Deus vult ! Historia wypraw krzyżowych cz.2 (wyprawa ludowa)

Image

Źródło: public domain

Jak już wiemy odzew na apel papieża był entuzjastyczny a wieść o ogłoszeniu krucjaty rozchodziła się szybko po całej Europie. Pospolity lud zbierał się szybko i spontanicznie, chcąc wyruszyć jak najszybciej do Ziemi Świętej. Charyzmatyczny kaznodzieja wędrowny Piotr z Amnies i jego zwolennicy przemierzali Francję namawiając ludzi do wzięcia udziału w krucjacie. Wyprawa ta została nazwana krucjatą ludową. Wyprawa ta często bywa marginalizowana i ignorowana i pozostaje w cieniu I wyprawy krzyżowej, choć było to ważne wydarzenie na wielką skalę, obfitujące w ciekawe epizody.

Na początku kwietnia 1096 roku Piotr z Amnies dotarł wraz z wielka grupą chłopstwa i mieszczan do Kolonii. W jego armii na razie nie było wielu rycerzy i wojowników z prawdziwego zdarzenia, gdyż większość francuskiego i flandryjskiego rycerstwa wolała się przyłączyć do któregoś z hufców wielkich możnowładców francuskich i wziąć udział w krucjacie rycerskiej, organizowanej w profesjonalny mniej żywiołowy sposób.

Piotr z Amnies postanowił wykorzystać swój pobyt w Niemczech w celu głoszenia krucjaty. Piotr z Amnies zdawał sobie sprawę z tego, że jego armia złożona głównie z chłopów i mieszczan przedstawia mizerną siłę bojową. W Niemczech bardzo liczył na przyłączenie się do niego rycerstwa niemieckiego. W pewnym stopniu udało mu się to, gdyż na apel odpowiedziała grupa pomniejszego rycerstwa niemieckiego pod przywództwem  hrabiego Tybingi Hugona, hrabiego Schwarzenbergu Waltera z Teck i trzech synów hrabiego Zimmern.

Image

Powyżej Piotr z Amnies głosi krucjatę

Po kilku dniach Piotr opuścił Kolonię i wyruszył w kierunku Konstantynopola z armią powiększoną do 20.000 ludzi. W następnych dnia ludzie ciągle się zbierali i w ślad za Piotrem z Amnies wyruszyła kolejna duża grupa pod przywództwem niejakiego Volkmara. W następnych dniach wyruszyła następna grupa pod przywództwem Gotszalka, ucznia Piotra z Amnies.  Nawet po odejściu wspomnianych grup religijny zapał nie malał i formowały się kolejne grupy skupiające się wokół hrabiego Emicha z Leiningen, znanego rozbójnika i gwałciciela prawa, lecz zarazem świetnego dowódcę wojskowego.

Mimo to Emmich z Leiningen zdołał  zgromadzić spore siły  i przyciągnąć do siebie grupę znamienitych rycerzy niemieckich a także francuskich. W armii Emmicha znależli się panowie Zweibrucken, Salm i Viernenberger, Hartmann z Dillingen, Drogon z Nesle, Tomasz z La Fere, Clarambald z Vendeuil oraz Wilhelm Cieśla wicehrabia Melun. Grupa ta postanowiła pozostać w Niemczech dłużej i wyruszyć  w dalszą drogę w pózniejszym terminie. Przyniosło to straszne efekty. Pałętająca się po Niemczech niezdyscyplinowana grupa zbrojna w, której szeregach znajdowało się wielu pospolitych przestępców, dokonywała napaści na Żydów w celu zdobycia środków na sfinansowanie wyprawy krzyżowej na, którą Żydzi nie chcieli dawać pieniędzy.

3 maja w Spirze napadnięto na Żydów, którzy uszli z życiem dzięki temu, że schronienia udzielił im biskup tego miasta. Kilka dni pózniej w Wormacji gdzie Żydzi mieli wyjątkowo złą reputację, także otrzymali  schronienie w pałacu biskupa. Wściekły tłum wyważył bramy pałacu biskupiego i zabił około 500 Żydów. W Moguncji odmówiono krzyżowcom wstępu do miasta, jednak ktoś wewnątrz miasta otworzył im bramy.

W wyniku zamieszek zginęło w Moguncji około 1000 Żydów. Na wieść o tym, że Emich ze swoją armią zbliża się do Kolonii, miejscowi Żydzi rozproszyli po okolicznych wioskach i lasach. W Kolonii spalono synagogę. Po tym Emich uznał, że czas już ruszać i z większą częścią armii pomaszerował w kierunku Węgier. Część jego armii postanowiła jednak rozprawić się z Żydami w dolinie rzeki Mozeli, gdzie dokonali kilku pogromów. Następnie większość z nich wróciła do domów a reszta przyłączyła się do rycerskiej  I wyprawy krzyżowej. W 1096 roku pierwsza fala Żydów, uciekająca z Niemiec przed pogromami dociera do Polski.

