Kwiecień 2014

Goralenvolk, wstydliwy epizod polskiej historii

Polacy słusznie dumni są ze swej postawy w czasie II Wojny Swiatowej. Pojęcie honoru i patriotyzm okazały się wartościami, które powstrzymywały Polaków od masowej kolaboracji z okupantem, tak powszechnej w innych krajach znajdujących się pod okupacją niemiecką. Niemcy swietnie zdawali sobie  sprawę, że namówienie Polaków do kolaboracji jest niemożliwe i szczególnie okrutnie traktowali ludność Generalnego Gubernatorstwa.

 

Jednak zanlezli się tacy którzy w nowych realiach okupacji widzieli swoją szansę i zaproponowali Niemcom swe usługi. Ciemną plamą naszej historii i plamą na honorze całej Polski była kolaboracja z okupantem niektórych działaczy góralskich na Podhalu, tworzących wyimaginowany Goralenvolk.

 

Według koncepcji forsowanej przez Niemców i działaczy góralskich, Górale byli potomkami jednego z plemion germańskich niegdyś zamieszkujących tereny obecnej Polski. Dowodem na to miały być germańsko brzmiące nazwy niektórych miescowosci na Podhalu jak na przykład Frydman czy Grywałd.

 

Górale także mieli należeć do innego typu rasowego niż Polacy. Także swastyka przecież niegdys popularny symbol wśród wszystkich ludów słowiańskich a mocno zakorzeniony w ornamentyce Podhala miał być dowodem na germańskie pochodzenie Górali.

 

Niemcy prawdopodobnie sami nie wierzyli w te brednie, lecz postanowili użyć ich do wywołania rozłamu i konfliktu w społeczeństwie polskim. Do czołowych propagatorów Goralenvolku należał dr Henryk Szatkowski przedwojenny działacz sanacyjnego Obozu Zjednoczenia Narodowego oraz  Wacław Krzeptowski przedwojenny lider Stronnictwa Ludowego w Nowym Targu.

Powyżej Hans Frank w towarzystwie Wacława Krzeptowskiego w czasie wizyty w Zakopanem

7 listopada 1939 r  Wacław Krzeptowski na czele delegacji góralskiej uczestniczył na Wawelu w uroczystości objęcia przez Hansa Franka urzędu generalnego gubernatora. W trakcie ceremonii Krzeptowski w imieniu górali przywitał Hansa Franka i podziękował za „oswobodzenie Górali od ucisku władz polskich” wręczył mu pamiątkową odznakę oraz pozłacaną pamiątkową ciupagę. Obecność delegacji  na Wawelu wywołała w społeczeństwie polskim odrazę i oburzenie a  samą uroczystość nazwano „hołdem krakowskim”.

 

Kilka dni później sam Hans  Frank złożył wizytę w udekorowanym swastykami Zakopanem. Gdzie złożył deklarację, że „rząd Rzeszy Niemieckiej zawsze dbał o dobro swych mniejszości” i „skończyły się czasy prześladowania Górali” a także wyraził poparcie dla samostanowienia Górali „uczyni zadość woli Górali, którzy chcą stanowić odrębny szczep”.

 

29 listopada 1939 r Wacław Krzeptowski zwołał posiedzenie przedwojennego Związku Górali który zaakceptował idee Goralenvolku i przekształcił Związek Górali w Goralenverein. Trzeba jednak zaznaczyć, że odbyło się to pomimo sprzeciwu niektórych przedwojennych działaczy w tym byłego przewodniczącego Henryka Walczaka. Wkrótce najgłosniejsi przeciwnicy transformacji zostali aresztowani i współpraca ruszyła pełną parą.

Delegacja Goralenvolku na Wawelu

Wiosną roku 1940 roku powstała szkoła powszechna (Goralische Volksschule), szkoła zawodowa (Goralische Berufschule fur Volkskunst) oraz klub sportowy (Goralische Heimatsdients). Przedstawiono także Niemcom projekt flagi, który nie został przez nich zaakceptowany. Współpraca owocuje w postaci małych korzysci takich jak zezwolenie na posiadanie odbiorników radiowych, co było przestępstwem karanym śmiercią na innych terenach okupowanej Polski. Po wizycie na Podhalu Heinricha Himmlera udało się wynegocjować uwolnienie 200 z ogólnej liczby 5000 żołnierzy pochodzących z Podhala  przebywających w obozach jenieckich.

 

W czerwcu 1940 roku przeprowadzono na Podhalu spis powszechny poprzedzony akcją agitacyjną na rzecz Goralenvolku. W spisie przynależność do Goralenvolku zadeklarowało około 18% populacji. Pojawienie się nowego „narodu” wymagało wymiany dokumentów. Na 150 tys wydanych kennkart 30 tys stanowiły niebieskie kennkarty oznaczone dużą literą G, reszcie wydano standardowe szare kennkarty wydawane Polakom grożąc, że ci co odmówili przyjęcia góralskiej kennkarty zostaną deportowani z Podhala . W Zakopanem przyjęło ją 23% mieszkańców a w Nowym Targu 33% rekord pobiła Szczawnica gdzie Goralenvolk kennkarte przyjęło aż 92% ludzi.

 

Wyniki te można uznać za sukces choć nie jestem pewien czy są one zasługą pragmatycznej postawy mieszkańców Podhala, którzy przyjęli postawę „dla swiętego spokoju wezmę papier, który jest tylko papierem” czy rzeczywiście istniało tam szczere poparcie dla Goralenvolku. Duży wpływ na decyzję ludzi mógł mieć fakt, że przyjęcie niebieskiej góralskiej karty wiązało się z obniżeniem płaconego podatku a także dostępem do lepszego zaopatrzenia w żywność co wobec głodowej sytuacji na Podhalu było poważnym argumentem. Kłamstwem natomiast okazała się obietnica Niemców i  Wacława Krzeptowskiego, że niebieska karta będzie chronić od wywózki na roboty przymusowe.

