam do lektury ciekawego wywiadu z  mediewistą. Wywiad pochodzi z serwisu PAP poświęconego nauce w Polsce. Jest to kolejny głos w sprawie  toczącego się od dziesięcioleci w świecie naukowym sporu o pochodzenie dynastii Piastów. Czy Piastowie to rodzima dynastia? Czy może pochodzą ze Skandynawii lub Moraw? Czy chrzest Mieszka I  na pewno odbył się w 966 roku? Skąd biorą się problemy z ustaleniem daty chrztu Mieszka I ?  Odpowiedzi na te pytania znajdziesz poniżej.

 

 

PAP: Początki naszej państwowości są w środowisku historyków i archeologów przedmiotem ciągłych sporów i burzliwych polemik. Niektórzy mediewiści twierdzą, że pierwszy polski władca był potomkiem Normanów lub władców Wielkich Moraw. Co właściwie wiemy o pochodzeniu Piastów i samego Mieszka I?

 

Dr hab. Dariusz Sikorski (Instytut Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu): Przekaz „Kroniki” Galla Anonima – na którym opierają się późniejsze wzmianki o początkach Piastów - powstał około 150 lat po ewentualnych wydarzeniach, o których pisał. Gall wymienia trzech przodków Mieszka – Siemowita, Lestka i Siemomysła.

 

Trudno przypuścić, żeby kronikarz sobie te imiona wymyślił – bo nie był Słowianinem i nie miał zapewne wyczucia języka polskiego. Zakłada się, że spisał on wersję opowieści, którą przekazano mu ustnie. Ta legenda nie wspomina o zewnętrznym najeździe, ale mówi o rodzimej genezie dynastii Piastów – o tym, że dokonał się pewien wewnętrzny zamach, w wyniku którego przejęła ona władzę. Jak ta opowieść Galla ma się do rzeczywistości - tego nie jesteśmy w stanie zweryfikować.

 

PAP: Niedawno archeolog prof. Przemysław Urbańczyk (w swojej książce „Mieszko Pierwszy Tajemniczy”) wysunął hipotezę, że dynastia Mieszka I pochodziła z Wielkich Moraw. Na ile ten pogląd jest uzasadniony?

 

DS: Moim zdaniem, teoria ta nie ma żadnych podstaw. Prof. Urbańczyk dobiera taki zestaw źródeł i ich interpretacji, aby zgadzały się z jego własną koncepcją; kiedy jednak inne jej przeczą to je pomija.

 

PAP: Jednak prof. Urbańczyk przywołuje interesujące przesłanki językowe – twierdzi np. że nazwę Poznań można wywieść od wielkomorawskiego rodu Poznanów, a Sandomierz – od wielkomorawskiego imienia Sudomir.

 

DS: Nazwę Sandomierz wywodzi się od formy Sędomir. Ponieważ imię to później nie pojawia się w imiennictwie na ziemiach polskich Tadeusz Lalik wysunął przypuszczenie (podkreślam - przypuszczenie), że być może pochodzi od obcego przybysza z Czech bądź Moraw. I tego „uczepił się” prof. Urbańczyk. Pomysłodawcą koncepcji morawskich początków Poznania byli poznańscy archeolodzy prof. Zofia Kurnatowska i Michał Kara. Przypomnieli oni wzmiankę o rodzie Poznan z pogranicza węgiersko-słowackiego, który poświadczony jest w XI w. Przedstawiciel tego rodu miał już w początkach X wieku uciec na północ i założyć to gród Poznań. Jest to teoria, która zupełnie ignoruje stan imiennictwa wczesnego średniowiecza – imię Poznan występuje często w ówczesnych dokumentach. Na terenie Polski - też poza Wielkopolską - znajdziemy jeszcze cztery miejscowości Poznań – niektóre z nich obecnie zanikły.

 

Dodatkowym argumentem na rzecz tej koncepcji mają być zabytki z Wielkich Moraw, które znaleziono w Wielkopolsce czy w ogóle na południu Polski. Równie dobrze może być to jednak przejaw kontaktów handlowych mieszkańców tych terenów z Wielkimi Morawami. Same w sobie nie mają cech, które pozwalałyby uznać, że zostały wyprodukowane na ziemiach polskich przez przybyszów z południa.

