Kwiecień 2013

Część druga studium demonologii słowiańskiej

Wyobraźnię Słowian pobudzała woda, która miała dla nich znaczenie oczyszczające i uzdrawiające, magia emanująca z niej wywoływała fascynacje i strach. Dlatego brzegi leśnych jezior i rzek zaludniły się istotami tajemniczymi i niebezpiecznymi.

 

Słowianie praktykowali obrzęd karmienia wody składając ofiary z chleba soli, kur, jagniąt miało to zapobiec powodziom lub posusze a także pomóc w szczęśliwiej podróży drogą wodną lub przy budowie mostu, grobli. Słowianie uważali, że człowieka tonącego nie ratuje się, aby nie osłabić wody. Demony wodne pochodziły z dusz ludzi przedwcześnie zmarłych lub zmarłych nagle, szczególnie zaś topielców i dzieci przeklętych przez matki. To im składano dary a nie  samemu żywiołowi wody gdyż Słowianie nie deifikowali matki- wody jak np. robiły to ludu ugrofińskie. Wodni topcowie, bo tak nazywa ich wykład katechizmu ks. Pawła Gilowskiego z 1579roku, w Rosji noszą nazwę vodjanoj lub łobasta(z tureckiego Albasta), u Czechow i Słowaków są to vodniki i vodni.

 

Były to istoty złe i złośliwe, wylegujące się na brzegach. Zwabionych ludzi topiły w wirach, potrafiły przyjmować postać ryb i zwierząt. Z okolic Archangielska pochodzi wzmianka o ofiarowaniu całą gromadą bóstwu wodnemu konia. Konia kupowano nie targując się o cenę, namaszczano łeb konia miodem i topiono przywiązując dwa kamienie do szyi roku 1887 Zygmunt Gloger odnotował, że nad jednym z jezior augustowskich ludność dorocznie rzuca kurę w tonie jeziora dla topielców, co ma ich obłaskawić.

Wyobrażenie wodnika

Na pograniczu wód i lasów żyją rusałki znane tylko na Białorusi i Ukrainie, są to dusze młodych dziewcząt, które nagie z rozpuszczonymi włosami przybranymi w wianki, śpiewem i tańcem przy nowiu wabią i zadają zagadki do rozwiązania. Łaskoczą też aż do załaskotania na śmierć. Starszą nazwą rusałek są wiły, które występują w staroruskich tekstach kościelnych z X i XIw. Wiłom składano ofiary pod drzewami w jaskiniach i na kamieniach. Są to istoty ogniookie czasami kozionogie mogą przybierać postać łabędzi i sokołów. Pląsami i śpiewem wabiły młodych chłopców. Do tej samej grupy zaliczyć można naszą rodzimą boginkę, mamunę, odmienice i dziwożone, białoruską czarciche i ukraińską dziwą-babę.

Wyobrażenie Rusałek

Boginkami miały się stawać kobiety zmarłe przy porodzie, samobójczynie i morderczynie dzieci. Porywały one lub podmieniały dzieci w kołyskach na własne szkaradne. Sposobem na odzyskanie dziecka było porzucenie podmieńca wtedy dziwożona tknięta płaczem dziecka oddawała porwane i zabierała swoje. Wyobrażano je sobie, jako stwory szkaradne, długopierśne, wielkogłowe i krzywonogie, prały według nich ubrania kijankami o północy. Do innych mitycznych mieszkańców wód należą, świetlki i błędne ognie. Są to małe demony, które rozpalały na bagnach ognie zwodząc ludzi w topieliska. Zdarzało się, że demony te litowały się nad zagubionym człowiekiem i wskazywały mu drogę z bagien. Słowianie wierzyli, że ognikami stawały się dusze ludzi okrutnych i nieuczciwych za życia.