 

20 lutego 1942 roku zawiązano Komitet Góralski (Goralische Komitee) który stał się namiastką i zaczątkiem do utworzenia rządu Państwa Góralskiego (Goralenlandu). Komitet odpowiadał za współprace z władzami GG, problemy socjalne, edukację i zaopatrzenie. W rzeczywistości działania tego marionetkowego ciała poza wydawaniem kennkart były całkowicie fasadowe.

 

Wraz z końcem 1944 roku działalność kolaborantów załamała się całkowicie z powodów nastrojów społecznych, najlepiej zobrazowanych przez popularną na Podhalu w tamtym okresie przyśpiewkę adresowaną do Krzeptowskiego „Oj Wacus, Wacus, będziesz wisiał za cós”. Sami Niemcy doszli do wniosku, że dalsze popieranie tego sztucznie rozdmuchiwanego projektu nie ma sensu i na jesieni 1944 roku próbowali aresztować Krzeptowskiego który  przeszedł na Słowację gdzie walczył po stronie Słowaków w powstaniu przeciw Niemcom.

 

W Grudniu 1944 roku przybyła na Podhale grupa dywersyjna z oddziału AK „Chełm” dowodzona przez por Tadeusza Studzińskiego „Kurzawa”. Jednym z ich pierwszych zadań było wykonanie wyroku śmierci na Wacławie Krzeptowskim. 20 stycznia 1945 roku po tym jak Krzeptowski powrócił z ukrycia w górach został zlokalizowany w swym domu, partyzanci wywlekli zdrajcę z kryjówki i powiesili byłego Goralenfuhrera na gałęzi drzewa stojącego na jego posesji. Inni działacze Goralenvolku tacy jak Witalis Wieder (kapitan przedwojennego Wojska Polskiego i agent Abwehry) oraz dr Henryk Szatkowski uciekli razem z Niemcami unikając odpowiedzialności.  Józef Cukier zastępca Krzeptowskiego został na Podhalu, skazano go na 15 lat wiezienia. Od wyroku śmierci uratowali go mieszkańcy Zakopanego (w tym miejscowi Żydzi, których ratował) wstawiając się za nim u władz.

Ciekawym rozdziałem z historii Goralenvolku jest próba formowania Góralskiego Legionu SS (Goralische Waffen SS Legion). Już w 1939 roku Hans Frank skierował do Wacława Krzeptowskiego prosbę o sformowanie honorowej warty do służby na Wawelu oraz przy grobie Marszałka Józefa Piłsudskiego. Perspektywa dobrze płatnej pracy skusiła kilku ochotników. Początkowo zostali oni skierowani do pracy jako portierzy w prowadzonym przez Niemców hotelu Pod Baranami. Po pewnym czasie zostali bez pytania o zgodę umundurowani i wcieleni  do pułku SS „Totenkopf”.

 

Widać służba w SS nie przypadła im do gustu gdyż po kilku miesiącach tylko dwóch z nich pozostało w jednostce, reszta uciekła lub załatwiła sobie zwolnienie lekarskie orzekające niezdolność do służby wojskowej. Ta pierwsza raczej niesmiała i nieudana próba robienia z górali ss-manów nie zniechęciła Niemców ani tym bardziej kolaborantów do podjęcia kolejnej większej próby.

 

Latem 1942 roku ruszyła akcja agitacyjna zachęcająca młodych Podhalan do wstępowania do SS odzew był i tym razem nikły zwłaszcza, że w tym okresie ochotnicy mieli być skierowani do ukraińskiej dywizji „Galizien” co świadczy o całkowitym braku rozeznania Niemców w realiach stosunków narodowych tej części Europy.

 

Ochotników do Legionu Góralskiego w sile batalionu miała zwabić obietnica zwiększonych przydziałów żywności dla ich rodzin a także zwolnienie rodzin z wyjazdu na przymusowe roboty oraz wypuszczenie krewnych przetrzymywanych w więzieniach. Kiedy ochotnicze metody werbunkowe zawiodły z każdej wsi wyznaczono przymusowy kontyngent.

 

Ostatecznie przed komisją werbunkową w Sali Hotelu Morskie Oko stanęło 410 kandydatów. Po badaniach lekarskich pozostało ich 300, w większości przypadków powodem odrzucenia kandydata była choroba weneryczna.

 

Dziwny przebieg miała odprawa i załadunek „ochotników” do pociągu którym mieli się udać na szkolenie na poligonie w Trawnikach. Górali upito i na siłę wepchnięto do pociągu, kiedy ci trochę wytrzezwieli i dotarło do nich co się dzieje połowa wyskoczyła pod Makowem Podhalańskim z jadącego pociągu.

Odrzucona przez Niemców propozycja flagi Goralenlandu.

Tym sposobem do Trawnik dotarło tylko 140 górali z których  po krótkim czasie sami Niemcy zwolnili 21 a 19 innych zdezerterowało. Ci którzy pozostali w obozie szkoleniowym popadli w konflikt z Ukraińcami odbywającymi tam przeszkolenie, apogeum tego konfliktu była regularna bijatyka z Ukraińcami. Po tym wydarzeniu Niemcy na dobre zrezygnowali z planów utworzenia Legionu Góralskiego SS a uczestników bójki wysłano na roboty do Rzeszy.

 

Fiasko całego projektu doskonale konkluduje ocena górali wyrażona przez wysokiego dowódcę SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie Fridricha.

„Górale w żaden sposób nie różnią się od Polaków, a nawet przeciwnie, na podstawie naszych trwających już trzy i pół roku obserwacji, należy ich ocenić gorzej niż Polaków Skoro nie da się uczynic z górali nawet wartowników na terenie GG, należy zaniechać prób ich wcielenia do Waffen SS”

Epizod kolaboracji na Podhalu to haniebna plama na naszej historii, jednak nie przesłania ona  faktu, że większość Podhalan wykazała się patriotyzmem i lojalnością wobec Polski i nigdy nie poparła idei  Goralenvolku.  Wręcz przeciwnie wielu z nich aktywnie brało udział w konspiracji i w walce z okupantem.

