Czy zaginione złoto Hitlera znajduje się w Wałbrzychu?
Image
Doniesienia na temat odnalezienia zaginionego pociągu pojawiły się po raz pierwszy w połowie sierpnia. Początkowo wszyscy uznali to za kaczkę dziennikarską typową dla sezonu ogórkowego. Jednak szczegółów przybywało i sprawa zrobiła się bardzo poważna. Zwłaszcza, że w sprawie zaczęli zabierać głos nie tylko lokalni politycy ale i ci zajmujący wysokie stanowiska na szczeblu centralnym.
O odnalezionym na Dolnym Śląsku tajemniczym pociągu, dowiedział się cały świat. To gigantyczna promocja dla Polski praktycznie za darmo. Widać, że nasze władze są przytłoczone skalą potencjalnego znaleziska, a reakcje międzynarodowe i presja obcych sił mających chrapkę na przejęcie skarbu lub choć jego części dopiero się zaczyna. Odnalezienie pociągu pełnego skarbów w 70 lat po wojnie byłoby sensacją wielkiego kalibru.
Wszystko wskazuje na to, że nasze władze podchodzą do tych rewelacji bardzo poważnie i bynajmniej nikt nie klasyfikuje tego jako wakacyjny żart. Ministerstwo Kultury wezwało dzisiaj, aby poszukiwacze skarbów darowali sobie eksplorację okolic Wałbrzycha, bo nawet jeśli znajdą pociąg to należy on przede wszystkim do skarbu państwa, a przy okazji, zdaniem ministerstwa, osoby takie narażają się na niepotrzebne ryzyko, bo pociąg z pewnością jest zaminowany, co może być groźne nawet po siedmiu dziesięcioleciach.
Okazuje się, że słuszne były przypuszczenia zakładające, że o ewentualnej dokładnej lokalizacji zamaskowanego pociągu wiedział ktoś kto uczestniczył w akcji jego ukrycia. Według legendy wyglądało to dość paskudnie i kolejarze, którzy ze Świdnicy przewieźli pociąg do Wałbrzycha zostali zamordowani. Nie jest do końca jasne czy stało się to już wtedy gdy ów pociąg wjechał do tunelu, który go pogrzebał na siedem dekad, czy też stało się to wcześniej.
Z najnowszych informacji wynika, że o lokalizacji pociągu powiedział na łożu śmierci ktoś kto wiedział przez te wszystkie lata gdzie znajduje się skarb. Potomek Niemca, który wszedł w posiadanie tej tajemnicy postanowił znaleźć partnera, dzięki któremu operacja spieniężenia tego znaleziska stanie się łatwiejsza. Najpierw potwierdzono lokalizację za pomocą zdjęć z georadaru, które potwierdziły, że pociąg się tam znajduje, a potem wykorzystano je jako dowody w trakcie rozmów z władzami, które przytomnie prowadzone są przez kancelarię prawniczą.
Sytuacja jest zdecydowanie bezprecedensowa,, ponieważ wcześniej zdarzały się znaleziska w postaci pojedynczych czołgów czy dział samobieżnych, ale nigdy nie doszło do znalezienia pociągu. Prawdopodobnie bez wytycznych osoby uczestniczącej w jego ukrywaniu, prawdopodobnie jakiegoś SS-mana, tajemnica ta byłaby nieodkryta jeszcze przez wieki.
Polskie władze cały czas wypowiadają się na ten temat ostrożnie. Nikt nie neguje, że pociąg istnieje, bo jest na to zbyt wiele dowodów, ale skala znaleziska wyraźnie przeraża lokalnych oficjeli. Teraz przydałoby się, aby ktoś zdołał przekuć tę sensację w wielki PR-owski sukces Województwa Dolnośląskiego, które jest pełne tajemnic z czasów II Wojny Światowej. Potencjalnie są to skarby, których wartość ciężko oszacować.