Wyobrażenie wilkołaka

Inną dziedziną zamieszkaną przez duchy i demony były lasy, które jak woda fascynowały i przerażały ludzi. Las pozostał dla nich dziedziną mroczną i nieoswojoną. Najważniejszym duchem leśnym był Leszy, białoruski lesavik ich polskimi odpowiednikami były borowy, Boruta, serbsko-chorwacki vucij-pastir (wilczy pasterz) oraz ich żeńska odmiana  Gorska majka, sumina mati (Górska matka). Duch lasu był duchem raczej neutralnym w stosunku do ludzi. Jego postawa zależała od tego, z jakimi zamiarami przychodzili do lasu, mógł zaprowadzić intruzów w głąb lasu lub bezpiecznie z niego wyprowadzić zagubionych, mógł wydać na pastwę dzikich zwierząt lub ochronić przed atakiem zbójców, przybierał postać wilka, puchacza lub wichru, jego wzrost zależał od wysokości drzewostanu, przez który przechodził. Wyobrażano go sobie, jako mężczyznę o nienaturalnie białej twarzy.

 

Pięknym przykładem tego jak stare wierzenia przetrwały w folklorze jest podanie zanotowane przez Bohdana Baranowskiego w, którym borowy pomógł w ucieczce dezerterowi z carskiego wojska, w tych czasach wyobrażano go sobie w mundurze strażnika leśnego. W przedstawieniu huculskim wypasał on stada jeleni a jego straż tworzą niedźwiedzie. W celu zapewnienia spokoju od leśnego ducha składano mu odpowiednie ofiary. Jako władczyni lasu pojawia się czasem Baba Jaga. Z podziwem patrzył chłop słowiański na niedźwiedzia uosobienie siły. Obchodzono święta-uczty, które miały mu pomóc lepiej ułożyć się do zimowego snu 30 listopada i wstać z niego 25 marca.

 

Gliniane łapy niedźwiedzie składano w kurhanach, wszystko to jest objawem czci dla niedźwiedzia, o którym chłop rosyjski mawiał ” silniejszy jest od samego czarta”. Innym mieszkańcem lasu otaczanym przez Słowian był dzik. W licu przednim wału grodu gnieźnieńskiego z X wieku archeolodzy odkryli rzeźbiony łeb dziczy. Tak jak pazury kreta, szpony ptaków i poroże zwierzyny płowej miało to chronić od uroku. Thietmar w początku XI wieku odnotował mit Redarów, że ”ilekroć grożą im srogie przeciwności krwawej wojny domowej, wychodzi z jeziora potężny odyniec z pianą połyskującą na białych kłach i na oczach wszystkich tarza się z upodobaniem w kałuży wśród straszliwych wstrząsów”.

 

Podziw dla mieszkańców lasu objawiał się nie tylko w bojaźni, ale też w chęci imitacji cech przydatnych w wale o byt, stąd powszechne były amulety mające odstraszać złe moce i dodające odwagi czy przebiegłości np. picie z turzego rogu dawało siłę a noszenie pasów ze skóry tura ułatwiało kobietom połóg. Wilkołactwo zostało po raz pierwszy odnotowane wśród Prasłowian przez Herodota V wiek p.n.e. i odnosiło się do ludu Neurów. Według jednej z hipotez wierzenia w wilkołactwo miały swój początek w obrzędach inicjacyjnych młodzieży wojskowej.

 

Drogą doświadczeń magiczno–religijnych i przy pomocy substancji oszołamiających dochodziło do rytualnego przekształcenia młodych wojowników w zwierzę, uwalniając bezgraniczną agresywność, a założenie skóry drapieżnika przekształcało ich psychikę zwalniając z norm ludzkich. W Skandynawii znani są berserk (skóry niedźwiedzie).Obchodzono także „wilcze święta”, co przetrwało w folklorze i w czasach późniejszych w Bułgarii i wśród Hucułów zapraszano wilka na ucztę wigilijną. Unikano także wymawiania jego nazwy ”nie wywołuj wilka z lasu”.