 

 

 

Atlit Yam, zatopiona neolityczna osada

U wybrzeży Izraela niedaleko małej wsi Atlit znajduje się zatopiona neolityczna osada zwana Atlit Yam. W swietnie zachowanej osadzie sprzed 9000 tysięcy lat odnaleziono znajdujący się w centrum osady tajemniczy megalityczny krąg oraz kilkadziesiąt nienaruszonych grobów. Atlit Yam jest jednym z najstarszych i największych zatopionych osad dotychczas odnalezionych. To rzadkie znalezisko pozwoliło rzucić nowe światło na codzienne życie ludzi w epoce neolitu.

 

Atlit Yam znajduje się obecnie na głębokości 12m i pokrywa obszar 40.000 m2. Osadę odkrył w 1984 r archeolog Ehud Galili specjalizujący się w archeologii podwodnej. Od czasów odkrycia do dzisiaj przeprowadzono wiele ekspedycji badawczych. Odkrywając dużą liczbę domostw, wykonaną w kamieniu studnie, miejsce kultu i  wyłożony kamieniem plac. W trakcie wykopalisk odkryto także kilkadziesiąt szkieletów ludzkich, tysiące artefaktów wykonanych z drewna, kamienia oraz kosci.

 

W centrum osady znajduje się kamienny krąg ułożony z megalitów których wysokość wacha się od 1m do 2m z których najcięższy waży 600kg. W centrum  kręgu znajdowało się  źródło wody co jest interpretowane jako miejsce kultu wody. Obok kręgu znajduje się druga mniejsza struktura kamienna, składająca się z trzech owalnych megalitów o wysokości od 160cm do 180cm. Dwa z megalitów noszą slady bruzd formujących się w antropomorficzne figury.

                  Powyżej zatopiony krąg kamienny w Atlit Yam oraz współczesna rekonstrukcja

 

Wspomniana  wczesniej studnia ma głębokość 5.5m, na jej dnie archeolodzy odkopali grubą warstwę uszkodzonych przedmiotów oraz kosci zwierzęce. Wskazuje to, że studnia w ostatnim okresie istnienia osady została zamieniona w  śmietnik. Zmiana przeznaczenia studni spowodowana została prawdopodobnie przez podnoszący się poziom morza i zasolenie słodkiej wody.

 

Odnalezione przedmioty pozwalają nam zbudować obraz życia prehistorycznych ludzi. Badaczom udało się wyodrębnić ponad sto gatunków roślin które mieszkańcy osady uprawiali i zbierali. Wśród szczątków zwierzęcych znalazły się kosci owiec, kóz, swiń, psów a także bydła rogatego. Kosci zwierząt dzikich znalazły się w mniejszości co wskazuje, że w tym okresie myślistwo było już tylko uzupełnieniem i rozpoczął się dla mieszkańców regionu etap przejscia z koczowniczego trybu życia charakterystycznego dla myśliwych i zbieraczy do osiadłego rolniczego trybu życia.    

 

Dodatkowo odnaleziono ponad 6000 kosci ryb co wskazuje, że rybołówstwo było ważną dziedziną życia mieszkańców osady. Wiele z męskich szkieletów odnalezionych na cmentarzysku w osadzie nosi slady uszkodzeń uszu co mogło być spowodowane systematycznym nurkowaniem w zimnej wodzie.

                                         Powyżej studnia w osadzie Atlit Yam

 

Posród 65 ludzkich szkieletów odkrytych w grobach na obrzeżach osady i pod klepiskiem  niektórych domów, dwa okazały się szczególnie ciekawe. Dwa szkielety jeden należący do dorosłej kobiety a drugi do małego dziecka noszą slady gruźlicy, co czyni  je najstarszym znanym przypadkiem gruźlicy na swiecie. Rozmiary kosci dziecka i uszkodzenia wywołane przez chorobę wskazują, że matka zaraziła gruzlicą swe dziecko krótko po narodzinach.

 

Do dzis trwa debata w kręgach naukowych co spowodowało około 9000 lat temu zniszczenie osady lub porzucenie jej przez mieszkańców. Włoska badaczka z Narodowego Instytutu Geofizyki i Wulkanologii w Pizie Maria Pareschi twierdzi, że około 9000 lat temu w wyniku erupcji doszło do  obsunięcia się wschodniej części wulkanu Etna co mogło wywołać tsunami będące w stanie dosięgnąć wschodnie wybrzeże Morza Śródziemnego. Zmagazynowana pieczołowicie duża ilość ryb odnaleziona w osadzie może wskazywać na to, że osadę opuszczano w pospiechu uciekając przed kataklizmem.  

 

 

Ramy czasowe kataklizmu i porzucenia osady przez mieszkańców się zgadzają. Jednak jak twierdzi Galili i inni naukowcy, wskazując na wysoki stopień zachowania osady nie ma solidnych dowodów na to, że tsunami zniszczyło osadę. Jako alternatywne wytłumaczenie dla teorii włoskiej badaczki wysuwają tezę, że ocieplenie klimatu mające miejsce 8000 lat temu  spowodowało topnienie lodowców i stopniowe podnoszenie się poziomu mórz i oceanów co zmusiło mieszkańców do porzucenia swej osady.

Dżuma, jeździec apokalipsy

Czarna śmierć  pustoszyła Europę w połowie XIV w. , zabijając miliony ludzi. Powszechnie uznaje się, że plaga roznoszona była przez pchły pasożytujące na szczurach. Jednak badania licznych szkieletów odnalezionych ostatnio w Londynie w czasie prac budowlanych w dynamicznie rozwijającym się miescie sugerują, że choroba która zabiła szacunkowo nawet 60% populacji europejskiej przenoszona była drogą powietrzną i dlatego rozprzestrzeniła się tak szybko

 

Niektórzy z naukowców w tym Dr Tim Brookes z Public Health England, twierdzą, że plaga rozszerzała się zbyt szybko aby można było uznać, że głównym czynnikiem przenoszącym chorobę były pchły i szczury. Tak szybkie rozprzestrzenianie się choroby mogło odbywać się poprzez kichanie i kaszel infekując płuca niedożywionych ludzi, większość zainfekowanych umierała w cztery dni od zarażenia.