 

PAP: A co z teorią – popularną do niedawna wśród badaczy - że to Normanowie podbili ziemie dzisiejszej Wielkopolski i to od tych najeźdźców wywodzili się Piastowie?

 

DS: Podstawą tej teorii było uznanie, że Mieszko I, który w dokumencie „Dagome Iudex” (oddającym władztwo Polan pod opiekę papiestwa) - znanym nam jedynie ze streszczenia – występuje w formie Dagome. Formę tę, a właściwie rdzeń „Dag-”, uznano za germański. Jedni uznali, że być może Mieszko otrzymał imię chrzestne Dagobert (za św. Dagobertem, królem merowińskim). Natomiast jeden z historyków niemieckich blisko sto lat temu wysunął przypuszczenie, że to imię świadczy o normańskim pochodzeniu Mieszka. Wydawało się to całkiem sensowne, gdy weźmie się pod uwagę, że na sąsiedniej Rusi dynastia tamtejsza jest pochodzenia normańskiego.

 

Kilka lat temu ukazała się publikacja, która zbiera znane nam imiona germańskie do roku 1000 – w tym skandynawskie. Wynika z tego, że w tym okresie w Skandynawii nie budowano wcale imion ze rdzeniem „Dag-”; pojawia się on później.

 

Ponadto ostatnie odkrycia archeologów nie potwierdzają obecności Normanów na ziemiach polskich w pierwszej poł. X wieku, czyli wtedy, kiedy mieliby założyć w Wielkopolsce dynastię. Dotychczasowe znaleziska potwierdzają ich obecność dopiero w drugiej poł. X w. i w XI w. Gdyby dynastia Piastów miała pochodzić od Normanów, to powinniśmy mieć jednak wcześniejsze ślady ich pobytu. Tak nie jest. Najstarsze pozostałości obecności Normanów na Wolinie – chata zamieszkała przez Skandynawa - są datowane dzięki dendrochronologii nie wcześniej niż na rok 966.

 

Groby normańskie – np. znane cmentarzysko w Bodzi i Lutomiersku są również późniejsze. Potwierdzają, że wojownicy normańscy byli obecni na naszych ziemiach – być może, jako część drużyny książęcej – ale już po śmierci Mieszka I.

 

Przeciwko teorii normańskiej świadczy też to, że dynastia piastowska nie wspominała nigdzie o swojej „obcej” genezie, a pierwsi jej władcy noszą słowiańskie imiona. Dlaczego Piastowie mieli zapomnieć o zewnętrznych korzeniach? Przecież na Rusi pamiętano o tym i nie budziło to, jak się zdaje, negatywnych emocji. Zresztą ta sama uwaga dotyczy „hipotezy” morawskiej.

 

PAP: Inną sporną kwestią związaną z początkiem naszej państwowości – oprócz samego pochodzenia dynastii - jest terytorium władztwa Mieszka I. W niektórych szkolnych podręcznikach oglądamy mapy państwa Piastów z X wieku, które prawie pokrywają się z terenem współczesnej Polski - z wyjątkiem Warmii i Mazur. Czy to prawdziwy obraz?

 

DS: Granice ówczesnego władztwa Mieszka I określamy głównie na podstawie streszczenia jednego dokumentu – wspomnianego „Dagome Iudex”, gdzie użyte jest sformułowanie „Civitas Gnieźnieńskie z przyległościami” (łac. cum pertinentis). Nie wiemy jednak dokładnie, jak szeroko interpretować te przyległości i jaki był stopień ich związania z władztwem Piastów w Wielkopolsce.

 

Wydaje się, że władza Mieszka rozciągała się na gnieźnieńsko-poznańską część Wielkopolski. Im dalej od tego, tym prawdopodobnie była ona nieco słabsza. Pomorze oraz dzisiejsze Mazowsze były prawdopodobnie eksploatowane przez trybuty narzucane miejscowej ludności, która sama je zbierała i oddawała Piastom. Śląsk i Małopolska mogły być początkowo wykorzystywane w ten sam sposób, ale np. na Śląsku w końcu X wieku pojawiają się grody podobne do wielkopolskich, które mogą świadczyć o pogłębianiu tej zależności.