Sprawą zainteresowali się też Rosjanie. Naród, który kradł i pociągami wywoził z Dolnego Śląska i Polski całe fabryki, śmie teraz pouczać nas co powinniśmy zrobić z tym znaleziskiem. Wynajęty przez nich prawnik twierdzi, że przedstawiciele Rosji powinni brać udział w ustalaniu składu ładunku, który zostanie odkryty, jeżeli pociąg ten zostanie rzeczywiście wyciągnięty. Zdaniem Rosjan, Polska jest zobowiązana do zaangażowania międzynarodowych ekspertów, tak aby była pewność o jakim znalezisku jest mowa.
Także Niemcy, którzy zrównali nasz kraj z ziemią i obrabowali nas do cna w czasie ostatniej wojny, co cofnęło nasz kraj w rozwoju o trzy pokolenia, na wszelki wypadek przypominają nam czyje jest to mityczne złoto. Najczęściej pojawiającą się teorią na temat pochodzenia złota, jest teoria o depozytach wrocławskich banków. Rzeczywiście depozyty wrocławskich banków zostały wywiezione z miasta zanim Rosjanie zdołali zamknąć pierścień okrążenia wokół miasta, to jest fakt dobrze znany badaczom.
Depozyty wyjechały fizycznie z Wrocławia i nigdy nie pojawiły się ponownie fizycznie ani też w dokumentacji jakiegoś banku za granicą jako depozyty z Wrocławia. Być może był to zabieg celowy a złoto z Wrocławia zostało po prostu włączone do systemu bankowego bez ujawniania jego pochodzenia. Być może jednak depozyty zostały ukryte właśnie w niedokończonych i ciągle ukrytych sztolniach, które Niemcy budowali w kompleksach górskich otaczających Wałbrzych.
Oczywiście w kolejce po skarb, którego jeszcze nawet nie ma, łokciami zaczyna się rozpychać Światowy Kongres Żydów z Nowego Jorku. Bo jak przecież wiadomo, naziści nie mieli swojego złota, a każde złoto nazistowskie z wielkim prawdopodobieństwem należało do Żydów i im zostało zrabowane. Szef tej wpływowej i potężnej organizacji Robert Singer w oświadczeniu wydanym w Nowym Jorku podkreślił, że złoto może pochodzić z grabieży mienia żydowskiego. Oraz, że władze polskie podejmą właściwe kroki w tym zakresie.
Zaznaczył, że jeśli nie uda się odszukać prawowitych właścicieli żydowskich, zrabowane dobra powinny zostać przekazane na pożytek polskiej diaspory żydowskiej, która jak to się wyraził nigdy nie była należycie przez Polskę skompensowana za krzywdy i straty materialne poniesione w czasie Holokaustu. Czy Polska jak to sugeruje Singer ponosi winę za cierpienia i straty Żydów w czasie Holokaustu, rozpętanego przecież przez Niemców? Oczywiście, że nie ponosi ale osczerstwa takie wpisują się w zaplanowaną i metodycznie prowadzoną politykę Żydów. Mającą na celu zmusić Polskę poprzez systematyczne upokarzanie i szkodzenie nam na arenie miedzynarodowej do wypłaty absurdalnej kwoty ponad 60 miliardów dolarów. Także media w USA na wszelki wypadek przygotowują grunt pod ewentualne roszczenia swych właścicieli. Stacja telewizyjna CNN już w pierwszej swej wiadomości na temat skarbu umieściła to w kontekście zrabowanego mienia żydowskiego.
Po skarb, każdego dnia wyciąga rękę więcej ludzi. Wszystko to jest jednak tylko dzieleniem skóry na niedźwiedziu. Aby ta fantastyczna historia nabrała znamion realizmu konieczne jest jeszcze skuteczne dotarcie do pociągu, inwentaryzacja jego zawartości, a dopiero potem można próbować dokonać wyceny i zastanowić się kto jest właścicielem w świetle prawa.
[ibimage==47479==400naszerokosc==Oryginalny==self==null]
Powyżej amerykańscy żołnierze pozują do zdjęcia w kopalni soli w Merker.