Naukowcy byli w stanie pobrać z zębów odnalezionych ofiar plagi, DNA chorobotwórczej bakterii Yeresinia pestis (pałeczka dżumy) . W czasie badań porównano zachowane DNA średniowiecznej dżumy ze szczepem bakteryjnym, który w 2013 zabił 60 osób na Madagaskarze. Kody DNA okazały się prawie identyczne. Ku zaskoczeniu naukowców średniowieczny szczep nie był bardziej złosliwy niż współczesna wersja choroby.

 

Czarna śmierć prawdopodobnie pojawiła się początkowo w centralnej Azji  i wraz z karawanami kupieckimi,  jedwabnym szlakiem przeniosła się przez kupieckie miasto Kaffa na  Krymie  do basenu Morza Śródziemnego. Kroniki odnotowały, że  mongolska armia Dżanibeka oblegająca Kaffę miała być dziesiątkowana przez tą chorobę. Napastnicy katapultowali do miasta zwłoki zmarłych. Uciekający z miasta na 12 galaerach kupcy genueńscy przywiezli chorobę na Sycylię i do Marsylii skąd ta łatwo już rozprzestrzeniła się po Europie zbierając żniwo nie zważając na klasę społeczną zabijając jednakowo władców, kler i pospólstwo.

W Europie choroba znalazła doskonałe warunki do rozwoju. Po okresie dostatku i rozwoju w XI i XIII w  na początku XIV w rozpoczęła się w Europie tak zwana mała era lodowcowa spowodowana prawdopodobnie przez gigantyczną erupcję wulkanu Tarawera w Nowej Zelandii. Chmura pyłu wulkanicznego wyrzuconego do atmosfery  przez wulkan,  spowodowała globalne ochłodzenie na okres  kilkunastu lat powodując załamanie produkcji rolnej. Niedobory żywności zapoczątkowały w 1315 r trwający kilkadziesiąt lat z małymi przerwami okres znany w historii Europy jako wielki głód.

 

Innym czynnikiem sprzyjającym rozprzestrzenianiu się choroby w Europie była trwająca Wojna stuletnia pomiędzy Francją i Anglią, którą można nazwać pierwszą wojną ogólnoeuropejską. Przemieszczające się masy ludności uciekające przed działaniami wojennymi oraz przemieszczające się armie oraz  grupy najemników z wielu państw europejskich roznosiły chorobę po całym kontynencie. 

Niedobory żywności nie tylko na wsi ale przede wszystkim w przeludnionych miastach z niewydolnym systemem sanitarnym spowodowały, że Europa była doskonałym środowiskiem dla zabójczej choroby. Do roku 1353 niemal cały obszar Europy objęty był plagą. Tylko nieliczne regiony takie jak Polska, Kraj Basków i niektóre miasta w Belgii oszczędzone zostały przez chorobę. Nie ma na to dowodów lecz niektórzy historycy twierdzą, że Kazimierz Wielki zastosował na naszych granicach kordon sanitarny co uchroniło nasz kraj od spustoszeń powodowanych przez plagę. Nawroty czarnej śmierci powtarzały się w Europie aż do XIX w lecz już nie taką skalę jak w latach 1346-1353.  Minęło 150 lat zanim populacja Europy powróciła do poziomu  sprzed plagi.

 

Rozprzestrzenianiu się choroby próbowano zapobiegać na różne sposoby. Myto  octem będące w ciągłym obiegu monety, na rogach ulic rozpalano ogniska w których palono przedmioty należące do zakażonych, domostwa dezynfekowano siarką i okadzano wonnymi ziołami. Na ulice ludzie wychodzili w maskach przypominających głowę ptaka. Do przedniej części maski wkładano zioła które miały pełnić rolę filtra chroniącego od morowego powietrza.

W leczeniu choroby używano pigułki  swiętego Rocha (medykament z glinki nazwany tak na czesć patrona chorych na dżumę) ziele świętego Jana i czosnek. Wierzono, że kozi odór odstrasza pchły więc i to stosowano w terapii. Za antidotum poczytywano róg jednorożca! Ale też preparat wykonany z wątroby kozła, rybie łuski, serce ropuchy i skórę węża.

 

Epidemia czarnej śmierci miała wpływ nie tylko na demografię kontynentu. Choroba odcisnęła swe piętno na wielu aspektach życia społeczeństw w Europie. Podupadło rzemiosło i handel oraz pojawiła się inflacja co spowodowało głęboki kryzys ekonomiczny i niepokoje społeczne. Zwłaszcza wśród klas najniższych, najbardziej cierpiących w tych trudnych czasach.

 

Na wsi gdzie w  wielkich majątkach ziemskich należących do kleru i arystokracji  brakowało rąk do pracy dochodziło do buntów chłopstwa gnębionego przez coraz to nowe podatki. W 1358 r we Francji doszło do wielkiego powstania ludowego zwanego „żakerią” buntownicy plądrowali majątki szlacheckie i koscielne udało im się nawet zająć także zrewoltowany Paryż. Podobnie w Anglii w 1381 zbuntowani chłopi pod wodzą  Wata Tylera opanowali wiele miast w tym Londyn domagając się równości i zniesienia poddaństwa, oba powstania zostały krwawo stłumione.

                       Powyżej grafika Danse macabre z 1493 r autor Michael Wolgemut 

 

Epidemia postrzegana często przez ludzi jako kara za grzechy zesłana przez Boga. Spowodowała pojawienie się bractwa religijnego flagelantów czyli biczowników nawołujących do pokuty i odnowy religijnej. Początkowo pozytywnie postrzegany i wspierany przez kosciół ruch flagelantów, z czasem uznany został za heretycką sektę.  Tropiony przez inkwizycję został zmuszony do zejścia do podziemia z powodu głoszenia haseł anty feudalnych oraz potępiających korupcję  i zepsucie w kosciele.

 

W sferze kultury, sztuki i filozofii nastąpił natomiast rozkwit, w czasach największego nasilenia epidemii tworzyli między innymi poeci i pisarze tacy jak Giovanni Boccaccio i Francesco Petrarka. Boccaccio w swym Dekameronie uznanym za największe osiągnięcie wczesnej prozy włoskiej napisanej w lokalnym dialekcie florenckim. Umieszcza grupę młodych arystokratów którzy chowając się przed zarazą  w odizolowanym miejscu, dla zabicia nudy opowiadają sobie tragiczne i miłosne historie. W malarstwie pojawiają się apokaliptyczne motywy końca swiata i tańca śmierci „danse macabre”. 

