Wrzesień 2017

Odkryto nowe unikalne freski w katakumbach Rzymu

Głęboko pod ziemią,  w katakumbach Rzymu, naukowcy przy pomocy promieni laserowych,  odkryli unikalne freski liczące sobie około 1600 lat. 

 

Freski powstały w okresie przejściowym zaledwie kilka dekad po wydaniu przez cesarza Konstantyna Wielkiego  i cesarza wschodniej części Imperium Rzymskiego Licyniusza edyktu mediolańskiego (313 r.n.e.), zapewniającego chrześcijanom wolność wyznania na terenie obu części państwa.

Odkryte freski są świetnym przykładem sztuki powstającej w okresie przejściowym i ukazują mieszanie się starych wierzeń i symboli z nowym szybko rozwijającym się chrześcijaństwem. Odkryte freski znajdują się w kilkukilometrowej sekcji (Katakumby Domitylli), gigantycznych katakumb rozciągających się pod Rzymem na kilku poziomach  na długość 150km!  

Freski namalowane około 360 r.n.e. ozdabiają sufit i ściany dwóch komór grzebalnych. Komory te zostały wykute dla bogatych kupców trudniących się handlem zbożem i produkcją chleba. Same katakumby były znane od dawna. Jednak czyszczenie laserowe pozwoliło ujawnić nieznane dotychczas malowidła.

Freski przedstawiają pogańskie symbole życia po śmierci, takie jak pawie a także sceny z Nowego i Starego Testamentu oraz scenki obrazujące życie kupca zbożowego.

Najstarsze katakumby rzymskie datowane są na koniec II wieku. Przed tym okresem pierwsi chrześcijanie chowali swoich zmarłych obok grobów pogańskich. Kiedy wspólnota chrześcijańska stała się liczniejsza, podjęto decyzję o założeniu oddzielnych cmentarzy.

Wykorzystano miejsca, w których istniały pokłady łatwego do obróbki tufu, tworząc podziemne kilkupoziomowe galerie. Katakumby służyły do celów grzebalnych i jako miejsca kultu, w których oddawano cześć męczennikom z okresów wielkich prześladowań chrześcijaństwa w Cesarstwie Rzymskim.

   Powyżej odkryte freski

Już w III wieku istniało na terenie Rzymu 25 cmentarzy, z których wybrane znajdowały się w posiadaniu chrześcijan. Hipolit Rzymski zanotował w Philosophumena, iż papież Zefiryn mianował diakona Kaliksta kustoszem i administratorem katakumb.

W pierwszej połowie III wieku Rzym został podzielony na siedem regionów eklezjalnych, każdemu z nich przypisano miejsca kultu i różne katakumby jako własne miejsca dla chowania zmarłych. Gdy w 313 chrześcijaństwo uzyskało tolerancję, przynajmniej w pierwszym okresie wielu wierzących pragnęło być pochowanymi w pobliżu grobów świętych męczenników.

W V wieku zaniechano stopniowo tradycji pochówku w katakumbach, które nie przestały być jednak miejscami kultu świętych męczenników. Między VIII i IX wiekiem, po wielkich najazdach barbarzyńskich, sanktuaria w katakumbach przestawały pełnić swoją funkcję w wyniku przenoszenia relikwii do wznoszonych świątyń.

Gdy większość relikwii przeniesiono na teren miasta, katakumby pozostały w całkowitym opuszczeniu. Wejścia do katakumb zarosły lub uległy erozji, cmentarze zaniedbywano. W średniowieczu zaginął wszelki ślad po ich istnieniu.

Do nowożytnego odkrycia katakumb doszło w XVI wieku. Pierwszy eksplorator Antonio Bosio prowadził badania w latach 1575-1629. Po jego śmierci w 1634 ukazała się drukiem praca Roma Sotterranea (wł. Podziemny Rzym). Kolejnym ich odkrywcą i propagatorem był żyjący w XIX wieku Giovanni Battista de Rossi.  W latach 50-tych XX wieku odkryto wiele zespołów katakumbowych w pobliżu Rzymu.

http://www.archeologiasacra.net/pcas-web/

78 lat temu Sowieci w porozumieniu z Niemcami, napadli na Polskę 

Dzisiaj przypada smutna rocznica upadku II Rzeczposppolitej. Stało sie to 17 września 1939 roku, kiedy ZSRR, wypełniając swoje zobowiązania z tajnego aktu Ribbentrop Mołotow, czyli de facto umowy III Rzeszy i ZSRR, oznaczającej IV rozbiór Polski. 