Wyobrażenie planetnika

Także powietrze nie było wolne od duchów i demonów, zjawiska atmosferyczne przerażały i zadziwiały człowieka. Dlatego upatrywali tam interwencji duchów. Ogólnosłowiańskie złowrogie smoki powietrzne zwane żmijami miały wiele nazw lokalnych zależnie od regionu Słowiańszczyzny. Znane są nam bałkańskie ażdachy i chały nazwa ta jest perska i za pośrednictwem ludów tureckich przyjęta przez Słowian.

 

Mieszkają one w czarnych chmurach lub jeziorach. Potrafią niszczyć dobytek porywać ludzi wichurą, zagrażają słońcu pożarciem, stad przekonanie, że krwawa barwa słońca to wynik ich ukąszeń a swoimi skrzydłami powodowały zaćmienia. Górale polscy i słowaccy umieszczają je w jaskiniach i bagnach. Są ślady wierzeń, że to czarownicy wypuszczali smoki i można zobaczyć ich ogony zwisające z chmur. Z Polski i z Rosji są wzmianki wierzeń, że tęcza to ogromny smok pijący wodę z morza i rzek, aby ją zwrócić chmurom. Chmury były miejscem przebywania także ludzi-demonów takich jak obłocznicy, płanetnicy, chmurnicy. W

 

Wierzenia o chmurnikach mają dwoiste znaczenie, czasami mówi się o nich jak w Małopolsce, jako o żywych, młodych i silnych chłopcach wciągniętych przez burze w chmury gdzie nimi kierują. Na Bałkanach są to dusze żywych, mądrych junaków czasem tylko dziewcząt, które we śnie lecą do walki z obcymi duchami, aby oddalić grad lub aby sprowadzić potrzebny deszcz. W Bośni, Serbii i Czarnogórze nazywają ich stuha, czasami ich rozmowy słychać w górach. Na pograniczu macedońsko-bułgarskim miejsce stuhy zajmuje zmaj lub zmej. Jest to człowiek, który urodził się z małymi skrzydełkami pod pachami. We śnie leci na bój z potworami takimi jak ażdachy i chały powodującymi zniszczenie.

 

 

Demonologia słowiańska - studium część pierwsza

Bogowie słowiańscy zostali utopieni w Dnieprze i Zbruczu ich popioły zostały wywiane ze zgliszcz Arkony a święte gaje wykarczowane przez krzewicieli nowej wiary. Jednak mglista pamięć o nich przetrwała w świadomości współczesnych czasem pokryta obcym nalotem i częściowo schrystianizowana.

 

Nasz folklor roi się od różnych istot, które niegdyś otaczały bogów pierwszego rzędu, a po zniszczeniu miejsc kultu kontynuowały swój byt w kręgu domowym. Pomagały ludziom rozumieć budowę świata i jego fazy.  Szczególną rolę dla naszych przodków, odgrywały dusze zmarłych członków rodziny lub bliskich osób. Wierzono, że dusza jest obrazem, kopią człowieka za życia.

 

Obraz ten po śmierci człowieka odlatuje z wiatrem w zaświaty. Ale może powracać do swiata żywych a nawet jesć i pić. W celu zapewnienia spokoju duszom zmarłych Słowianie odprawiali rozbudowane ceremonie pogrzebowe. Aż do nadejścia chrześcijaństwa dominował pochowek w formie ciałopalenia, który miał oczyszczającą moc słońca i ognia. Choć u Słowian bałkańskich znane są cmentarzyska szkieletowe, tu należy się dopatrywać silnego wpływu Awarów.

 

Informacji o obrzędach ciałopalenia dostarcza nam arabski kronikarz Ibn Rosteh  IX-X w.  “Kiedy kto z nich umrze, palą go w ogniu, zaś ich kobiety, kto gdy im umrze, krajają sobie nożem ręce i twarze, Gdy zmarły zostanie spopielony, udają się do niego nazajutrz, biorą popiół z owego miejsca, dają go do popielnicy i stawiają  ją na pagórku”  Słowianie wschodni jeszcze w XIX wieku wznosili nad takim pochowkiem niewielkie domki. Ciekawa jest też relacja czeskiej kroniki Kosmasa, która wspomina 