 

 

 

Życie codzienne Słowian cz4

W kolejnej częsci cyklu życia codziennego Słowian pora przyjrzeć się pracom w polu i roślinom, które uprawiali nasi przodkowie. Mimo, że lasy i wody były bogate i dostarczały ludności różnorakie dobra, najważniejszą gałęzią gospodarki Słowian było rolnictwo. Nawet na Rugii i Pomorzu tak mocno związanych z morzem głównym źródłem utrzymania były produkty rolne. Pozyskanie plonów wymagało olbrzymiego nakładu ciężkiej pracy. Było także niebezpieczne z powodu włóczących się po miedzach południc czasem duszących, drzemiących i  zmęczonych żniwiarzy :)  Wydajność pól była niska z powodu początkowo prymitywnych metod i technik uprawy. Dlatego nasi przodkowie cenili zboże na równi niemal z kosztownościami. W razie wrogiego najazdu zboże zakopywano starając się je ukryć. Wróg starał się spustoszyć pola i zagarnąć lub zniszczyć zebrane plony wiedząc, że zmusi w ten sposób najechanych do uległości. Wspomina o tym kronikarz w  Roczniku Fuldyjskim  w części dotyczącej walk Karola Wielkiego z Serbami połabskimi „ …kiedy zniszczył zboże i pozbawił wszelkiej nadziei na  żywność, podbił ich raczej głodem aniżeli mieczem”  Podobne relacje o niszczeniu zasiewów przytacza Menander Protektor, bizantyjski  pisarz opisujący zmagania Bizantyjczyków i Słowian w VI w. Najprostszym sposobem uprawy,  na terenach lesistych było wypalanie lasu. W tak użyźnionej ziemi tylko powierzchownie spulchnionej siano zboże. Przede wszystkim proso które dobrze udawało się w takich warunkach. Wypalony fragment puszczy uprawiano przez kilka lat aż do całkowitego wyjałowienia. Wtedy wypalano kolejny skrawek puszczy a stare pole stało odłogiem, porastając chwastem używane czasem jako pastwisko. Po kilkunastu lub kilkudziesięciu latach można było takie pole wziąć ponownie pod uprawę. Na lepszych glebach od połowy X w stosowano bardziej zaawansowaną metodę trójpolową . Polegała ona na podziale całej ziemi uprawnej na trzy części, jedną obsiewano oziminą drugą zbożem jarym a trzecia pozostawiano ugorem. Następnego roku przesuwano  odpowiednie zasiewy na następne pole by po trzech latach powrócić do punktu wyjscia. Tak rotowana ziemia miała szansę odpocząć, dając lepsze plony. Podstawowym narzędziem używanym do uprawy roli było radło. Radło spulchniało glebę do kilkunastu centymetrów, ryjąc bruzdę w ziemi, miało jednak wadę, nie odwracało skib. Tą ważną czynność zapewniającą dramatyczny wzrost wydajności uprawianej ziemi zapewniał pług wyposażony w lemiesz i odkładnicę stosowany od XIII w . Radło czy pług ciągniony był zwykle przez parę wołów rzadziej przez konie.Do schyłku X w jak już wspomniałem najczęściej uprawianym zbożem było proso. Wspomniał o tym Ibrahim ibn Jakub, który stwierdził.                                 „…Słowianie najwięcej sieją prosa” Wiemy o tym także z wykopalisk archeologicznych w których plewy prosa odnaleziono w każdym stanowisku z epoki. Na czarnoziemach uprawiano pszenicę w kilku odmianach, jej obfitość na Pomorzu odnotował żywotopisarz Ottona z Bambergu. Żyto uprawiano rzadko, sytuacja zmieniła się w XI-XII wieku kiedy uprawa tego zboża upowszechniła się wypierając z pól proso. Przed upowszechnieniem się uprawy żyta, czasami wysiewano żyto wymieszane razem z pszenicą zabezpieczając się w ten sposób przed nieurodzajem pszenicy. Zawsze powszechny w uprawie był jęczmień, zwłaszcza wielorzędowy. Owies pojawia się najpóźniej i początkowo w formie raczej przypominającej chwast niż zboże. Z czasem zapotrzebowanie na obrok dla wierzchowców spowodowało zwiększenie uprawy tej rośliny i polepszenie jakości. Praca przy żniwach była zazwyczaj zajęciem kobiet, choć i mężczyzni w nich uczestniczyli gdy czas naglił lub pogoda groziła gwałtownym załamaniem. Zboże żęto żelaznymi sierpami z drewnianą rękojeścią, kosy wtedy jeszcze znano. Pewien rodzaj kosy o krótkim a szerokim ostrzu zwany półkoskiem służył tylko do koszenia trawy. Czas żniw mobilizował wszystkich mieszkańców wsi, także w posiadłościach możnych wszyscy domownicy stawali do pracy  zdarzało się, że nawet pani domu imała się sierpa. Wiemy to z relacji misjonarzy prowadzących akcję chrystianizacyjną  w okolicach Kamienia. Odnotowali oni z oburzeniem, że nakazawszy ludności dzień swięty przykładnie swięcić  pewna bogata wdowa tak przemówiła do swej czeladzi wahającej się czy wyruszyć w pole. „ …chodzcie zeżnijcie mi pola moje. Jest to przecież pożyteczniejsze niż próżniaczyć dla tego, nie wiadomo czyjego nowego Boga. Cóż mamy z nim wspólnego? Czyż nie widzicie, jakie dobra i jakie bogactwa dali nam bogowie nasi? Przez ich to hojność mamy pod dostatkiem wszystkiego, czego nam