17 września 1939 roku wojna z Niemcami, do której doszło na skutek napaści, która trwała od 1 września, jeszcze się nie skończyła. Polska nie doczekała się oczywiście pomocy ze strony swoich aliantów z Francji i Wielkiej Brytanii. Kraje te standardowo już poświęciły Polskę żeby zyskać nieco czasu. 

 

Właściwie dopóki na II Rzeczpospolitą nie napadł Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, niektórzy wierzyli jeszcze, że dojdzie do otwarcia frontu zachodniego w wojnie z Niemcami, co zdecydowanie skomplikowałoby niemiecką  operację typu Blitzkrieg w Polsce. Do niczego takiego jednak nie doszło, a na dodatek do konfliktu wmieszał się ZSRR.

 

Józef Stalin długo zwlekał z wkroczeniem do Polski, co spotkało się ze zniecierpliwieniem ze steony niemieckich dyplomatów w Moskwie, którzy nalegali na realizację zobowiązań podjętych w pakcie Ribbentrop-Mołotow. Przyczyną zwłoki były negocjacje pokojowe z Japonią, z którą Arrmia Czerwona toczyła walki w okolicach Mongolii. Stalin chciał uniknąć wojny na dwa fronty zdając sobie sprawę z tego konsekwencji. Gdy tylko uzgodniono warunki pokoju z Japonią, Armia Czerwona  wkroczyła do Polski.

Oczywiście tak jak w przypadku ataku niemieckiego, tak i radziecki, był napaścią bez wypowiedzenia wojny. Wkroczenie Sowietów było ostatnim ciosem dla upadającej Polski. Konsekwencją tego była ewakuacja polskich władz do Rumunii i de facto zakończenie rozdziału w historii pod nazwą II Rzeczypospolitej. 

Polskie wojsko walczące wciąż z Niemcami zostało zobowiązane do unikania starć z Sowietami i w miarę możliwości wycofania się na Węgry i do Rumunii. 

„Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony lub próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami – bez zmian. Miasta do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii" - ogłosił w dyrektywie ogólnej Marszałek Edward Rydz-Śmigły.

Rozkaz ten jest obecnie różnie oceniany. Jedni uważają to za błąd, którego konsekwencją były morderstwa polskich oficerów w katowniach NKWD. Z drugiej strony uderzające jest dziwaczne przekonanie, że z agresorem bolszewickim można negocjować, tak jakby odrzucano fakt, że ZSRR stał się 17 września 1939 roku bezpośrednim sprzymierzeńcem III Rzeszy.

Polska została pokonana formalnie już 22 września, gdzie Sowieci i Niemcy zorganizowali w Brześciu wspólną defiladę zwycięstwa podczas której Armia Czerwona i Wehrmacht maszerowały razem, a potem oddali Sowietom miasto. Nowe granice III Rzeszy i ZSRR ustalono ostatecznie już 28 września 1939 r., kiedy potwierdzono ostatecznie strefy wpływów w Europie. 

\

Niemiecko-radziecka defilada w Brześciu

Wkroczenie wojsk radzieckich po 17 dniach od rozpoczęcia kampanii wrześniowej było przez lata nazywane koniecznością ochrony ludności białoruskiej i ukraińskiej. Brak podjęcia walk z Armią Czerwoną bardzo pomógł w utrwaleniu tego kłamstwa, jakoby Sowieci nie dokonali agresji na Polskę, tylko zajęli obszary chroniąc ludność przed Niemcami. Przez wiele dziesięcioleci tragiczna data 17 września, jako nóż w plecy od ZSRR, była ukrywana przed Polakami, a propagandowe kłamstwo o ochronie "rusinów" w II RP trwa nadal.

