Życie codzienne Słowian cz 3

Kategorie: 

Źródło: Internet

W trzecim artykule traktującym o życiu codziennym Słowian, zajmę się tym, co nasi przodkowie jedli. W części pierwszej i drugiej wiele razy przytaczałem opinie zagranicznych  kronikarzy, zachwalających  bogactwo ziemi Słowian. Bogactwem tym zapełniały się stoły biesiadne w czasie uczt wydawanych na cześć gościa, gdyż plamą na honorze Słowianina było uchylenie się od obowiązku godnego przyjęcia gościa. Jednak w życiu codziennym stół słowiański prezentował się znacznie skromniej, przynajmniej w domach szerokich mas ludności.

 

Pożywienie było raczej monotonne i mało urozmaicone, wątpię by przypadło do gustu naszym współczesnym podniebieniom. Podstawę diety stanowiły produkty roślinne, mięso i  ryby nie tak jak dzisiaj były raczej składnikiem uzupełniającym. Najpospolitszym jadłem było proso, po obłuszczeniu w drewnianych stępach konsumowano ją jako kasze jaglaną. Lub w postaci prażuchy, zapiekanej w glinianych naczyniach zwanych prażnicami. Czy też w postaci różnych bryj i polewek, z rozgotowanej mąki o różnym stopniu zawiesistości, w zależności od zasobności domu. Nawet gdy z czasem powszechne i bardziej dostępne stały się zboża gatunków   szlachetniejszych. Mąka i kasza jaglana pozostały podstawą diety uboższych warstw ludności. Stosowano również odmiany zbóż szlachetnych jak pszenica, żyto czy jęczmień.

 

Przygotowywano je tak sam w formie ekonomicznych polewek lub wypiekano z nich na palenisku placki. Prawdziwy chleb z zakwaszonej mąki zdarzał się rzadziej i był raczej luksusem, gdyż wymagał odpowiedniego pieca. Doroczne święta religijne były świetną okazją do przerwania nudnej diety. Tak działo się na Rugii gdzie wypiekano olbrzymi kołacz przyprawiony miodem. Prawdziwe arcydzieło sztuki piekarniczej, kołacz tak duży, że arcykapłan mógł się za nim schować. Po wróżbach i uroczystościach kołacz był konsumowany przez zebraną brać plemienną.

 

Ważnym składnikiem diety były rośliny strączkowe, uprawiane w ogrodach. Najpospolitszy był bób rzadziej groch i soczewica. Słowianom nie obce były warzywa. Głównie marchew i buraki czasem cebula i kapusta, nawet koperek i ogórki. Tłuszcz pochodził z roślin oleistych takich jak mak, len i konopie. W latach mniej urodzajnych, czy też w rejonach mniej dostatnich. Zapasy uzupełniano wszystkim, co można było znaleźć na łące i w lesie i do garnka włożyć. Powszechnie gromadzono szczaw i barszcz. Także nasiona niektórych traw jak komsa i włośnica nadawały się w ostateczności do przygotowania kaszy i mąki.

 

W czasach naprawdę ciężkich nie gardzono perzem i żołędziami, które po odgoryczeniu  i starciu dodawano do mąki lepszej gatunkowo, w celu powiększenia objętości. Ważnym źródłem pożywienia Słowian był las, w którym nie tylko polowano, ale też zbierano grzyby, orzechy, jagody oraz owoce drzew dziko rosnących jak jabłoń czy grusza. W zamożniejszych osadach hodowano szlachetne drzewa owocowe takie jak śliwy, wiśnie, czereśnie także brzoskwinie wymagające większej opieki i wiedzy.

 

Potrawy mięsne sporządzano przede wszystkim z mięsa zwierząt  hodowlanych. Wśród nich pierwsze miejsce zajmowała oczywiście świnia, największy przyjaciel człowieka. W mniejszym stopniu korzystano z rogacizny i baraniny, na stół trafiała też konina  oczywiście tylko wtedy, gdy zwierze było stare i wysłużone. Zwierzęta hodowlane trafiały na stół dopiero w wieku dojrzałym. Ubój młodych osobników w ówczesnych warunkach hodowli był niesłychanym luksusem, wyjątkiem były mało wymagające prosięta mnożące się licznie w przydomowych  chlewikach. Wbrew dzisiejszej obiegowej opinii konsumpcja dziczyzny stanowiła raczej niewielki procent mięsa zjadanego  we  wczesnym średniowieczu.