potrzeba, toteż porzucenie ich czci ciężką jest zniewagą. Chodzcie więc jak rzekłam sprzątać nasze zboża. A żebyście się mniej bali, przygotujcie mi wóz: sama udam się z wami w pola na żniwa” Gdy dotarli na pole pani zakasała rękawy, podpasała suknię i zaczęła żąć zboże, wtedy to miał ja razić piorun cudownie objawiając moc Boga chrzescijan i karząc grzesznicę. Jak pisze dalej misjonarz. „I  nie mogli jej wyjąć ani sierpa ani zboża z ręki stała bowiem niby gmach w ziemię utkwiony lecz wnet wyzionęła zbrodniczą duszę do ognia piekielnego” Wbrew intencjom kronikarza opis ten stał się pierwszym opisem letniego dnia żniwnego na ziemiach Słowian. Podobne opisy powracają często na kartach Żywotów Ottona z Bambergu. Na przykład pod Wolinem  ogień miał spalić całe zboże scięte i stojące jeszcze na polu, karząc w ten sposób wieśniaków za prace w dzień swiętego Wawrzyńca tj 10 czerwca. Jakis czas potem misjonarze przyłapali ponownie parę wieśniaków pracujących w poniedziałek 15 sierpnia a wiec w dzień Panny Marii, zrugali ich za ten świętokradzki występek ale chłop ciągle się skarżył w te słowa.„wczoraj z powodu niedzieli nie wypadało pracować, a oto i dzis nakazujecie próżniaczyć. Cóż to za nauka, która ludzi każe odrywać od rzeczy niezbędnych i dobrych? Jak że więc będziemy mogli zebrać nasze płody? Myslę, że zazdrościcie nam naszych pożytków” Także ta bluzniercza mowa miała zostać pokarana gwałtowną śmiercią a zwłoki jak relacjonuje misjonarz wystawiono na widok publiczny w kosciele z sierpem i zbożem w rękach  jako dowody rzeczowe. Powróćmy jednak do głównego tematu czyli uprawy ziemi. Wymłócone cepami ziarno przechowywano w specjalnie ku temu przygotowanych jamach  wymoszczonych dla izolacji plecionką lub mieszczących ogromne gliniane naczynie albo drewnianą skrzynie. W Szczecinie odnaleziono taki schowek z XII w mieszczący 40kg ziarna. Oprócz zbóż uprawiano oczywiście  też inne rośliny. Często sadzony był bób, groch rzadziej soczewica i wyka. Sporą częsć pól zajmował len ceniony za włókno i siemię  lniane, uprawiano też konopie ważne dla rybaków gdyż wykonywano z niego sieci, liny i ożaglowanie dla staków i łodzi. Badania archeologiczne poświadczają też uprawę maku, ogórków i marchwi z roślin okopowych uprawiano rzepę i buraki do pracy w ogrodzie używano rydli oraz motyk.Obok uprawy roślin ogromną rolę w zaspokajaniu potrzeb żywnościowych Słowian odgrywała hodowla zwierząt,  która pochłaniała mniej wysiłku społecznego niż uprawa ziemi. Przez znaczną częsć roku zwierzęta pozostawały po gołym niebem, spędzane tylko na zimę do zamkniętych pomieszczeń. Czasami młody inwentarz szczególnie wrażliwy na ciężkie warunki klimatyczne, zimował z właścicielem w izbie mieszkalnej w wydzielonej  ku temu części. Jesienią następował ubój pewnej częsci  swiń i bydła z powodu  trudności w zapewnieniu dostatecznej ilości paszy.  Najczęściej hodowanym zwierzęciem była mało wymagająca dobrze pleniąca się   swinia, dopiero w XII-XIII wieku swinia oddaje prymat bydłu rogatemu. Tak swinie jak i bydło rogate wykazywało wiele cech prymitywnych niewiele odróżniających je od ich dzikich przodków. Poziom utuczenia swiń był raczej niski tak jak mleczność krów. Z wykopalisk archeologiczny dowiadujemy się, że dużą popularnością w hodowli cieszyła się owca także początkowo w prymitywnej formie pierwotnej  zwanej owcą błotną lub miedzianą, dopiero w XIII w większych posiadłościach feudalnych wprowadzono do hodowli bardziej szlachetne gatunki dostarczające wełnę wysokiej jakości. Z czasem wraz z rozwojem feudalizmu i powiększania się książęcej drużyny zbrojnej zwiększyło się zapotrzebowanie na konie. Początkowo tak jak w przypadku innych zwierząt były to konie raczej małego wzrostu podobne do tarpana, wytrzymałe i odporne na prymitywne warunki. Hodowla koni odbywała się w specjalnych stadninach specjalizujących się w hodowli tego drogiego i wymagającego wysokiej jakości paszy zwierzęcia. Z tego powodu koń należał do inwentarza posiadanego przez najbogatszych członków społeczeństwa i raczej ciężko go było szukać w chłopskiej zagrodzie. Świadectwo hodowli koni przetrwało do naszych czasów w nazewnictwie wsi i osad sięgających swymi początkami do czasów wczesnego średniowiecza. W całej Polsce można znaleźć nazwy wskazujące na profil hodowli na przykład Koński Ostrów pod Gdańskiem czy Kobyli Łęg, Kobylanka, Kobylnica pod Szczecinem. Kronikarze  odwiedzający tereny obecnej Polski także zwrócili uwagę na dużą ilość dzikich koni żyjących w lasach zaliczając je do dóbr tego kraju.       Udział mężczyzny w żniwach :) W następnej części cyklu zajmę się pracami w lesie i na wodzie, zapraszam.  