 

PAP: Skąd badacze to wiedzą?

 

DS: Z odkryć archeologicznych. Jeżeli utożsamiamy falę dość jednorodnego budownictwa grodowego z władzą Mieszka, to możemy wnioskować o przybliżonych granicach podlegającego mu terytorium. Nie widzimy, aby w danym czasie budował on grody w Wolinie, Kołobrzegu czy Gdańsku, choć pod koniec X wieku – jak wspomniałem - powstają grody we Wrocławiu czy Opolu. Bardziej skomplikowana jest sprawa z Krakowem. Toczą się wciąż dyskusje, kiedy powstały najstarsze obwałowania Wawelu.

 

PAP: Jeszcze jedna sporna kwestia: data chrztu Polski – 966. Skąd biorą się tutaj kontrowersje? I czy w takim razie w przyszłym roku powinniśmy świętować okrągłe 1050 lat od tego kluczowego dla nas wydarzenia?

DS: Data chrztu przekazana jest w najstarszym zasobie roczników polskich, które znane są nam z dopiero trzynastowiecznych kompilacji. Niektórzy badacze uważają, że podstawą tych najstarszych zapisków są tablice paschalne (używane w średniowieczu zestawienie dat świąt Wielkanocy), które miał przywieźć ze sobą pierwszy polski biskup Jordan. Oryginalne tablice nie zachowały się.

 

W Niemczech, gdzie zachowały się oryginalne tablice paschalne z klasztoru w Korwei od VIII do XII wieku, możemy stwierdzić, że roczników tego rodzaju najczęściej nie prowadzono na bieżąco, jako podsumowania danego roku. Wpisy na tablicach paschalnych wprowadzono często po kilku, kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu latach od wydarzenia odwołując się do własnej pamięci. W takiej sytuacji łatwo o błąd.

 

Podobnie mogło być w przypadku najstarszych roczników polskich. Możliwe zatem, że data chrztu Mieszka nie jest całkiem dokładna – ten, kto ją z pewnej perspektywy czasu obliczał, mógł się np. trochę pomylić w obie strony (o rok czy dwa lata). Tak czy inaczej - jesteśmy blisko 966 roku przyjmowanego dotychczas przez badaczy, ale nie mamy już absolutnej pewności co do tej daty.

 

Rozmawiał Szymon Łucyk

 

PAP - Nauka w Polsce

 

Jako uzupełnienie mogę dodać, że być może już nie długo spór mediewistów zostanie wyjaśniony przez genetyków. W związku z planowaną obszerną renowacją katedry w Płocku, będącej największą nekropolią Piastów. Prowadzone są rozmowy z biskupem płockim Piotrem Libera, na temat pobrania materiału genetycznego ze szczątków Władysława I Hermana oraz jego syna Bolesława III Krzywoustego. 

 

Biskup Libera po konsultacjach ze specjalistami z Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie oraz historykiem prof. Henrykiem Samsonowiczem. Uznał, że otwieranie grobów władców na tym etapie prac remontowych w katedrze jest przedwczesne. Jednocześnie zaznaczył, że otwarcie grobowców jest możliwe w pózniejszym terminie bliższym zakończeniu prac w katedrze. 

Masada, ostatnia twierdza zelotów

Na wschodnim krańcu Pustyni Judzkiej znajdują się starożytne ruiny żydowskiej fortecy Masada. 400 metrowy klif,  naturalnie predestynował to miejsce do wybudowania warownej osady. Dramatyczne wydarzenia sprzed 2000 lat spowodowały, że dziś Masada stała się ważnym symbolem dla młodego Izraela.

 

Początki Masady sięgają czasów króla i arcykapłana Judei Aleksandra Jannaja (zm 76 r p.n.e.) z dynastii Hasmoneuszy. Jednak na dobre rozbudowa Masady rozpoczęła się w czasach znanego wszystkim Heroda Wielkiego. Herod schronił się na szczycie płaskowyżu uciekając przed Partami w 40 roku p.n.e.

