Polscy archeolodzy na tropie słowiańskiej warowni w Maroku
Image
Zapowiada się naprawdę ciekawa wyprawa archeologiczna, ja już się nie mogę doczekać ogłoszenia wyników i relacji z wyprawy. Polscy archeolodzy z Poznania i Szczecina wyruszają w pazdzierniku do Maroka. Kierownikiem wyprawy jest dr Wojciech Filipowiak. Celem wyprawy jest odnalezienie zaginionej ufortyfikowanej osady słowiańskiej, wysoko w górach Rif.
Na przełomie IX i X wieku w rejonie gór Rif istniał emirat Nekor, rządzony przez dynastię Banu Salih. Władcy tego państwa utrzymywali gwardię przyboczną złożoną z niewolników słowiańskich. Z niewiadomych przyczyn doszło do konfliktu z władcą i buntu gwardzistów. Słowiańscy gwardziści pokonali emira i wycofali się ze stolicy w góry, gdzie założyli warowną osadę nazwaną Qarijat as-Saqaliba co tłumaczy się jako "osada Słowian".
Warownia Słowian w Maroku nie jest żadną legendą, tylko faktem historycznym, potwierdzonym w zródłach pisanych tamtej epoki. Opis warowni pozostawił nam arabski historyk z XI wieku Abu Abdullah Al-Bakri w swym dziele "Księga dróg i królestw" w, którym to oprócz opisu warowni znajduje się pierwsza wzmianka o państwie Mieszka I.
Polscy naukowcy planują wizyty w trzech muzeach w Rabacie, Fezie i Tetuanie, gdzie chcą się zapoznać z materiałem archeologicznym sprzed 1000 lat. Następnie udadzą się w góry Rif. Na podstawie map, lokalnych nazw topograficznych i kontaktu z rdzennymi mieszkańcami, podejmą próbę wytypowania dogodnych miejsc, gdzie osada mogła zostać założona. Miejsca te w przyszłości zostaną dogłębnie przebadane. W przeszłości marokańscy naukowcy prowadzili w tym rejonie tylko powierzchniowe badania.
Kierownik wyprawy twierdzi, że dzięki połączeniu metod lingwistycznych, archeologicznych i etnograficznych szanse na odnalezienie zaginionej warowni znacznie wzrastają. Pomocna w poszukiwaniach jest kronika, która wspomina, że zbuntowani Słowianie wybudowali osadę w pobliżu stolicy emiratu (dziś wioski) Mnoud Nekkour nad rzeką Oued Nekor.
Naukowcy zadają sobie pytanie, w jakiej odległości od stolicy emiratu, Słowianie wybudowali swą warownię? Opiekun naukowy wyprawy prof. dr hab Ryszard Vorbrich twierdzi, że jest to około pół dnia drogi od stolicy, choć dystans może być nieco większy.
Zanim naukowcy wyjadą do Maroka spędzą czas w archiwach oraz bibliotekach w Aix-en-Provence we Francji oraz w hiszpańskiej Sewilli. Zaplanowane jest także spotkanie konsultacyjne z prof. Ahmedem Tahiri, znawcą emiratu Nakor. Polscy naukowcy liczą szczególnie na pomoc marokańskich specjalistów, z zakresu lingwistycznych archaizmów języka arabskiego oraz języków berberyjskich.
Wielu ludzi, zwłaszcza tych mniej biegłych w temacie, może się bardzo zdziwić. I zadać sobie pytanie. Słowianie w Maroku? Jak to możliwe? Na to wypada odpowiedzieć, bardzo możliwe. Choć nie ma się czym szczycić, handel słowiańskimi niewolnikami był w czasach wczesnego średniowiecza bardzo rozpowszechniony.
Trzeba dodać, że słowiański "towar" uchodził za luksusowy. Złotowłosi młodzieńcy byli nie tylko piękni ale i silni oraz bitni, a słowiańskie kobiety wzbudzały zachwyt książąt orientu. Wbrew pozorom handel słowiańskimi niewolnikami nie wyglądał wyłącznie w ten sposób, że do kraju Słowian wpadała obca wyprawa zbrojna i porywała ludzi tysiącami. Takie zdarzenia miały miejsce często, ale częściej niestety Słowianie sprzedawali siebie nawzajem w niewolę obcym.
Przodkowie Mieszka I a następnie On sam nie miał skrupułów by sprzedawać za złoto i srebro Pomorzan, Ślązaków, Mazowszan czy Połabian pojmanych, w trakcie wojen konsolidujących państwo wczesnych Piastów. Fundusze na narzędzie podboju sąsiednich plemion, pod postacią profesjonalnej drużyny tarczowników i pancernych wojowników konnych, w małym stopniu pochodziły ze sprzedaży miodu leśnego i wosku, bursztynu, skór i ceramiki.