 

Ta ochrona nie dotyczyła jednak Polaków, których bolszewicy traktowali tak jak naziści. Objawiło się to prawie od razu masowymi wywózkami Polaków na Syberię i do Kazachstanu, oraz metodyczną fizyczną eliminacją oficerów i elity narodu polskiego. Ze zsyłek na wschód wróciła jedynie garstka rodaków. Typowanie rodzin do wywózki odbywało się wtedy niestety często przy współudziale chętnie współpracującej z NKWD miejscowej ludności żydowskiej, która traktowała często sowieckich oficerów jak wyzwolicieli. Spowodowało to kilka lat później falę wzajemnej wrogości dwóch żyjących razem  od stuleci i w pokoju, nacji. To zniszczyło na stałe wzajemne relacje społeczne Polaków i Żydów. 

 

Dla bolszewików aneksja wschodniej Polski była przede wszystkim okazją do zemsty za porażkę w wojnie z Polską w 1920 roku, dlatego los polskich żołnierzy w niewoli radzieckiej był przeważnie tragiczny. Do dzisiaj pamięta się przeważnie o zbrodni katyńskiej, ale takich miejsc kaźni było więcej i zabijanie Polaków stało się specjalnością Sowietów w pierwszych latach II Wojny Światowej. Zmieniła to dopiero niemiecka inwazja na ZSRR. W jej wyniku i wygranej ZSRR w tak zwanej Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, wojska radzieckie, które weszły na teren Polski w 1939 roku wyszły dopiero w 1991 r. czyli Armia Czerwona ostatecznie opuściła nasz kraj dopiero po 52 latach!

 

"Polskie Mykeny" odsłaniają dalsze tajemnice

O tak zwanych polskich Mykenach, czyli osadzie  na Górze Zyndrama w Maszkowicach pisałem już w przeszłości.  Postanowiłem jednak powrócić do tematu,  gdyż archeolodzy kontynujący  prace na stanowisku z epoki  brązu,  dokonują tam nowych fascynujących odkryć.

 

Z wcześniejszych badań wiemy, że osada otoczona była kamiennym murem, teraz naukowcy odkryli pozostałości fundamentów rozległej  bramy obronnej wraz z przylegającymi do niej murami. Pozostałości budowli sprzed 3.5 tysiąca lat są bardzo zniszczone, co podkreśla kierownik wykopalisk, dr hab. Marcin S. Przybyła z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

 

Powyżej dobrze widoczne fundamenty głównej bramy

Największe spustoszenia w strukturze fortyfikacji dokonali mieszkańcy okolicznych wsi. Według lokalnej tradycji budulec użyty do budowy kościoła w pobliskim Łącku pochodził właśnie ze starożytnych fortyfikacji. Mimo zniszczeń, fundamenty bramy rysują się dość wyraznie,  zaznacza naukowiec.

 

Odkryta w ciągu obecnego sezonu archeologicznego brama, wygląda inaczej niż analogiczne konstrukcje z pózniejszych epok.  Inaczej niż w budowlach średniowiecznych, zamiast wysokiej bramy lub baszty górującej nad wjazdem. Przed bramą budowniczowie wznieśli mury, przylegające prostopadle do głównego systemu fortyfikacji.

 

 

"Co ciekawe, główna brama wiodąca do pradziejowej osady pokrywa się częściowo ze ścieżką, którą mieszkańcy Maszkowic wjeżdżali przez całe stulecia na szczyt Góry Zyndrama, i którą też przez ostatnie kilka sezonów wychodziliśmy, aby prowadzić nasze wykopaliska" powiedział dr Przybyła.

 

 

Innym znaleziskiem w tym roku był kamienny chodnik, przylegający do murów od wnętrza osady. Chodnik był dość obszerny i miał szerokość 1,5m. Wykonano go z bloków piaskowca, takich samych jak mur okalający osadę.

Część z bloków obrobiono i wygładzono tak by poruszający się chodnikiem ludzie mieli równą powierzchnię. Według naukowców chodnik wykonany był z kamienia tylko w okolicach głównej bramy. W dalszych partiach prawdopodobnie wyłożony był drewnianymi dranicami. Jednak ten wniosek zweryfikują dalsze badania.

 

Dobrze ufortyfikowana osada powstała około 1750 roku p.n.e. dzięki wdrożeniu gotowego planu z którym przybyli osadnicy. Projekt został wykonany dużym nakładem pracy i z rozmachem jak na tamte czasy.