 

Herod docenił nie tylko naturalną obronność miejsca,  ale także wspaniały widok rozciągający się na zachodnie wybrzeże Morza Martwego. To na jego polecenie powstał tam kompleks obronno-pałacowy. W latach 37-31 p.n.e. wybudowano mury i wieże obronne, zbiorniki na wodę oraz magazyny żywności co umożliwiało długą obronę. Na terenie warowni wybudowano dwa pałace. Pałac Zachodni oraz Wielki Pałac Północny w których Herod wielki często przebywał.

Badania archeologiczne przeprowadzone w latach 1963-65 ujawniły dobrze zachowane malowidła i mozaiki, jedną z największych i najstarszych łazni w stylu rzymskim, łaznię rytualną (mykwa) oraz najstarszą synagogę z terenów Palestyny. Na terenie Masady archeolodzy odnalezli także liczne fragmenty papirusowych i pergaminowych zwojów biblijnych i tekstów apokryficznych.

 

Wydarzenia dzięki którym Masada przeszła do historii rozegrały się w latach 66-73 n.e. w czasie wojny żydowskiej. Powstanie ludności żydowskiej przeciw władzy rzymskiej w Judei wywołali zeloci. Zeloci byli radykalnym ugrupowaniem polityczno-religijnym, stawiającym sobie za cel walkę z okupantem i żydowskimi kolaborantami. Byli oni zdania, że poddanie się niewoli jest jednoznaczne z zaparciem się Boga a walka przyśpieszy przyjście mesjasza. Pierwsze powstanie z 6 roku n.e. które wybuchło w czasie spisu ludności Judei zostało stłumione przez Kwiryniusza namiestnika Syrii.

                Powyżej Zeloci atakują kolumnę Rzymian

Z biegiem lat niezadowolenie  ludności żydowskiej w Judei rosło a zeloci rośli w siłę. Nowe powstanie wybuchło po incydencie do jakiego doszło przed wejściem do synagogi w Cezarei. Grupa Greków składała ofiary z ptaków przed synagogą. Zbulwersowani tym świętokradczym czynem zeloci wszczęli zamieszki w mieście. Niepokoje rozniosły się szybko na cały kraj przeradzając się w powstanie a następnie regularną wojnę z Rzymem.

 

Powstanie rozpoczęło się dla Żydów pomyślnie, opanowali oni wiele miast i twierdz a wysłany z Syrii w celu stłumienia powstania XII legion został pokonany w bitwie w wąwozie Beth Horon i zmuszony do odwrotu, tracąc swój prestiżowy symbol złotego imperialnego orła oraz 6000 ludzi. Podrażnieni tą klęską Rzymianie wysłali do Judei w celu stłumienia powstania cztery legiony pod dowództwem konsula Tytusa Flawiusza. Żydzi wiedząc, że nie maja szans na zwycięstwo w otwarty boju na polu bitwy, zamknęli się w zajętych przez siebie miastach i twierdzach z których prowadzili wojnę partyzancką.

     Powyżej współczesny widok na Masade, po prawej dobrze widoczna rampa wybudowana przez Rzymian

Wojna wkrótce przerodziła się w serię oblężeń po których przełamaniu dochodziło do masakr w których Żydzi ginęli tysiącami. Do najkrwawszych oblężeń doszło w Jotopata, na górze Gerazim w Samarii oraz Gamalii. W roku 70 n.e. 11 września padła Jerozolima. Miasto zostało spalone a trzecia Świątynia Jerozolimska wybudowana przez Heroda zburzona. W mieście według Tacyta zginąć miało 600tyś ludzi.

Jedną z oblężonych twierdz była właśnie Masada będąca jednym z trzech ostatnich punktów oporu zelotów po upadku Jerozolimy. W twierdzy broniło się około 1000 zelotów i tłum ludności cywilnej. Do oblężenia Rzymianie skierowali 5000 legionistów i tyle samo niewolników i jeńców wojennych używanych do ciężkich prac ziemnych, całością operacji dowodził namiestnik Judei Lucjusz Flawiusz Silwa.