Grobowiec sprzed 4400 lat odkryto w Egipcie

Czeski zespół archeologiczny pod kierownictwem Miroslava Barta, dokonał odkrycia dobrze zachowanego szkieletu wysokiego rangą urzędnika egipskiego z czasów piątej dynastii (2465-2325 p.n.e), odkrycia dokonano w miejscowości Abusir koło Kairu. Szczątki należą do mężczyzny o imieniu Nefer piastującego wiele ważnych stanowisk na dworze faraona Neferirkare.

 

Szczątki urzędnika odnaleziono we wnętrzu  sarkofagu wyrzeźbionego w wapieniu. Sarkofag znajdował się w dużym nie wykończonym czterokomorowym grobowcu rodzinnym.

Dyrektor kolegium starożytności Mohammed Ibrahim powiedział, że w grobowcu odnaleziono fałszywe wapienne drzwi z inskrypcjami opisującymi funkcje pełnione przez Nefera. Wśród  piastowanych stanowisk znajdowały się funkcje takie jak najwyższy kapłan królewskiego kompleksu pogrzebowego, nadzorca królewskich pisarzy a także skarbnik.

 

Nefer służył trzeciemu królowi  z piątej dynastii Neferirkare. Faraonowie tej dynastii byli gorliwymi wyznawcami boga słońca, budując w Abusir okazały kompleks świątyń posiwięconych jego kultowi. Duży rozmiar kompleksu pogrzebowego faraona Neferirkare sugeruje, że był to ważny i bogaty władca jednak historia wie bardzo mało o jego okresie rządów w Egipcie.  

13 Dywizja Górska SS (1 chorwacka) "Handschar", czyli muzułmanie w SS

Historia kolaboracji muzułmańskich Bośniaków z III Rzeszą w czasie II wojny swiatowej jest mało znanym faktem, który warto przybliżyć aby lepiej zrozumieć podłoże konfliktu w byłej Jugosławi. Zagmatwana historia wzajemnych relacji narodów zamieszkujących Bałkany, komplikuje politykę i kształtuje postawy ludzkie do dziś.

 

Tlący się od wieków konflikt na tle religijnym i etnicznym wybuchł ze wzmożoną siłą w czasie II wojny swiatowej by powrócić z całą mocą w latach dziewięćdziesiątych  XX wieku  szokując swą brutalnością.

 

6 kwietnia 1941 roku Niemcy najechali Jugosławię i po krótkiej kampanii kontrolowali całe jej  terytorium. Wtedy to z emigracji we Włoszech powrócił lider chorwackich nacjonalistów Ante Pavelić i z poparciem Niemiec i Włoch proklamował powstanie Niezależnego Państwa Chorwackiego w którego skład weszło całe terytorium dzisiejszej Chorwacji i Bosni- Hercegowiny. Niezależnego tylko z nazwy a będącego w rzeczywistości  marionetką III Rzeszy.

          Powyżej plakat werbunkowy zachęcający do wstępowania do 13 Dywizji Górskiej SS "Handschar"

 

Pomimo zapewnień Ante Pavelića o partnerstwie i równym statusie Chorwatów i  Bośniaków w państwie. Szybko okazało się, że muzułmanie są pomijani przy nadawaniu ważnych stanowisk w administracji państwa co wywołało w tej społeczności duże niezadowolenie.

 

Nacjonalistyczna polityka rządu Pavelića szybko  doprowadziła  do otwartej wojny z Serbami. Spuszczone ze smyczy  bojówki ustaszy starły się serbskimi czetnikami. Obie strony nie przebierały w srodkach dokonując licznych czystek etnicznych także na Żydach i  Cyganach. Ustasze oskarżyli muzułmanów o sprzyjanie komunistycznej partyzantce i spalili wiele wsi mordując przy tym mieszkańców. Wszystko to działo się przy bierności chorwackich sił rządowych (Hrvatsko domobranstvo)  Także czetnicy atakowali muzułmanów  w odwecie za ich wspólne z ustaszami ataki na Serbów.

 

Pogarszająca się sytuacja na terenie Niezależnego Państwa Chorwackiego, zmusiła Niemców do wysyłania w region coraz to większych sił, które potrzebne były na froncie wschodnim. Niemcy ponoszący w Rosji olbrzymie straty, ciepło powitali propozycję utworzenia muzułmańskich jednostek w ramach Whermachtu i SS wysuniętą przez liderów muzułmańskich pragnących w ten sposób zabezpieczyć muzułmańską ludność.

 

6 grudnia 1942 roku Heinrich Himmler i oficer werbunkowy SS Gottlob Berger spotkali się z Hitlerem w celu omówienia propozycji sformowania bośniackiej dywizji SS. W połowie lutego 1943 Hitler formalnie zatwierdził plan i 18 lutego SS Gruppenfurher Arthur Phleps z ramienia SS oraz Siegfried Kasche reprezentujący niemiecki MSZ rozpoczęli negocjacje z Ante Pavelićem którego reprezentował Mladen Lorković. Od samego początku obie strony różniły się co do składu etnicznego i dowództwa jednostki. Chorwaci proponowali stworzenie dywizji SS złożonej z Chorwatów obawiając się, że tak duża dobrze wyposażona jednostka, złożona z muzułmanów  będzie wykorzystana w celu wsparcia aspiracji utworzenia autonomii lub nawet niepodległej Bosni- Hercegowiny.

 Powyżej patki i naszywki na rękaw  13 Dywizji Górskiej SS "Handschar"

 

Ostatecznie punkt widzenia Himmler zwyciężył i rozpoczęto rekrutację do pierwszej muzułmańskiej i nie germańskiej jednostki SS. Jako kompromis Niemcy zgodzili się aby w nazwie jednostki znalazło się odniesienie do Chorwacji a także wcielenie do jednostki małej liczby oficerów Chorwatów. Jednostka cieszyła się wieloma przywilejami takimi jak swobodne praktykowanie religii, obecność w jednostce imamów a także dieta odpowiadająca zasadom islamu. Himmler zezwolił także na używanie czerwonych fezów będących tradycyjnym nakryciem głowy muzułmanów. Znakiem dywizji noszonym na patkach został „handschar” czyli rodzaj zakrzywionej szabli typu tureckiego, używanej w średniowieczu na terenach Bosni.

 

Wielkim wsparciem w czasie rekrutacji do jednostki okazał się być Muhammad Amin al-Husajni wielki mufti Jerozolimy. Postać znana i szanowana przez wyznawców islamu na całym swiecie. Muhammad Amin al-Husajni przebywał na emigracji po nie udanym powstaniu (1936-1939) przeciw kolonialnym władzom brytyjskim, organizującym i wspierającym napływ do Palestyny żydowskich kolonistów. Przybył on do Włoch 11 pazdziernika 1941 roku i rozpoczął współpracę z państwami osi do końca wojny wspierając formowanie jednostek wojskowych złożonych z muzułmanów.