 

Fortyfikacje z Maszkowic są o ponad 2500 lat starsze niż kamienne budowle romańskie z początku XI wieku, które było do tej pory uznawane za najstarsze kamienne budowle na terenie Europy Środkowo-Wschodniej. Z tego właśnie względu jest to cenne i unikalne znalezisko.

 

Naukowcy są przekonani, że grupa osadników przybyła na tereny obecnej Polski pochodziła z terenów dorzecza środkowego Dunaju (o czym świadczą fragmenty odnalezionej ceramiki)  i miała rozległe kontakty z  terenami śródziemnomorskimi i nadadriatyckimi.

 

Tak spektakularnego odkrycia nikt się nie spodziewał. Choć Góra Zyndrama badana była od początków XX wieku, natrafiano tylko na pozostałości osady zamieszkanej od 1000 do 50 roku p.n.e. Jak się okazało w warstwach zalegających niżej znajdują się pozostałości jeszcze starszej osady.

          Powyżej widok na fundamenty bramy

Według szacunków naukowców osada opustoszała nagle około 1550-1500 roku p.n.e. Zagadką pozostaje dlaczego osada wybudowana  takim wysiłkiem została nagle porzucona, zwłaszcza, że brakuje śladów po najezdzie. Naukowcy stwierdzili, że istnieją ślady po wielkim pożarze mniej więcej z połowy okresu zamieszkania osady. Drewniane domy zostały wtedy jednak odbudowane. Odbudowane domy były dużo większe niż poprzednie, było ich jednak mniej.

Tajemnice pochodzenia Adolfa Hitlera

Pierwsze pogłoski o żydowskim pochodzeniu wodza III Rzeszy pojawiły się bardzo szybko, bo już po publikacji pierwszego wydania "Mein Kampf".  Cyrkulowały one nawet w szeregach NSDAP, żyjąc własnym życiem podsycane przez zawiść i złośliwość.  W latach 90 sprawa powróciła za sprawą badań wielu biografów Adolfa Hitlera.  Choć na pierwszy rzut oka sprawa wygląda absurdalnie, istnieje wiele poszlak sugerujących, że jeden z największych tyranów w historii ludzkości miał żydowskich przodków. Prześledzmy zatem co wiemy na ten arcyciekawy i kontrowersyjny temat.

 

W 1967 roku oksfordzki naukowiec i biograf Hitlera Alan Louis Charles Bullock, opublikował obszerna pracę zatytułowaną „Hitler. Studium tyranii". Na wstępie napisał, że w 1837 roku austriacka chłopka Anna Maria Schicklgruber ze Stronnes-babka Adolfa Hitlera ze strony ojca, urodziła dziecko z nieprawego łoża, które nazwała Alois. Z biografii można się dowiedzieć, że Alois przez pierwsze 40 lat swego życia nosił nazwisko panieńskie matki Schicklgruber. Dopiero w 1876 roku zmienił je na Hitler, nazwisko utworzone od przezwiska męża matki.

 

Kiedy na świat przyszedł mały Adolf on także został wpisany pod takim nazwiskiem do rejestrów parafialnych i gminnych. Sprawa prowincjonalnego skandalu odeszłaby w zapomnienie, gdyby nie to, że po wojnie zaczął o niej opowiadać jeden z najbliższych współpracowników Hitlera, dobrze znany Polakom Hans Frank.

 

Po aresztowaniu na czas procesu,  Hans Frank osadzony został w więzieniu norymberskim. Tam zaprzyjaznił się z Amerykaninem kapelanem  więziennym ojcem Sixtusem O'Connorem. Obaj panowie wiele rozmawiali i to zapewne pod wpływem tych rozmów Hans Frank zdecydował się przejść na katolicyzm. Przed egzekucją Hans Frank podarował kapelanowi swój pamiętnik, który spisał w czasie trwania procesu. Zastrzegł jednak, że zapiski mają trafić do archiwum klasztornego i mają tam pozostać. Ojciec  O'Connor po przeczytaniu pamiętników Franka, zadecydował jednak, że jest to materiał zbyt cenny z historycznego punktu widzenia i ujawnił je światu. W 1953 roku pamiętniki zostały opublikowane pod zmienionym tytułem "W obliczu szubienicy" („Im Angesicht des Galgens").