 

Rzymianie rozpoczęli oblężenie od wybudowania otaczającego twierdzę muru,  uniemożliwiającego ucieczkę oblężonych.  Zagłodzenie oblężonych okazało się niemożliwe gdyż Żydzi mieli duże zapasy wody i żywności. Z tego powodu Rzymianie przystąpili do budowy gigantycznej rampy po której wtoczyli pod mur od strony zachodniej taran i wierzę oblężniczą. Rzymianom udało się zburzyć mur ale obrońcy wybudowali w tym miejscu drewnianą barykadę, którą Rzymianie próbowali spalić. Początkowo ze względu na wiatr mieli z tym problemy, jednak po zmianie kierunku wiatru barykada spłonęła a ostateczny szturm wyznaczony został na poranek dnia następnego.

                               Powyżej artystyczna wizja rampy wybudowanej przez Rzymian

Następnego dnia, ku swemu zaskoczeniu, Rzymianie wkroczyli do Masady bez oporu ze strony powstańców. Spodziewali się zaciekłej walki z obrońcami a zamiast tego po przeszukaniu twierdzy znalezli ponad 960 ciał martwych zelotów, kobiet i dzieci, którzy popełnili samobójstwo zdając sobie sprawę z beznadziejności sytuacji w której się znalezli. Ze zbiorowego morderstwa ocalało siedem osób, dwie kobiety i pięcioro dzieci.

Do desperackiego czynu namówił swych towarzyszy przywódca zelotów w twierdzy Eleazar ben Jair. Według relacji Flawiusza najpierw każdy mężczyzna zabił  swoja żonę i dzieci, następnie spośród nich wylosowano dziesięciu którzy zabili pozostałych mężczyzn z tych dziesięciu wylosowano jednego który zabił pozostałych dziesięciu i na końcu sam popełnił samobójstwo.

Upadek Masady wyznaczył symboliczny koniec wojny żydowskiej. Cena jaką Żydzi zapłacili za bunt przeciw władzy Rzymian była ogromna. Rzymianie zrównali z ziemią 50 twierdz i 985 miast i wsi. Życie miało stracić według Flawiusza ponad milion Żydów. Liczba ta się wydaje mocno zawyżona zwłaszcza, że Tacyt i dużo póżniejszy Orozjusz podają liczbę zgładzonych na 600 tyś. Współczesny historyk Alexander Mittelstaedt szacuje ogólną liczbę ofiar stłumionego powstania na 80.000.

Los pokonanych Żydów był straszny. Przedstawicieli arystokratycznych rodów judzkich odesłano do Rzymu, dorosłych wysłano do kopalń egipskich a młodzież rozproszono po całym terytorium Rzymu gdzie ku uciesze widzów występowała w cyrkach walcząc z dzikimi zwierzętami, kobiety i dzieci sprzedane zostały w  niewole. Cesarz Wespazjan uznał całą Judeę za swą prywatną własność i nakazał jej rozparcelowanie i sprzedaż. Dodatkowo podatek który Żydzi płacili w przeszłości na utrzymanie okazałej Świątyni Jerozolimskiej (pod której wrażeniem byli nawet Rzymianie) teraz mieli płacić na świątynię Jowisza Kapitolińskiego w Rzymie.

W twierdzy w następnych latach po powstaniu mieścił się posterunek  rzymski. Następnie niedostępne miejsce zasiedlili mnisi bizantyjscy, których obecność gwałtownie zakończył w VII wieku najazd muzułmańskich koczowników, wyznawców religii "pokoju". Od tego momentu Masada pozostaje niezamieszkana.

Młody tworzący się po 1948 roku Izrael, walczący o przetrwanie na wielu frontach. Potrzebował mitów i symboli zagrzewających do walki i budujących dumę narodową. Jednym z tych symboli stała się Masada. Dla współczesnych Izraelczyków Masada jest symbolem heroicznej walki do końca w obliczu przeważających sił  nieprzyjaciela oraz wyboru śmierci ponad zniewolenie. Na terenie starożytnej twierdzy młodzi izraelscy żołnierze wypowiadają słowa przysięgi "Masada nigdy więcej nie zostanie zdobyta".