Tak samo postępował każdy inny ościenny władca, od Połabia po Ruś a na Bałkanach kończąc. Kiedy Racibor książę Pomorza najechał Konungahelę w Norwegii, porwał tysiące Skandynawów, część pozostawił sobie a resztę sprzedał w niewolę kupcom arabskim i żydowskim, na targach w Wolinie i Szczecinie.
W handlu słowiańskimi niewolnikami, muzułmanów stopniowo zastępowali Żydzi. Którzy osiedlali się od Hiszpanii po Chazarię całymi grupami, powiązanymi więzami pokrewieństwa, tworząc faktorie handlowe i punkty transferu kapitału i dóbr.
Grupa ta zwana była w Radanitami jako, że ich centrum mieściło się nad dolnym Rodanem we Francji. O szerokich kontaktach handlowych Żydów, poświadcza raport szpiega kalifa bagdadzkiego ibn Chordadhbegha z połowy IX wieku. Ich trasy handlowe z Chazrii przez Egipt, Chorezm i Bliski Wschód, biegły dalej do Indii i Chin. Na bliski Wschód przez Chazarię Słowianie mogli trafiać z ziem ruskich.
Natomiast ci sprzedani na Połabiu czy w dzisiejszych Czechach i Polsce, przez Bawarię i miasta portowe w południowej Francji takie jak Arles i Narbona, wysyłani byli do Hiszpanii i dalej do Afryki, gdzie w okolicach miasta Fez zaczynał się szlak transsaharyjski. Tym szlakiem prowadzono handel z bajecznie bogatym i uczonym Timbuktu w Mali a znad rzeki Niger przywożono złoto. Czy nieszczęśnicy z dalekich krain północy trafiali i tam? Na razie nie ma na to dowodów archeologicznych ani wzmianek w zródłach pisanych.
Najprawdopodobniej właśnie drogą przez Francję i Hiszpanię Słowianie dostali się do Maroka, gdzie stali się wpływową grupą zagrażającą w pewnym momencie władzy emira. Niestety większość z niewolników wiodła smutny żywot, wykonując ciężkie prace w gospodarstwie, rolnictwie czy wydobyciu surowców. Bardzo często jednak niewolnicy robili błyskotliwe kariery, w wojsku i polityce, co wiązało się oczywiście z wyzwoleniem z niewolnictwa ale i przyjęciem islamu.
Od niewolnika do władcy
Najlepiej udokumentowanym przykładem takiej kariery jest życie pewnego Słowianina, który jako młody chłopiec trafił do Kordoby (w, której około 960 roku zamieszkiwało aż 13 tyś Słowian), zakupiony przez wpływowego Abd al-Rahmana Senchuelo, ministra kalifa Hiszama II. Przez pewien czas służył w gwardii słowiańskiej, która cieszyła się pozycją podobną do pozycji pretorianów w Rzymie.
Po latach służby Mudżahid al-Muwaffaq, bo tylko pod takim imieniem znamy naszego bohatera uzyskał wolność. Został mianowany gubernatorem miasta Denia koło Walencji, dziś popularnego kurortu na Costa Blanca. Gdyby się na tym skończyło i tak byłby to wielki sukces byłego niewolnika. Ale szczęście sprzyjało Mudżahidowi. W 1009 roku kalifat Kordoby pogrążył się w otmętach wojny domowej a Mudzahid postanowił wykorzystać okazję.
W wyniku walk władzę stracił kalif Haszim II a z nim wpływowy minister Senchuelo. Mudżahid poparł nowego kalifa Muhamada II, krewniaka poprzedniego kalifa. Jednak zdecydował się grać na własną kartę i przystąpił do zajmowania terenu i tworzenia własnego państwa. W 1010 roku zajął Tortosę a następnie podporządkowało mu się na pewien czas dwóch słowiańskich oficerów sprawujących władzę w Walencji.
[ibimage==47689==400naszerokosc==Oryginalny==self==null]
Powyżej zaięg terytorialny państwa Mudżahida
Mudżahid zdawał sobie sprawę, że same podboje militarne nie wystarczą by zabezpieczyć swoją władzę. Odszukał dalekiego krewnego byłego kalifa Hiszama II i zrobił go marionetkowym kalifem. Sam nadał sobie niższy tytuł "hadżiba" (ekwiwalent wezyra z Bliskiego Wschodu, wezyr był najwyższym urzędnikiem kalifa i często w kontaktach z poddanymi wyrazicielem woli kalifa).
W 1015 roku wyprawił się na Baleary i zajął wyspy w tym Ibizę. Sięgnął nawet po Sardynię lecz został z niej po roku wyparty przez flotę Genuii i Pizy, wysłaną na prośbę papieża Benedykta VII. Tego samego roku pozbył się marionetkowego kalifa, który sprawiał problemy i próbował się wydostać z upokarzającej roli. Mimo utraty Sardynii Mudżahid rządził pomyślnie przez ponad 30 lat i kontynuował najazdy nękające na wybrzeża Ligurii i Toskanii. Zmarł w czerwcu 1045 roku.