 

“pogrzeby, które odbywały się po lasach i na polach i korowody, które odprawiali podług  pogańskiego zwyczaju, na dwóch i trzech rozstajnych drogach jakby dla spokoju duszy także i bezbożne igry, które wyprawiali nad swoimi zmarłymi tańcząc z nałożonymi na twarz maskami i wywołując cienie zmarłych"

 

Z tekstów bizantyjskich i arabskich wiemy o obrzędach,  w których występowało dobrowolne lub nie, zadawanie sobie śmierci przez wdowę. Tak jak dary grobowe jest to wyrazem przekonania, że dusze nieboszczyka trzeba wyprawić na tamten świat wyposażoną we wszystko, czego może potrzebować i nie miała, po co wracać. Ważnym elementem obrzędów pogrzebowych były stypy, po staropolsku strawie, po starorusku triznie a chorwacku karminie. Stypę odprawiano w czterdzieści dni po śmierci lub w rocznice śmierci. 

 

Zapisy folklorystyczne z Polski mówią o zwyczaju pozostawiania wolnego miejsca za stołem dla zmarłego. Na Białorusi gospodarz wywołuje zmarłych przodków wypowiadając słowa “Święci dziadowie, przychodźcie do nas wieczerzać. Proszę was na wieczerzę”. Niekiedy odbywa się to przy grobie, co przyjęli i zachowali Romowie. Pośród Słowian wschodnich i południowych wierzono, że dusza, aby dostać się na tamten świat musi przejść  przez rzekę czasem po moście albo w bród. Aby ułatwić to zadanie budowano kładkę przez potok czasami z wycięciem śladu ludzkiej stopy. Wrzucano też do trumny grosz na zapłatę za przewóz.

 

Słowianie nie obawiali się dusz zmarłych,  którzy odeszli w sposób naturalny. Ich obecność była nawet pożądana. Z tej grupy wywodzą się demony ludziom przyjazne  okazujące im swą pomoc, pomnażając dobytek, chroniąc zabudowę i plon. Do tej grupy powrócę później, lecz najpierw  omówię istoty, których się bano i wystrzegano. Różne wiedźmy, zmory i upiory rekrutowały się z dusz ludzi zmarłych gwałtownie lub nieszczęśliwie  np  topielcy, dzieci niechrzczone, samobójcy, porońce, kobiety zmarłe w czasie połogu, narzeczeni zmarli bezpośrednio przed ślubem. Istoty te mają wiele cech wspólnych jak czasowa niewidzialność, ciemna lub czerwona skóra, niewielki wzrost, obfite owłosienie gęste brwi, osobliwe zęby, duże wargi, długie sutki brak lub nadmiar palców, często zwierzęce lub ptasie stopy.

 

Istoty te potrafią się przedzierzgać w zwierzęta lub ptaki. Potrafią się uprzykrzać ludziom na wiele sposobów. Najczęściej wywołując choroby. Osobliwością wyobraźni Słowian jest załaskotanie lub zagłaskanie na śmierć .Demony  duszą, straszą jękami, śmiechem, jeżdżą na ludziach, wysysają krew i mleko, odmieniają niemowlęta, męczą ciężarne kobiety a czasem nawet porywają młode dziewczyny, wchodzą w stosunki płciowe z ludźmi.

 

Wczesną pożyczką jest strzyga lub w wersji męskiej  strzyż i strzygoń. Nazwa pochodzi z łacińskiego striga i greckiego striks. Jest to inwencja słowiańska nałożona na rodzimego wampira, czy upiora.Za strzygi uważano  dusze ludzi urodzonych z dwoma duszami dwoma sercami i drugim rzędem zębów. Za strzygę uważano tez noworodki urodzone z wykształconymi zębami. Kiedy za życia zidentyfikowano strzygę wypędzano ją z siedzib ludzkich.