  Powyżej Wielki Mufti Jerozolimy Muhammad Amin al-Husajni wizytuje 13 Dywizję Górską SS "Handschar"

 

Pierwszym dowódcą 13 Dywizji Górskiej SS (1 chorwacka) „Handschar” został SS Oberfuhrer Herbert von Oberwurzer. Jednak został zdymisjonowany za słabe wyniki rekrutacyjne i zastąpiony w sierpniu 1943 przez SS Gruppenfuhrera  Karla Gustava Sauberzweig. Ten energicznie przystąpił do formowania jednostki i braki kadrowe uzupełniono członkami muzułmańskich oddziałów samoobrony stworzonych  w Tuzli przez majora Muhameda Hadziefendića. Do jednostki wcielono także wszystkich muzułmanów służących w wojsku Niezależnego Państwa Chorwackiego.

 

Stan jednostki uzupełniło 3 tys Chorwatów i 2 tys Albańczyków z Kosowa i Sandżaku. Albańczycy skupieni byli w  1 batalionie 2 pułku i później stanowili trzon nowo formowanej albańskiej 21 Dywizji Górskiej SS „Skanderbeg”.

 

Początkowo jednostkę wysłano na szkolenie do południowej Francji, doszło tam jednak do konfliktu z niemieckimi instruktorami i buntu w czasie którego buntownicy zabili pięciu instruktorów w tym dowódcę jednego z batalionów. Po zdławieniu buntu z jednostki usunięto 825 Bosniaków których częsć wysłano na roboty do Niemiec a pewną grupę do obozów koncentracyjnych.

 

W wyniku buntu jednostkę przerzucono do Świętoszowa na Śląsku gdzie gdzie uzupełniono szkolenie i kadrę dowódczą. W Świętoszowie jednostkę wizytował Heinrich Himmler w towarzystwie wielkiego muftiego Jerozolimy. Po osiągnieciu maksymalnego stanu 21 tys żołnierzy 16 lutego 1944 roku dywizja wyruszyła transportem kolejowym w okolice miejscowosci Brcko nad rzeką Sawa w północnej Bosni.

 

Od marca 1944 roku dywizja ze zmiennym szczęściem prowadzi walki z komunistyczną partyzantką Tity często współpracując z lokalnymi oddziałami ustaszy i czetników. W czasie walk jednostka dorobiła się opinii okrutnej i bezwzględnej, przeprowadzając pacyfikacje wsi podejrzewanych o sprzyjanie partyzantom. To na ich konto można zapisać masakrę 218 kobiet, mężczyzn i dzieci  ze wsi Jablanice. W czasie walk jednostka okazała się być bardzo lojalna i odporna na infiltrację tak ze strony ustaszy i czetników jak i komunistów Tity, którzy próbowali przeciągnąć na swą stronę żołnierzy dywizji, ich działania okazały się mało skuteczne i doprowadziły do dezercji zaledwie kilkudziesięciu żołnierzy.

       Powyżej, modlitwa w 13 Dywizji Górskiej SS "Handschar"

Sytuacja zmieniła się w połowie sierpnia 1944 roku kiedy Tito ogłosił amnestię dla wszystkich kolaborantówdo października 1944 roku w toku ciężkich walk  z dywizji zdezerterowało ponad 2000 Bosniaków. Dezerterzy zasilili oddziały ustaszy, komunistów Tity oraz muzułmańską milicję zwaną „Zielone Kadry”.  Wobec fali dezercji dowódca jednostki SS Gruppenfuhrer Sauberzweig sugerował Himmlerowi rozbrojenie 13 Dywizji Górskiej SS „Handschar” oraz drugiej formowanej na Węgrzech z Bosniaków  23 Dywizji Górskiej SS „Kama”. Himmler nie przystał na tą propozycję i wydał rozkaz przeniesienia 2000 Bosniaków z 23 Dywizji Górskiej SS „Kama” do 13 Dywizji Górskiej SS „Handschar”.

 

Tak przeformowana dywizja została skierowana ponownie do walk z partyzantami. Lecz już 20 pazdziernika po zajęciu Belgradu przez Armię Czerwoną i partyzantów Tity doszło do kolejnych dezercji to ostatecznie przekonało Himmlera do rozbrojenia jednostki. Ponad 3300 Bosniaków których lojalność była wątpliwa zostało pozbawionych broni i odesłanych do batalionów robotniczych. Dywizja, która jeszcze w listopadzie 1944 roku składała się w 95% z Bośniaków w styczniu 1945 była już w 50% niemiecka.

 

Jednostka uczestniczyła w dalszych walkach na terenie Węgier biorąc udział w ostatniej  dużej ofensywie wojsk niemieckich nad Balatonem w marcu 1945 roku. W maju 1945 roku wielu z dezerterów powracających do Bosni wpada w ręce partyzantów którzy rozstrzeliwują około 1400 z nich.12 maja ostatni dowódca jednostki SS Brigadefuhrer Desiderius Hampel poddaje Brytyjczykom resztki dywizji w Austrii.

 

Dywizja wsławiła się bestialstwem i brutalnością  mordując w czasie swej krótkiej egzystencji tysiące Serbów i Żydów. Po wojnie aż do 1947 roku odbywały się w Jugosławii procesy oskarżonych o zbrodnie wojenne których wiele zakończyło się wykonanym wyrokiem śmierci lub wieloletnimi karami więzienia.

Cmentarz w Bodzi i elity państwa pierwszych Piastów

Zapraszam do wysłuchania ciekawego wykładu prof. Andrzeja Buko z PAN wygłoszonego w ramach Wszechnicy. Prof. Buko omawia wyniki badań unikalnego na skalę europejską cmentarzyska z czasów pierwszych Piastów. Cmentarzysko w Bodzi koło Włocławka okazało się być miejscem pochówku elit tworzącego się państwa Polan.

 

Okazuje się, że Mieszko I i Bolesław Chrobry zebrali  wokół siebie międzynarodową grupę wojowników, kupców wszystkich tych którzy z różnych powodów musieli opuścić swoje kraje. Wykład uzupełnia krótka prelekcja genetyka prof. Bogdanowicza który przeprowadził badania genetyczne szczątków odnalezionych na cmentarzu.