Władzę po nim przejął jego syn Ali Iqbal al-Dawla, który urodził się z małżeństwa z chrześcijanką. Pod rządami Alego na 30 lat nastał okres prosperity i względnego pokoju, którego gwarancją była silna flota. Stan ten trwał aż do 1076 roku kiedy to tajfa Deni przeszła pod władzę tajfy Zaragozzy.
Kariera Mudżahida jest najlepiej potwierdzona w zródłach ale nie jedyna. Wiemy, że po rozpadzie kalifatu Kordoby, w małych państewkach (tajfach) powstałych na gruzach kalifatu, rządzili inni eks niewolnicy słowiańscy. Niestety nie wiemy o nich nic za wyjątkiem ich już nie słowiańskich imion. I tak w Walencji rządził Mubarak, w Almerii Chajran a w Leridzie Muzaffar.
Słowianie na Bliskim Wschodzie
W jeszcze większej liczbie niż do Hiszpanii Słowianie przybywali na Bliski Wschód i to zazwyczaj nie w roli niewolnika! Jak wiadomo od VI wieku Słowianie zajmowali Bałkany, w swym marszu po licznych krwawych walkach dotarli do Grecji, którą skolonizowali w dużym stopniu, zwłaszcza jej północną część, ograniczając władzę Bizancjum do kilku większych miast portowych.
Jednak już w VII wieku Bizancjum rozpoczęło proces odzyskiwania utraconych ziem i przywracania władzy. Grecy stosowali taktykę asymilacji i przesiedleń słowiańskich najezdzów. Całe plemiona, dziesiątki tysięcy wojowników, kobiet i dzieci przenoszono do azjatyckich prowincji Bizancjum gdzie osiedlano ich jako osadników wojskowych mających za zadanie strzec granic cesarstwa przed armiami muzułmańskimi.
Słowianie jednak pamiętali kto przymusił ich do opuszczenia domów i przeniesienia się w odległa nie znane im strony. Po kilku latach pobytu na południowej granicy cesarstwa zaczęli przechodzić masowo na stronę muzułmanów. Teofanes wspomina, że w 663 na stronę muzułmanów przeszło 5 tysięcy wojowników, jeśli były z nimi żony i dzieci ta liczba była znacznie większa.
Grupa ta została osiedlona przez muzułmanów w okolicach syryjskiego miasta Apamea. Ten sam pisarz donosi, że kilkadziesiąt lat pózniej w 697 roku 20 tysięcy wojowników uznało władzę kalifa Abd al- Malika ibn Marwana. Ta grupa została osiedlona w okolicach ważnego miasta Antiochia oraz Kyrrhos w pobliżu wspomnianej wcześnie Apamei. Widać więc, że muzułmanie tworzyli z rozmysłem zmilitaryzowaną "strefę słowiańską" odgradzającą ich od Bizancjum. Największą osadą słowiańską na tym terenie była Saqlabija.
Muzułmańscy władcy nie tylko przyjmowali zbiegów z Bizancjum ale sami aktywnie poszukiwali kolejnych osadników wojskowych. Historyk arabski al-Baladuri donosi, że kalif z dynastii Omajjadów Marwan II panujący w latach 744-750 osiedlił dużą grupę Słowian w okolicach Aleppo a także w północnej Mezopotamii. Przybysze cieszyli się tam pewną autonomią tworząc system wojskowo-terytorialny. Pozostawili po sobie nazwy miejscowości takie jak Hisn Salman czy Hisn Zijad. W języku arabskim słowo "hisn" oznacza twierdza, były to więc osady warowne.
Ostatni władca z dynastii Omajjadów Marwan II sprowadził Słowian z Rusi. Będąc jeszcze namiestnikiem na Kaukazie, prowadził walki z potężnym kaganatem Chazarów. W 737 roku spustoszył ich kraj nad Wołgą i zabrał ze sobą 20 tysięcy jeńców, których to osadził na bizantyjskiej granicy. Słowianie odgrywali dużą role w czasach wojny domowej kiedy nowa dynastia Abbasydów odbierała władzę Omajjadom.
Po zwycięskiej dla Abbasydów wojnie, nowy kalif Abu Dżafara al-Mansura pragnął zemsty na Słowianach za to, że nie stanęli po jego stronie. Jednak ci byli zbyt mocni by ich zwyczajnie napaść i wymordować. Przesiedlił ich zatem do Cylicji gdzie przebiegała stojąca w ogniu granica z Bizancjum.
Z czasem kroniki przestają donosić o zwartych grupach Słowian, zasiedlających znaczne obszary północnej Syrii i Iraku. Sugeruje to, że Słowianie zmieszali się z innymi ludami i zatracili swój język i kulturę.
- Dodaj komentarz
- 10731 odsłon
Sprzedany to ty autor masz
Sprzedany to ty autor masz muzg
Witam.
Witam.
Wg wielu światłych historyków Słowianie nie sprzedawali własnej ludności w niewolę. Nie handlowali też niewolnikami. Nowsze informacjei kroniki to potwierdzają