Nowe znalezisko archeologów potwierdza wierzenia Słowian

Kategorie: 

Źródło: Public domain

Podczas prac archeologicznych na terenie słowiańskiego grodziska w Żmijowiskach (woj lubelskie) naukowcy odkryli znalezisko potwierdzające dawne wierzenia naszych przodków.

 

Kierujący wykopaliskami archeolog Paweł Lis poinformował o odnalezieniu dobrze zachowanego naczynia zawierającego w sobie ofiarę zakładzinową, którą składano opiekuńczym bóstwom domowym, starając się w ten sposób pozyskać ich przychylność.

 

Znaleziska dokonano zupełnie przypadkowo. Na terenie grodziska od kilku lat istnieje otwarte muzeum archeologiczne, które poprzez warsztaty rekonstrukcyjne popularyzuje archeologię. Na terenie grodziska jedna ze zrekonstruowanych chat słowiańskich regularnie była zalewana wodą. Dlatego podjęto decyzję by chatę przenieść w inne miejsce.

Powyżej zrekonstruowana chata słowiańska

Jako że grodzisko obfituje w średniowieczne znaleziska w miejscu w, którym chciano postawić chatę rozpoczęto wykopaliska. Ku wielkiemu zdziwieniu natrafiono na niemal identyczną chatę sprzed ponad 1000 lat. Chat była dość duża i mierzyła 5m na 4m długości i była wkopana w ziemię dość głęboko.

 

Obok wejścia do chaty na wschodniej ścianie budynku znajdował się piec kuchenny, wykonany z gliny i kamieni granitowych. Przy budowie chaty zastosowano zaawansowane techniki zrębową i sumikowo-łątkową.

 

Starym zwyczajem właściciele umieścili pod polepą podłogi tak zwaną ofiarę zakładzinową, gliniane naczynie, które zachowało się w jednym kawałku a w jego wnętrzu zachowały się szczątki roślin.  

Powyżej odnaleziona ofiara zakładzinowa

Z analiz archeobotaniczych wykonanych przez Grzegorza Skrzyńskiego z Muzeum Ziemi PAN w Warszawie wynika, że były to fragmenty roślin uprawnych: zbóż (jęczmień, proso, pszenica samopsza), soczewicy oraz roślin dziko rosnących: łobody, rdestu, szczawiu, mięty polnej. Szczególnie dużo było w tym zbiorze komosy białej, czyli lebiody.

 

Potrawą ugotowaną dla bóstw była prawdopodobnie kwaśna polewka,  na bazie komosy białej i dodatkiem łobody, szczawiu i rdestu, zagęszczona soczewicą, kaszą z jęczmienia i prosa, mąką pszenną oraz przyprawionej do smaku miętą. Ta ostatnia dobrze komponuje się z soczewicą.

 

Potrawa nie była wyszukana, był to typowy słowiański posiłek,  bogaty w składniki odżywcze.  Archeolodzy przypuszczają, że potrawę ugotowano pózną wiosną lub latem, biorąc pod uwagę sezonowość niektórych składników.

 

We wnętrzu chaty archeolodzy obok ofiary zakładzinowej odnalezli w sumie aż pozostałości 10 naczyń. 5 z nich uda się w całości odtworzyć.  Inne znaleziska z odnalezionego domostwa to liczne przęśliki tkackie, paciorki szklane i wyroby z rogownicze.

 

Bóstwem, które próbowali obłaskawić darami mieszkańcy chaty był zapewne  domowik lub uboże jak nazywany był na terenach Polski. Strzegł on domu i obejścia, pomagał w codziennych pracach, troszczył się także o zwierzęta gospodarskie. Utożsamiano go z duchem dawnego gospodarza domu.

Domowik był traktowany przez mieszkańców domu jak członek rodziny, należało pamiętać o zostawieniu dla niego pożywienia. Podczas zmiany mieszkania proszono domowika, by przeniósł się wraz z gospodarzami do nowego domu. Domowik zaniedbany mścił się na gospodarzach (np. tłukąc talerze, strasząc mieszkańców, bijąc dzieci) lub wyprowadzając się z chałupy. Mógł też nasłać na dom zmory i strzygi.

Domowik mieszkał za piecem, pod progiem lub też na strychu. Przybierał postać ubranego po chłopsku małego dziadka z długimi siwymi włosami i bujną brodą. Mógł też przybierać postaci kota, psa, węża lub szczura. Czasem przypisywano mu także towarzyszkę, domowichę lub domachę, identyfikowaną najczęściej z kikimorą. 

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)

Skomentuj