 

Polskie Mykeny odkryte w Maszkowicach

Kilka tygodni temu pojawiła się w krajowych mediach informacja o sensacyjnym i ważnym odkryciu, dokonanym przez polskich archeologów w Maszkowicach na tak zwanej "Górze Zyndrama". Unikalność odkrycia wywołało także zainteresowanie poza granicami Polski, które zaowocowało publikacjami w zagranicznych periodykach archeologicznych. Odkrycie okazało się być nie tylko rzadkością w skali Polski ale też w skali całego regionu.

 

Pierwsze wykopaliska na "Górze Zyndrama" przeprowadzono w latach 1959-1975. Wtedy to archeolodzy poszukiwali pozostałości zamku rycerza Zyndrama z Maszkowic, który posiadał rozległe włości w tej okolicy. Zyndram z Maszkowic był dworzaninem króla Jagiełły i to jemu przypadł zaszczyt poprowadzenia do boju pod Grunwaldem elitarnej chorągwi ziemi krakowskiej w której szeregach walczył także Zawisza Czarny.

 

Śladów po zamku Zyndrama nie odnaleziono ale natknięto się na osadę z epoki brązu. Osada zamieszkiwana była od około roku 1000 p.n.e. do 50 p.n.e. W 2010 roku archeolodzy z Uniwersytetu Jagiellońskiego wznowili badania "Góry Zyndrama" na wcześniej nie przebadanym obszarze, mieszczącym się na górnej części wschodniego zbocza góry, gdzie kończy się wypłaszczenie. Badania trwające do 2015 roku ujawniły, że pod młodszą osadą z epoki brązy znajduje się jeszcze starsza osada sięgająca swymi początkami wczesnej epoki brązu (1700 p.n.e.).

Archeolodzy twierdzą, że osada nie była zamieszkiwana przez rdzenną ludność zamieszkującą Małopolskę od końca epoki neolitu, lecz przez małą liczącą sobie około 200 osób grupę przybyszów, kolonistów z południa, z okolic rzeki Cisy na Węgrzech. Wcześniej odkryto kilka innych osad w polskich Karpatach które łączone są z tą obcą na naszych ziemiach kulturą umownie nazwaną "Otomani-Fuzesabony". Największą i najbardziej znaną osadą tej kultury w Polsce jest warownia z Trzcinicy koło  Jasła, którą nazwano "Troją Północy".

 

Przybysze z południa wybudowali swoja osadę z niebywałym na tamte czasy rozmachem. Zniwelowali wierzchołek góry i utworzyli w ten sposób wypłaszczenie o powierzchnie 5000m2, powiększone dodatkowo o taras, który wybudowali z materiału pozyskanego w czasie niwelacji wierzchołka góry. By ziemia nie obsuwała się ze zboczy góry, budowniczowie wybudowali kamienno-ziemny mur oporowy. Dzięki aparaturze do pomiarów geofizycznych wiadomo, że mur miał długość 140m i otaczał osadę od północy i wschodu. Mur o wysokości około 3m nie tylko zapobiegał obsuwaniu się ziemi, ale pełnił zapewne także funkcję fortyfikacji, utrudniającą potencjalnym napastnikom wtargnięcie do osady.

Właśnie ten szczegół czyni, że osada na "Górze Zyndrama" jest tak interesująca i wyjątkowa. W całej Europie Środkowej znanych jest mniej niż dwadzieścia osad datowanych tak wcześnie i wykorzystujących do fortyfikacji kamienny budulec. W czasach kiedy wybudowano osadę,  kamienne fortyfikacje typowe są dla kultur epoki brązu z basenu Morza Śródziemnego. Fortyfikacje w tej części Europy konstruowane były przy użyciu drewna i ziemi i trwało to aż do czasów wczesnego średniowiecza.