 

Zresztą wraz z postępującą feudalizacją dziczyzna stała się przysmakiem feudałów rezerwujących sobie wyłączne prawo do polowań na grubego zwierza. Jadano też drób domowy jak kury rzadziej kaczki i gęsi, które były pochodzenia dzikiego. Osobliwą notatkę pozostawił nam arabski podróżnik Ibrahim  ibn Jakub, który stwierdził, iż  unikają oni drobiu, bo mięso to wywołuje u nich czerwoną wysypkę, chętnie natomiast jedzą mięso gęsi i krowie „bo to im służy”. Otto z Bambergu niemiecki misjonarz na Pomorzu miał zakazać Słowianom jedzenia padliny, picia krwi zwierząt i zjadania innych obrzydliwości. Na prawych chrześcijan został tam nałożony zakaz jedzenia razem z poganami i używania tych samych naczyń. Jeśli to prawda to  zastrzeżenia te dotyczyły tylko  pokarmów mięsnych, które zawsze budziły wiele wątpliwości  religijnych i sanitarnych. Myślę jednak, że niemiecki misjonarz wypisując takie  bzdury chciał być złośliwy i dopiec tym Słowianom, którzy nie chcieli przyjąć nowej wiary.

 

Ryby jadane były chętnie, zwłaszcza szlachetne gatunki jak łosoś, jesiotr i węgorz. Jednak z czasem połów tych ryb został ograniczony przez prawo książęce i pospólstwu zostały się poślednie gatunki ryb. Wszelkie rekordy mieli pobić rybacy ze Szczecina łowiąc w Odrze gigantycznego suma, którego misjonarze jedli dwa tygodnie. Nad Bałtykiem łowiono śledzia, którego eksportowano zasolonego w beczkach  na południe. Jeden z misjonarzy po latach pobytu na Pomorzu wspominał smakowite śledzie bałtyckie „gdybym powiedział, co myślę o ich zapachu i tłustości, mógłbym być posądzony o łakomstwo” Świeżość śledzi bałtyckich  docenili też wojowie Bolesława Krzywoustego, którzy po zdobyciu Kołobrzegu śpiewali:

            Naszym przodkom wystarczyły ryby słone i cuchnące,

            My po świerze  przychodzimy, w oceanie pluskające!

Niewiele wiadomo o nabiale, gdyż  ten rodzaj pokarmu nie pozostawił śladów archeologicznych. Tylko skorupki jajek wskazują, że i jajecznica lądowała na stole Słowian. W porze wiosennej podbierano, jaka dzikiego ptactwa. Jeśli trzymano bydło rogate to i produkowano masło, mleko i sery. Otto z Bambergu pouczał nowe owieczki w trzodzie chrześcijańskiej, aby nie jedli tak mięsa i nabiału w dni postne. Ceniący sobie dobre jadło misjonarze, widać nie byli do końca zadowoleni z lokalnych produktów, lub może z ich nie dostatecznej ilości. Z entuzjazmem powitali prezent od arcybiskupa duńskiego, statek wyładowany masłem. Co jest najstarszym dowodem eksportu tego słynnego produktu eksportowego Danii.

 

Wczesnośredniowieczni Słowianie pijali nie tylko mleko! Warzono kwas i piwo. Piwo warzono z jęczmienia przyprawionego chmielem. Chmiel w tych czasach pochodził raczej z dziko rosnących roślin a nie z hodowli. Piwo warzono po domach a potem także w karczmach. Był to napój pospolity w przeciwieństwie do miodu pitnego, stanowiącego trunek zamożnych  biesiadników godny samych bogów. Raz do roku na Rugii kapłan napełniał miodem pitnym róg, trzymany przez posąg Świętowita.