 

Strzygi ginęły zazwyczaj młodo i kiedy jedna dusza odchodziła druga żyła nadal i by przetrwać musiała polować. Latała więc w nocy pod postacią sowy, wysysała krew i wyżerała wnętrzności. Oprócz polowania mściła się na ludziach za krzywdy doznane za życia. Podobnie jak upiora i wampira strzygę można było zabić wbijając gwoździe lub pale w różne części ciała. Upiory napastują własną rodzinę wchodzą w stosunki z żywymi  i swoimi żonami, czym powodują korowód śmierci. Epidemia strachu wywołana serią zgonów na wsi wywoływała magiczne działania wobec zwłok uznanych za wampira czy upiora.

 

Dokonywano tego przed pochówkiem lub na zwłokach wydobytych z grobu. Rzucano do trumny mak, trumnę przygniatano głazem, czasem posuwano się do kaleczenia zwłok przebijając pierś lub głowę  dużym gwoździem lub kołkiem. Na Rusi składano upiorom ofiary próbując je przebłagać. Nazwy tych upiorów przetrwały także w nazewnictwie miejscowości w Polsce mamy Wąpiersk a pod Rypinem są Strzygi. Także dusze  niemowląt zmarłych przed chrztem, lub spędzonych płodów oraz młodych dziewcząt  potrafią być mściwe, złośliwe i wrogie gdyż chodzi im o zemstę za przerwane życie .Przyjmują one formę dzikiego piszczącego ptactwa napadającego na kobiety ciężarne i rodzące. W Bułgarii znano je, jako navi w Serbii, jako navije , Słowenii  navje a w Polsce i na Ukrainie latawce lub porońce.

 

Powróćmy teraz do duchów i demonów domu, zagrody i roli. Czyli  duchów rodzinnych opiekujących się podstawową jednostką społeczną. Duchy domu są przyjazne i pożyteczne uznawano, że  przebywają  za piecem na strychu  pod podłogą lub w chlewie, uważano je za członków rodziny. Ducha domowego nazywano po prostu  domowym lub domownikiem czasem gospodarzem i ojczulkiem. Cechowała go  gospodarność i współodpowiedzialność za dom i przychówek. Wieszczył także członkom rodziny rzeczy dobre i złe. Jeśli rodzina przenosiła się do nowego domu  uroczyście upraszano go o pójście z nimi. Domownik niekiedy pokazywał się ludziom, ale zawsze w nocy.

 

Wyobrażano go sobie, jako czarnego i rogatego, ale najczęściej  przypominał głowę rodu lub siwego starca przypominającego zmarłego dziada lub ojca ubranego oczywiście na chłopską modłę. W niektórych regionach dodawano mu żonę zwaną domachą lub domowichą, która wyłaziła spod podłogi  i przędła. Domowego odżywiano by miał silę przepędzać obce i inne szkodliwe duchy jak na przykład złośliwego  bannika, ducha łaźni lub owinnika, ducha gumna.

 

Do innych nie przychylnych duszków domowych należały  nocnice, wywołujące bóle piersi matek oraz płacz i krzyk dzieci. U nas znamy je jako płaczki a na Rusi, jako płaksy. Rosyjski  historyk Michaił N. Tichomirow wspomniał o swojej gospodyni rodem ze wsi, która co wieczór zostawiała miseczkę mleka dla domowego. Domowy potrafił także być groźny. Kiedy był niezadowolony z domowników, potrafił  swym pocałunkiem wywołać pryszcze na ustach a nawet pobiciem połamać kości. W Polsce Duch domowy znany był pod nazwa Żyrowego  (od słowa żyr, czyli tłustość).

 

Z kultem ducha domowego wśród Słowian południowych,  łączy się cześć węża domowego. Na Białorusi trzymano po domach zaskrońce. W Serbii żmija cuvakuca, co znaczy ta, co czuwa nad domem w Chorwacji jest to żmija kucarica. W Bułgarii znają stopana, który w zamian za opiekę upomina się o jedzenie. Ofiarę składa mu najstarsza kobieta zarzynając nad ogniem czarną kurę tak by krew spłynęła do dołka zakrywanego potem ziemią. Cząstki kury wraz z chlebem i winem zanoszono mu na strych.