Przypadki ukrywania przez Niemców transportów złota w ostatnich tygodniach wojny miały rzeczywiście miejsce. Co oczywiste skrytki takie zostały natychmiast wykryte. Na przykład w początkach kwietnia oddziały amerykańskiej 90 Dywizji Piechoty zajęły miejscowość Merker w Turyngii w przyszłej rosyjskiej strefie okupacyjnej. Dosyć szybko w kopalni soli w tej miejscowości odkryty został gigantyczny depozyt schowany tam przez Niemców.
[ibimage==47477==400naszerokosc==Oryginalny==self==null]
Powyżej archiwalne zdjęcie z kopalni soli w Merker w Turyngii
Gdy Amerykanie zorientowali się jak wielki skarb odkryli ściągnęli do ochrony kopalni pułk piechoty i batalion czołgów. W głębinach kopalni Niemcy ukryli 7000 worków zawierających sztabki złota, złote monety, walutę oraz dzieła sztuki. Całość została załadowana na ciężarówki i wywieziona pod eskortą ( w tym lotniczą) do Frankfurtu ubiegając o kilka dni Rosjan wkraczających do Turyngii.
[ibimage==47478==400naszerokosc==Oryginalny==self==null]
Powyżej depozyt z Merker
W następnych tygodniach odnaleziono w całych Niemczech kolejne 12 mniejszych skrytek, jednak skarb z Merker był zdecydowanie największy. Informacje o tym gdzie ukryte są depozyty z niemieckich banków dostarczali aliantom często sami Niemcy. Skruszeni byli urzędnicy członkowie NSDAP, bankierzy itp. Liczyli oni na to, że w ten sposób zapewnią sobie wolność i zachowanie piastowanych funkcji w nowej administracji i bankowości RFN. Oczywiście czasami informacje o tym gdzie są schowane depozyty trzeba była uzyskać w czasie przesłuchań, jak widać Amerykanie przesłuchiwali nie mniej skutecznie niż Rosjanie.
Ja osobiście w żaden ukryty pociąg wypełniony złotem nie wierzę, bo transporty złota nie znikają bez śladu ot tak sobie gdyż są zbyt cenne i w każdym przemieszczeniu większej ilości złota uczestniczy i o nim wie duża grupa ludzi takich jak bankierzy, urzędnicy, politycy, oficerowie eskorty itd, jest więc prawie niemożliwe by zachować tajemnicę w 100%. O tym czy cała historia o pociągu pełnym złota ukrytym w wałbrzyskich górach jest prawdziwa nie dowiemy się zapewne zbyt szybko jeśli w ogóle. Moim zdaniem jeśli sprawa jest prawdziwa zostanie wyciszona i utajniona. A historia nadal będzie żyć swoim życiem urastając do rangi legendy rozbudzającej wyobraznię poszukiwaczy i pasjonatów. Obym jednak się mylił, chętnie przeproszę na łamach tojuzbyło.pl za mój sceptycyzm.
- Dodaj komentarz
- 18461 odsłon
jeśli chodzi o jeszcze nie
jeśli chodzi o jeszcze nie znaleziony pociąg ze złotem w sztolniach Wałbrzyskich To jest w POLSCE i z WROCŁAWSKICH banków. Czyli rozumując czystym sumieniem. Bez apelacyjnie to własność NARODU POLSKIEGO bez jakichś dociekań osób postronnych jak rosjanie;ani żadne towarzystwa które mają zaplanowane metodycznie prowadzenia polityki zniszczenia. Ostatnim czasem. Niepojmuję60miljardów.Zostało wyprowadzone w sposób złodziejski poza granice POLSKI. p.Singer o jakim holokauście mówisz ze strony POLAKÓW. to przypomnij sobie MORDERSTWA NKWD ZSYŁKI NA SYBIR dalej kto był mordercą w KATYNIU TAKICH MORDERSTW HISTORIA ZAPISAŁA MNÓSTWO etc. etc!!!!!!!!!!!!GDYBY DOSZO DO WYDOBYCIA TEGO POCIĄGU TO JEST NIE ULEGAJĄCE SKARBU PAŃSTWA POLKIEGO kropka i amen!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!