Wieści o ekscesach niemieckich krzyżowców szybko rozeszły się po Europie, dotarły także do grupy prowadzonej przez Volkmara. Grupa ta dokonała 30 czerwca pogromu Żydów w Pradze a po dotarciu na Węgry próbowała tego samego w Nitrze. Król Węgier Koloman nie tolerował jednak takiego zachowanie na swoim terenie. Kiedy Niemcy pomimo ostrzeżeń nadal próbowali atakować Żydów i generalnie plądrować na trasie swego przemarszu, zostali zaatakowani przez Węgrów i wzięci do niewoli, los samego Volkmara pozostaje nieznany.

Także grupa Gotszalka nie zachowywała się należycie. Po dokonaniu pogromu w Ratzybonie wkroczyli na terytorium Węgier. Na Węgrzech kontynuowali rabunki i rozboje. Koloman otoczył więc grupę Gotszalka i zażądał złożenia broni. Gdy Niemcy przystali na warunki i złożyli broń, Koloman rozkazał zaatakować bezbronnych Niemców z, których większość została zabita.

Złe doświadczenia  z grupami Volkmara i Gotszalka negatywnie nastawiły Kolomana do wędrujących Niemców. Kiedy więc do granic Węgier dotarł ze swą watahą Emich z Leiningen, Koloman zabronił mu wstępu na Węgry. Koloman widząc, że grupa Emicha jest znacznie większa i lepiej uzbrojona. Wysłał swe wojska do zablokowania i obrony mostu na odnodze Dunaju.

Emich nie zamierzał odpuścić i rozkazał budowę własnego mostu. Przez 6 tygodni trwały potyczki z Węgrami i plądrowanie zajętej strony rzeki. Kiedy most był gotowy krzyżowcy przekroczyli rzekę i oblegli zamek Wieselburg (dziś Mosonmagyarovar) strzegący przeprawy. Na wieść o nadciągającej dużej armii Kolomana,  w obozie niemieckim  wybuchła panika. Garnizon zamku dokonał wypadu i pokonał napastników. Emich wraz z garstką Niemców uciekł do Niemiec a francuscy rycerze przyłączyli się do I wyprawy krzyżowej.

Tak zakończyła się, zanim tak naprawdę się zaczęła krucjata trzech oddziałów ludowych. Jedynie grupa, która wyruszyła pierwsza pod  przewodem  Waltera bez Mienia (francuskiego rycerza) zachowywała się przyzwoicie i jej przemarsz przez Węgry przebiegał  spokojnie. Kiedy krzyżowcy dotarli 8 maja do Węgier, król Koloman zaopatrzył krzyżowców w prowiant. Z końcem maja wyprawa przekroczyła rzekę Sawę i wkroczyła na terytorium Bizancjum.

Niestety na terytorium Bizancjum nie było już tak spokojnie. Kiedy krzyżowcy dotarli do Belgradu i zażądali prowiantu spotkała ich odmowa. Głodni krzyżowcy rozpoczęli plądrowanie okolicy. Garnizon Belgradu nie zamierzał biernie się temu przyglądać i zaatakował krzyżowców, zabijając wielu z nich. Kiedy wyprawa dotarła do Niszu namiestnik prowincji bułgarskiej Nicetas zaopatrzył krzyżowców w prowiant i pod zbrojną eskortą odesłał do Konstantynopola, sam zaś udał się do Belgradu by spotkać się z grupą Piotra z Amnies.

Grupa Piotra z Amnies też nie sprawiała kłopotów na Węgrzech. Do czasu. 20 czerwca grupa dotarła do Zemunia, gdzie doszło do nieporozumienia pomiędzy krzyżowcami i żołnierzami węgierskimi. Nieporozumienie przerodziło się w chaotyczną bitwę w, której zginęło 4000 Węgrów. Krzyżowcy szturmem wzięli cytadelę i zdobyli duże zapasy prowiantu. Obawiając się zemsty króla Kolomana szybko przekroczyli Sawę i weszli na terytorium Bizancjum.

Image

Powyżej Piotr z Amnies prowadzi krzyżowców

Grupa Piotra dotarła do Belgradu 26 czerwca, który splądrowali i na koniec podpalili. 3 lipca dotarli do Niszu gdzie otrzymali prowiant od namiestnika Nicatesa, co zapewne zapobiegło kolejnym rabunkom. Niestety w  okolicach Sofii doszło do sporu pomiędzy krzyżowcami a bizantyjską eskortą. W bitwie z Bizantyjczykami krzyżowcy stracili 1/4 ludzi. Do Konstantynopola dotarli 1 sierpnia gdzie połączyli się z grupą Waltera bez Mienia oraz spora liczbą pielgrzymów, którzy dotarli do Konstantynopala z Włoch drogą morską.