 

Żywotopisarz  Ottona z Bambergu odnotował, że Słowianie „wina nie maja ani go nie poszukują, gdyż miodne napoje i piwo przewyższają  wina falernijskie” w innym miejscu jednak wyraża żal z powodu braku wina i stwierdza, że ”gdyby ziemia ta posiadała jeszcze winną latorośl, figę i oliwke, poczytałbys ją za Ziemie Obiecaną” Chcąc zaradzić tej biedzie misjonarze sprowadzili winorośl, która Janek nie przyjęła się zbyt dobrze w chłodnym klimacie. Przyjął się za to swietnie zwyczaj pokrzepiania winem z importu. Import przypraw był mały w okresie wczesnego średniowiecza  i rozpowszechnił się dopiero w XII w. Gama smaków ożywiających przsne i mdłe potrawy sprowadzała się do trzech  tonów.

 

Słodyczy, którą zapewniał miód, kwasu pozyskiwanego z różnych roślin i  kiszonek oraz sól. Której było pod dostatkiem poza może latami wojen. Cenna sól stanowiła często srodek  płatniczy. Używano jej nie tylko do doprawiania potraw, ale też do konserwacji artykułów spożywczych. Sól pomimo swej powszechności pozostała w cenie,   szczególnie  od momentu, kiedy książęta zmonopolizowali produkcje i sprzedaż tego produktu. Z tego powodu częstym sposobem konserwacji żywności było wędzenie i suszenie ryb czy mięsa. A także kiszenie warzyw w drewnianych lub kamiennych kadziach.

 

Potrawy gotowano zazwyczaj w glinianych garnkach przystawianych do paleniska. Na stanowiskach archeologicznych, nie ma  bardziej pospolitego znaleziska niż skorupy glinianych garnków. Co wskazuje na szybki proces wymiany  zastawy stołowej. Ceramika Słowian musiała cieszyć się popularnością  wśród sąsiednich ludów, na co wskazują liczne znaleziska na skandynawskich stanowiskach archeologicznych. Znaleziska te datują się już od połowy VIII w aż do XIIIw. Zwraca uwagę ceramika  typu  Feldberg, wysokiej jakości, mocno wypalana, cienkościenna  należąca do grupy „baltic-ware”. Produkowanej przez Słowian osiadłych w Skandynawii lub przez miejscowych garncarzy skandynawskich pod silnym wpływem garncarstwa słowiańskiego.Dowodzi to, że Słowianie byli stroną aktywną w kontaktach z sąsiadami. I zaprzecza tezą jakoby Słowianie stanowili wyłacznie element absorbujący obce wzorce.

Ceramika zawsze zdobiona była  ornamentami,  różniącymi się w zależności od regionu i lokalnej tradycji. Wśród przeważającej masy lokalnych wyrobów, archeolodzy odnajdują  importowane naczynia  z Nadrenii, Skandynawii czy Rusi. Rzadkim znaleziskiem są  brązowe kociołki przystosowane do zawieszania nad ogniem. Ugotowaną strwe jadano często wprost z naczynia, w którym je ugotowano. Misy i talerze wytoczone z drzewa należały do cenniejszych przedmiotów wyposażenia domowego. Używano łyżek niekiedy o bogato zdobionej rękojeści, nóż jako narzędzie uniwersalne używano tak do pracy jak do posiłku, o widelcach nikt wtedy jeszcze nie słyszał.

 

Kogo było na to stać mógł sobie pozwolić na sprowadzenie z zachodu,   kielichów z barwionego szkła. I zaimponować bogactwem oraz olśnić ich połyskiem swych gosci. Także  z importu pochodziła większość brązowych talerzy i mis. A  naczynia z kruszców szlachetnych jak złoto czy srebro,   należały wyłącznie do możnowładców. Stanowiły też wyposażenie świątyń. W czasie uczt urządzanych w świątyni. W imieniu Trzygława korzystali  z takiej zastawy kapłani i starszyzna miejska.

 

 

 

 

Ocena: 

Nie ma jeszcze ocen

Skomentuj