 

Podobny zwyczaj  praktykowano w Polsce jeszcze w XII wieku.  W czasie budowy nowego domu lub studni, zakopywano w narożniku ofiarę zakładzinową w postaci czarnego koguta, jajka albo głowy zwierzęcia. Dowodem na to są wykopaliska w Szczecinie i Gdańsku, i można w tym widzieć ofiarę dla duchów domowych. Upraszając je w ten sposób  o opiekę nad całym grodem.

 

Ofiara zakładzinowa znaleziona pod wałem grodu z VIII wieku w Bonikowie, składała się z kilku garnków z kaszą, zbożem, mięsem i napojami. Do zapożyczeń germańskich należą znane w Wielkopolsce , Czechach w Słowenii  skrzaty  (z germańskiego  scrato) podobnie polski chobold pochodzi od germańskiego  kobold,  lecz są to zapożyczenia dosyć późne i pochodzą z czasów pełnego średniowiecza. Do zapożyczeń  bałtyjskich i ugrofińskich należą krasnoludki , kraśniaki i małoludki.

 

Ważne miejsce w demonologii  Słowian zajmuje południca.  Jest to demon kobiecy  powstający z wiru powietrznego. Pokazuje się w samo południe w najgorętszej porze dnia.Południca może być  niebezpieczna dla pracujących w polu. Południca zwykle przechadza się miedzami łamiąc ludziom karki. Mimo to miała za zadanie ochronę zboża.

 

W Turcji odkryto starożytną bramę Plutona

Według informacji agencyjnych przed kilkoma dniami dokonano zadziwiającego odkrycia. Zespół archeologów z Włoch i Turcji odkrył coś, co jak twierdzą może być mitologiczną Plutona. Archeolodzy potwierdzili istnienie "bramy piekielnej" o której wspominało wielu historyków z epoki.

 

Odkrycia dokonał zespół naukowców kierowany przez profesora Francesco D'Andria z włoskiego Uniwersytetu Salento. Archeolodzy prowadzili wykopaliska przed przebudową drogi do gorących źródeł. Przypadkowo natknęli się na tak zwany "portal do piekła." Odkryto ruiny budowli oraz jaskinię, z której wydobywał się trujący gaz o wysokiej zawartości dwutlenku węgla. Według historyków, budynek powstał w znajdującym się tam w czasach starożytnych mieście Hierapolis zwanym obecnie Pamukkale i wspominają o nim liczne przekazy.

 

Podczas wykopalisk w okolicy jaskini znaleziono pozostałości świątyni w tym kolumny jońskie z nazwami bogów rzymskich. Między innymi Persefony, bogini płodności i królestwa zmarłych, oraz Plutona, władcy zaświatów. Odkrycie potwierdziło to, o czym mówił grecki historyk i geograf Strabon, który żył na przełomie naszej ery.

"Jest tam taka gęsta mgła, że ​​każdy, kto wchodzi do jaskini, nie może zobaczyć ziemi pod stopami i pada martwy. Gdy wpuściłem tam kilka par wróbli natychmiast padły." pisał Strabon.

Włoscy naukowcy potwierdzili, że para faktycznie jest śmiertelna dla zwierząt. Według D'Andrii, kilka ptaków, które próbowały się zbliżyć do tego miejsca zdechły z powodu zatrucia dwutlenkiem węgla. Naukowcy jeszcze nie weszli do jaskini.

 

Według opisów Strabona, starożytni Rzymianie również obawiali się wejść do tej jaskini. W bezpośrednim sąsiedztwie pozostawiono tylko kapłana, który składał ofiarę bogom. Pozostali obserwowali ceremonię, stojąc na schodach.  Strabon napisał również, że niektórzy Rzymianie spali w pobliżu jaskini, mając nadzieję znaleźć oświecenie, ponieważ para emitowana stamtąd powodowała halucynacje.