Cesarz Aleksy chciał się jak najszybciej pozbyć z Konstantynopola i okolic niesfornych krzyżowców. Szybko dostarczył statki przewiózł całą wyprawę przez Bosfor do Azji. Kiedy wyprawa dotarła do Nikomedii, krzyżowcy pokłócili się. Niemcy i Włosi wypowiedzieli posłuszeństwo Piotrowi z Amnies i obrali swym przywódcą feudała z Italii Renalda. Francuzi zaś oddali się pod dowództwo Gotfryda Burela.

Z Nikomedii dwie wyprawy ruszyły w kierunku miasta Nikea (dziś Iznik) stolicy Sułtanatu Rumu. W połowie września Francuzi dokonali rajdu w okolice Nikei, gdzie splądrowali bogatą okolicę. Splądrowane łupy sprzedali greckim żeglarzom. Sukces ten wywołał zazdrość u Niemców i Włochów. Renald poprowadził 6000 ludzi w kierunku Nikei. Zabronił swoim ludziom  plądrowania wiosek na trasie marszu zamieszkałych wyłącznie przez chrześcijan, którzy zostali dopiero co obrabowani przez Francuzów.

Wojska Renalda obległy i zdobyły zamek Kserigordon. Na wieść o tym sukcesie krzyżowców sułtan Kildż Arslan I wysłał wojsko by odbiły zamek. Turcy przybyli pod zamek 29 września i zajęli jedyną studnię. Po ośmiu dniach spragnieni krzyżowcy musieli się poddać. Turcy darowali życie Renaldowi i garstce jego żołnierzy, gdy ci wyrzekli się wiary chrześcijańskiej, resztę zabili.

Na wieść o strasznej klęsce Renalda, obozująca pod Civetot druga część armii domagała się od dowódców pomszczenia poległych towarzyszy. Piotr z Amnies zaproponował, że wróci do Konstantynopola i poprosi cesarza o wsparcie. Kiedy minął ustalony termin 8 dni a Piotr ciągle nie wracał, górę w obozie krzyżowców wzięła frakcja Gotfryda Burela, zwolenników niezwłocznego wydania bitwy Turkom.

21 pazdziernika armia krzyżowców wyszła z obozu na spotkanie przeciwnika. Maszerująca armia wpadła koło wioski Drakon w zasadzkę turecką.  Na zupełnie zaskoczonych krzyżowców spadł grad strzał, a niebawem Turcy poszli do walnego ataku. Armia krzyżowców ludowych składała się głównie ze źle uzbrojonych chłopów i biedoty, którzy nie mieli większego pojęcia o sztuce wojennej. Ci ludzie szybko wpadli w panikę i rzucili się do ucieczki w kierunku Civetot. Tymczasem w obozie zaczął się kolejny dzień, niektórzy jeszcze spali, bo nikt nie spodziewał się tak rychłego powrotu armii.

Image

Powyżej bitwa z muzułmanami

W tym momencie do Civetot wpadli najpierw krzyżowcy, a chwilę potem ścigający ich Turcy. Doszło do chaotycznej bitwy, która szybko zamieniła się w masakrę. Nieliczni krzyżowcy próbowali się bronić, rozpalając wielkie ogniska, tak aby wiatr zwiewał płomienie w kierunku muzułmanów. O zmroku bitwa była skończona. Wśród tysięcy zabitych było wielu przywódców wyprawy, w tym Walter bez Mienia. Turcy wzięli do niewoli tylko garstkę jeńców i trochę młodych kobiet. Zaledwie ok. 3 000 krzyżowców wydostało się z obozu i uciekło do starego zamku nad brzegiem morza.  Z możnych krzyżowców ocaleli tylko Francuzi Wilhelm z Poissy, Walter z Breteuil, oraz Niemcy Fryderyk z Zimmern, Rudolf z Brandis i Henryk ze Schwarzenbergu. 

Turcy nie odpuszczali i oblegli stary zamek chcąc zakończyć ostatecznie krucjatę ludową. Niedobitki wyprawy zostały uratowane od niechybnej śmierci lub niewoli przez flotę wysłaną im na pomoc przez cesarza. Zostali oni przewiezieni do Konstantynopola. Klęski pod Kserigordonem i Civetot przypieczętowały los zle zorganizowanej i niezdyscyplinowanej wyprawy. Przywódca wyprawy Piotr z Amnies pozostał w Konstantynopolu do czasu przybycia I wyprawy krzyżowej do, której się przyłączył.

CDN...

 

0
Brak ocen