 

Hans Frank były bawarski minister sprawiedliwości (od 1934 r.), minister Rzeszy bez teki i generalny gubernator okupowanej Polski. Opisał w swym pamiętniku ciekawy epizod, który wydarzył się w Brunatnym Domu czyli centrali NSDAP przy ul. Briennerstraße 45 w Monachium. Jak wspomina Hans Frank pewnego dnia pod koniec 1930 roku został wezwany do gabinetu Hitlera. Tam Hitler pokazał Frankowi list. Hitler powiedział, że ma do czynienia z jak to ujął "obrzydliwym szantażem" jednego ze swoich krewnych z listu wynikało, że Hitlerowi grożono ujawnieniem szczegółów jego pochodzenia.

 

Hans Frank twierdzi, że tym krewnym był syn przyrodniego brata Adolfa Aloisa Hitlera,  Alois Hitler  junior. Krewny Adolfa Hitlera czynił aluzje, że z pewnością

 

"w związku z pewnymi doniesieniami prasowymi istnieje zainteresowanie tym, aby nie rozgłaszać pewnych okoliczności naszej historii rodzinnej"

 

Te doniesienia prasowe, do których czyniono tutaj aluzje powiedział dalej Hans Frank – szły w tym kierunku, że Hitler miał w swoich żyłach krew żydowską i dlatego w opinii owego krewnego nie miał prawa do tego, aby być antysemitą.

 

W związku z niebezpiecznymi aluzjami krewnego, Adolf Hitler zlecił Frankowi potajemne zbadanie tej sprawy.  Po przebadaniu wszystkich znanych zródeł Hans Frank stwierdził co następuje 

 

" ojciec Hitlera był nieślubnym dzieckiem kucharki o nazwisku Schicklgrober z Leonding pod Linzem, zatrudnionej w pewnym gospodarstwie w Grazu"

 

Zgodnie z prawem, według którego nieślubne dziecko przyjmuje nazwisko rodowe matki, nosił on do ok. 14. roku życia nazwisko Schicklgrober. Kiedy jego matka, czyli babka Adolfa Hitlera, wyszła za mąż za niejakiego Hitlera, jej nieślubne dziecko zostało uznane aktem prawnym per matrimonium subsequens za ślubne dziecko małżeństwa Schicklgrober-Hitler z wszelkimi jego prawami.

 

Powyżej trzecia zona Aloisa Hitlera Klara Polzl Hitler matka Adolfa Hitlera

   Powyżej Alois Hitler

Zadziwiające jednak jest to, że ta kucharka Schicklgrober,  babka Adolfa Hitlera, gdy urodziła dziecko, służyła w domu u pewnej żydowskiej rodziny o nazwisku Frankenberger. Żyd Frankenberger okazał się być przyzwoitym człowiekiem i  poczynając od urodzin aż do 14 roku życia dziecka, płacił tej Schicklgrober alimenty dla swojego syna. Cała ta historia podsumował Frank  "była doprawdy wielce nieprzyjemna"

 

Hans Frank twierdził, że dowody na żydowskie pochodzenie Aloisa i jego syna Adolfa można znaleźć w długoletniej korespondencji między rodziną Frankenberger i spokrewnionymi z Hitlerem Raubalami. Po wojnie rodzina Raubalów zaprzeczyła jednak istnieniu takiej korespondencji, a Leo Raubal nazwał ją „głupim wymysłem Franka".

 

O wstydliwym sekrecie rodzinnym Adolfa Hitlera wiedział w tamtym czasie wielu ludzi tak wysokich dygnitarzy ale i wielu zwykłych Niemców. Niewielu jednak ośmielało się mówić o sprawie głośno. Sprawą zainteresował się także potężny reichsführer SS Heinrich Himmler. . 4 sierpnia 1942 r. rozkazał on agentom Gestapo i SD przeprowadzić w tej sprawie tajne dochodzenia w Austrii.

 

W archiwum Gestapo akta tej sprawy zostały oznaczone sygnaturą B/23/h 22. Nie wiadomo czy o śledztwie na zlecenie Himmlera wiedział Adolf Hitler. Czyżby Himmler gromadził haki na samego Hitlera?Niemiecki historyk Werner Maser twierdził, że autorem listu, o którym opowiadał Frank i który w 1930 r. tak rozwścieczył Hitlera, był prawdopodobnie jego przyrodni brat Alois Hitler junior, syn Aloisa Hitlera z drugiego małżeństwa z Franziską Matzelsberger.