 

Zaintrygowani nieoczekiwanym znaleziskiem archeolodzy, postanowili zawiesić wykopaliska wewnątrz osady i skupić swą uwagę i wysiłek na stoku wzgórza by bardziej szczegółowo przebadać kamienną konstrukcję. Po zdjęciu młodszych nawarstwień zalegających pod odkrytym wcześniej murem oporowym oczom archeologów ukazał się widok zupełnie przez nich nieoczekiwany. Zaczęli odsłaniać zewnętrzną ścianę obwałowania, która wyłożona była obrobionymi, płaskimi blokami kamiennymi o wymiarach od 70 do 100 cm tworzącymi rodzaj lica o wysokości nie mniejszej niż 3 m. Niektóre z kamiennych bloków uformowano w kształt sześcioboków. W odległości 5 m od lica muru fortyfikacja została dodatkowo wzmocniona przez 1.5m rów, którego chronologii jeszcze nie ustalono. Archeolodzy natrafili także na pozostałości bramy wejściowej. Brama wejściowa ma formę wąskiego korytarza o szerokości 130cm przecinającego mur i wiodącego w górę w stronę wnętrza osady. Wnętrze korytarza wyłożone było płaski blokami piaskowca z których część ciągle znajduje się tam gdzie posadowili je budowniczowie 3500 lat temu.

     Powyżej pozostałści bramy wejściowej

Monumentalność kamiennej architektury wzniesionej pomiędzy 1750 a 1690 rokiem p.n.e. (datowanie metodą węgla c14 szczątków współczesnych budowie muru). Czyni fortyfikacje na "Górze Zyndrama" najstarszym przykładem budowli kamiennej na ziemiach polskich, detronizując tym samym przykłady romańskiej architektury kamiennej z początków XI wieku. Skala całego kompleksu oraz wielkość kamiennych bloków użytych w budowie stawia osadę z " Góry Zyndrama" bliżej podobnych kompleksów znanych z kultur epoki brązu basenu Morza Śródziemnego niż jakiejkolwiek kultury rozwijającej się równolegle w tym czasie w Europie.

                                                            Powyżej "idol wiolinowy"

Należy zwrócić uwagę, że całość kompleksu została wykonana natychmiast po przybyciu w te strony kolonistów z południa. Wskazuje to na to, że grupa ta była bardzo dobrze zorganizowana i posiadała gotowy zasób wiedzy i umiejętności co pozwoliło im na użycie z sukcesem kamiennego budulca. Wszystko wskazuje na to, że wiedza ta została zdobyta za pośrednictwem cywilizacji śródziemnomorskiej gdzie kamienne budownictwo rozwijało się od epoki wczesnego brązu. Na ten kierunek kontaktów wskazuje także odnaleziona w warstwie z około 1500 lat p.n.e. figurka niezidentyfikowanego żeńskiego bóstwa zwanego  ze względu na kształt "idolem wiolinowym" Taki rodzaj statuetki produkowany był masowo w Grecji mykeńskiej. Sezon wykopalisk w tym roku został już zakończony. Wykopy zostały zabezpieczone a wznowienie badań planowane jest na przyszły rok.

 

Kumari Kandam czyli zaginiony kontynent Oceanu Indyjskiego

Kiedy przywoływany jest temat zaginionego kontynentu, większość ludzi natychmiast ma na myśli Atlantydę. Atlantyda opisana przez Platona funkcjonuje w świadomości ludzi jako wysoko rozwinięta cywilizacja, zniszczona przez kataklizm. Opinie na jej temat są podzielone, czy jest to tylko literacka opowieść z morałem czy może Platon rzeczywiście opisał prawdziwą kulturę i jej zagładę. Tymczasem daleko na wschód funkcjonuje legenda o innym zaginionym kontynencie na, którym funkcjonowała rzekomo starożytna cywilizacja pochłonięta przez ocean.  Starożytne teksty i legendy Sri Lanki oraz Indii wspominają wiele razy o zatopionym lądzie znanym dziś szerzej jako Lemuria.

 

                                   Powyżej artystyczna wizja Kumari Kandam

Nazwa Lemuria jest stosunkowo nowa i została ukuta przez angielskiego geologa Philipa Sclatera w drugiej połowie XIX wieku. Angielski badacz zauważył w trakcie swoich badań, że skamieliny i szczątki kostne lemurów występują licznie na Madagaskarze i w Indiach rozdzielonych przez Ocean Indyjski lecz nie ma ich w Afryce i Bliskim Wschodzie położonych dużo bliżej Madagaskaru niż Indie.

 

W 1864 roku Sclater opublikował artykuł pod tytułem "The Mammals of  Madagascar" (Ssaki Madagaskaru) w którym ogłosił tezę, że w dalekiej przeszłości Indie i Madagaskar tworzyły niegdyś osobny kontynent, który nazwano Lemuria. Teoria Sclatera został uznana za wiarygodną i obowiązywała przez pewien czas jako wyjaśnienie migracji lemurów z Madagaskaru do Indii lub na odwrót. Wraz ze zrozumieniem przez naukowców, mechanizmów tektoniki oraz dryfu płyt tektonicznych teoria Sclatera została zarzucona  i większość naukowców uznała istnienie kontynentu na Ocenie Indyjskim za nieprawdopodobną.

 

Jednak idea zatopionego kontynentu nie umarła i wielu ludzi na świecie wierzy, że pod powierzchnią Oceanu Indyjskiego spoczywa zatopiony kontynent i pozostałości kwitnącej niegdyś na nim kultury. Termin Kumari Kamdan, którym Tamilowie zamieszkujący Sri Lanke opisują zaginiony ląd pojawił się w ich historiografii  po raz pierwszy w XV wieku.  Jednak Tamilowie powołują się także na starożytne teksty w których wiele razy wspomniano o lądzie zatopionym przez ocean.

 

Częścią tego lądu miało być istniejące naprawdę starożytne królestwo Pandja rozciągające się na terenie dzisiejszych południowych Indii oraz Sri Lanki. W legendach tamilskich można usłyszeć o trzech "sangamach". Pierwsze dwie "sangamy" pochłonięte zostały przez ocean w zamierzchłej przeszłości, trzecia "sangama" wybudowana około 600 roku p.n.e. funkcjonowała w mieście Madurai. Czym zatem były owe "sangamy"? Sangamy były rodzajem akademii naukowej gdzie zbierali się literaci i poeci by rozwijać  piśmiennictwo. Patronami tych akademii byli według legend władcy Pandji.

 

Ile jest prawdy o zatopionym kontynencie Kumari Kandam/Lemurii. Według naukowców z Indyjskiego Narodowego Instytutu Oceanografii poziom oceanów 14500 lat temu był aż o 100 metrów niższy a 10000 lat temu o 60 metrów. Jeśli opinia indyjskich naukowców jest prawdziwa to jest bardzo prawdopodobne, że istniało przynajmniej połączenie lądowe pomiędzy Indiami a Sri Lanką. Byćmoże globalne ocieplenie klimatu, które miało miejsce w okresie 12000 do 10000 lat temu spowodowało zalanie niżej położonych osad prehistorycznych. Opowieści o takim kataklizmie zapewne przekazywane były ustnie z pokolenia na pokolenie by zostać następnie spisane w jednej z "sangam" jako legenda o lądzie Kumari Kandam.

Jednym z dowodów na istnienie Kumari Kandam jest tak zwany Most Rama. Na długości 28 kilometrów rozciąga się pas mielizn łączący subkontynent indyjski z Sri Lanka. Jedni naukowcy widzą w tym twór natury, inni konstrukcję wykonaną przez człowieka, rodzaj grobli usypanej w odległej starożytności. Poemat Ramayana z około V wieku p.n.e. przytacza opowieść o Ramie, który by uwolnić swą żonę Sitę więzioną na wyspie Lanka rozkazuje wybudować groble po której przemaszerowała jego armia.

                                             Powyżej satelitarne zdjęcie Mostu Rama

Jak to bywa w większości przypadków, także w legendzie o Kumari Kandam/Lemurii czy Atlantydzie istnieje ziarnko prawdy z którego wykiełkowała wielka historia. Być może przez setki a nawet tysiące lat ustnego przekazu, autentyczne wydarzenia o lokalnym charakterze. Informujące o kataklizmie, który zniszczył kilka nadmorskich osad i miast urosły do rangi zaginionego w otmętach oceanów kontynentu. Być może wraz z postępem technologii dostępnej współczesnym naukowcom uda się pewnego dnia zlokalizować  owe zaginione cywilizacje.