 

Autorem listu mógł być także przyrodni bratank Führera  William Patrick Hitler. Jego matka, Bridget Elizabeth Dowling, słynęła wręcz z  rozpowszechniania najbardziej nawet nieprawdopodobnych plotek o swoim szwagrze. Na tym całą historię pochodzenia Adolfa Hitlera można by zakończyć. Istnieją jednak ślady i poszlaki, których nie można zignorować i pominąć. Zapnijcie pasy gdyż  ta historia dopiero teraz staje się interesująca.

 

Nieślubny syn Rotszylda?!

 

Otóż już po aneksji Austrii przez III Rzeszę, specjalny oddział SS poszukiwał w okręgu Waldviertel dokumentów na temat rodziny Hitlera. Nie wiadomo czy ta akcja została zlecona przez samego Hitlera i czy on sam o niej wiedział. Wiadomo, że dochodzenie prowadził  Reinhard Heydrich, późniejszy szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA), Sicherheitspolizei i Sicherheitsdienst (SD), służby bezpieczeństwa SS.

   Powyżej Adolf Hitler z ojcem Aloisem Hitlerem

Prawdopodobnie wtedy to zgromadzono i zniszczono ślady po kompromitującej Hitlera sprawie rodzinnej.  Według  tej poszlaki Maria Anna Schicklgruber zaszła w ciążę, będąc kucharką w domu barona Salomona Mayera Rothschilda. Salomon Mayer Rothschild Był założycielem wiedeńskiego oddziału banku Rothschildów. Wraz ze swoim ojcem Mayerem Amschelem von Rothschildem (twórcą potęgi Rothschildów w Niemczech) oraz bratem Nathanem (człowiekiem, który zawładnął finansami Anglii), postawił sobie za cel stworzenie najpotężniejszego i bez wątpienia najbardziej wpływowego imperium finansowego w historii ludzkości.

 

Czy wiedza, którą zgromadził  Reinhard Heydrich była przyczyną jego przedwczesnej śmierci? Tego nie sposób dowieść. Jedno jest pewne,  ktoś z taką wiedzą i dowodami na to, byłby bardzo niebezpieczny dla Hitlera i Rotszyldów. Okrutną ironią losu byłby fakt, że Salomon Mayer Rothschild mógł być także dziadkiem, człowieka, który spowodował zagładę europejskich Żydów. Nie zachowały się żadne dokumenty ani dowody rzeczowe na udowodnienie tej tezy. Jednak istnieją poszlaki, poszlaki, które mogą wywoływać zrozumiały niepokój historyków.

 

Ciekawe jest, że historią baki Adolfa Hitlera interesowali się nie tylko Niemcy. Sprawę pochodzenia Adolfa Hitlera rozkazał zbadać jeden z pierwszych i najzacieklejszych wrogów Hitlera, kanclerz Austrii Engelbrt Dollfuss. Z dokumentów, które o dziwo zachowały się  ze śledztwa zleconego na początku lat 30. Jasno wynika, że babka Hitlera została zwolniona ze służby i wyrzucona z domu Rotszyldów,  wtedy kiedy jej ciąża stała się widoczna. Kilka miesięcy po opuszczeniu domu Rothschilda Maria Anna Schicklgruber zawarła związek małżeński z wiejskim młynarzem Johannem Georgiem Hiedlerem.

 

Ślub zapewne odbył się przy sowitym wsparciu biologicznego ojca i pod warunkiem, że dziecko będzie wychowywał brat męża, gospodarz Johann Nepomuk nazywanego Hütler. Przezwisko to wywodzące się  z języka czeskiego oznaczało w lokalnej gwarze pogranicza czesko austriackiego chałupnika lub górnika.

 

Trzeba jednak wiedzieć, że zgodnie z austriackim prawem w tamtych czasach, nieślubne dziecko przybierało nazwisko rodowe matki. Nie możemy zatem niestety na tej podstawie dojść tożsamości tajemniczego dziadka Adolfa Hitlera. Niektórzy z biografów Hitlera twierdzą nawet, że Hitler urodził się jako Adolf Schicklgruber. Dopiero gdy dowiedział się o skandalu rodzinnym zmienił nazwisko na przezwisko męża swej babki Hütler vel Hitler.

 

Nie ulega wątpliwości, że byłoby to sensacyjne odkrycie dowodzące potrzeby ukrycia przez wodza III Rzeszy jakiejś rodzinnej tajemnicy.  Zaprzecza temu jednak list Hansa Franka w którym dygnitarz twierdzi, że Alois Schicklgruber zmienił nazwisko na Hitler, kiedy został usynowiony w wieku 14 lat. Informację tę potwierdza przechowywany w Archiwum Sądu Okręgowego w Allensteig oryginał umowy ślubnej.

 

Obecnie biografowie Adolfa Hitlera nie dysponują żadnymi dokumentami wskazującymi, że Adolf Hitler mógł być wnukiem barona Salomona Mayera Rothschilda. Stosując jednak metody śledztwa poszlakowego, można całkiem racjonalnie dowieść wysokiego prawdopodobieństwa, że 42-letnia Maria Anna Schicklgruber zaszła w ciążę w okresie, kiedy pracowała u żyjącego w stanie kawalerskim bankiera Rothschilda.

 

Nie wiemy, czy kobieta otrzymała od swojego pracodawcy jakąkolwiek odprawę pieniężną. Podejrzenia może nasuwać jedynie fakt, że młynarz ze Stronnes nie wahał się wziąć ślubu z bezrobotną kobietą, która urodziła bękarta, ale namyślał się aż 39 lat, aby ostatecznie dopiero pod koniec życia uznać Aloisa za swojego prawowitego syna. Jeżeli prawdą jest, a wiele na to wskazuje, że Adolf Hitler mógł być wnukiem barona Salomona Mayera Rothschilda lub Żyda o nazwisku Frankenberger, konsekwencje mogłyby być bardzo poważne dla historii III Rzeszy.

 

Zgodnie z artykułem 4 ustaw norymberskich Żydzi i „ludzie żydowskiego pochodzenia" nie mogli być obywatelami Niemiec. Artykuł 5 tego prawa określał Żydów natomiast jedynie jako „gości przebywających chwilowo w Niemczech". Artykuł 6 stanowił, że gdyby choć jeden z dziadków był z pochodzenia Żydem to osoba taka nie może zajmować żadnych stanowisk urzędniczych  obojętnie jakiego rodzaju, tak w Rzeszy, jak i w kraju czy gminie".

 

Ideolog III Rzeszy Alfred Rosenberg twierdził, że „żydostwo jest skazą dziedziczoną po przodkach" i żaden światopogląd czy postawa społeczna nie wymażą "dziedzicznego obciążenia tą chorobą" nawet jeśli osoba taka miał dalekich przodków żydowskich. Co jest typowe dla lewicowych ideologii, Ideologia ta odrzucała całkowicie indywidualną postawę każdego człowieka. Dlatego też w III Rzeszy dochodziło do absurdalnych sytuacji. 17 sierpnia 1938 r. weszło w życie rozporządzenie wykonawcze do obowiązującego od dwóch lat prawa rasowego, które nakazywało wszystkim osobom zakwalifikowanym jako Żydzi lub „mieszańcy" noszenie drugiego imienia.

 

Mężczyźni musieli nosić drugie imię Israel, a kobiety Sara. Tak rozpoczęło się stygmatyzowanie ludzi, którzy często nie mieli nawet pojęcia o swoich żydowskich korzeniach. Jeżeli pogłoski o żydowskim przodku Hitlera były prawdą,  Führer III Rzeszy będący w jednej czwartej Żydem powinien nazywać się Adolf Israel Hitler. Zabawnie i ironicznie, wiedząc do czego doprowadził ten człowiek prawda?

 

Wieści o żydowskim przodku Adolfa Hitlera nigdy nie były jakąś wielka tajemnicą. Wiedziało o tym wielu Niemców. Przecież już w roku 1932 i 1936 biograf Hitlera  Konrad Heidn ( sam pochodzenia żydowskiego) wskazywał na dowody świadczące o żydowskich przodkach wodza. Nic się jednak nie wydarzyło,  gdyż strach paraliżował wszystkich,  nikt nie ośmielił się podjąć tematu i zadać pytanie Alfredowi Rosenbergowi czy nie dostrzega pan  „dziedzicznej skazy"  u naszego  Führera?