Życie codzienne Słowian cz6

Kolejny odcinek serii, zostanie poświęcony rzemiosłu i pracy w warsztatach. Co natychmiast uderza i dziwi osobę, która poświęci trochę czasu badając wczesnośredniowieczne zapisy na temat Słowiańszczyzny jest to, że tak ważni z punktu widzenia życia codziennego,  wytwórcy różnorakich przedmiotów codziennego użytku bez których często nie sposób się obejść. Zostali niemal całkowicie pominięci i nie zauważeni przez kronikarzy zachodnich którzy towarzyszyli misjonarzom przybywającym na nasze ziemie. Nawet opis misji Ottona z Bambergu,  który jest zwykle zródłem informacji na temat Słowian milczy na ten temat. Dopiero arabski uczony piszący na Sycylii w połowie XII wieku dzieło geograficzne wspomina kilka miast polskich gdzie rzemieślnicy według jego słów są "zręczni i obznajomieni ze swymi zawodami".

 

Wytłumaczeniem tego może być fakt, że w oczach przybysza mieszkańcy miast i osad zlewali się w jedną całość i nie sposób ich było odróżnić. Zwłaszcza, że w tamtym okresie poszczególne zawody nie zajmowały jeszcze osobnych kwartałów w miastach jak to miało miejsce w wiekach pózniejszych. Także same zawody nie były jeszcze w wielu przypadkach jasno rozdzielone. I tak wielu rzemieślników zajmowało się jednocześnie uprawą poletka obok grodu czy też rybactwem na pobliskiej rzece czy jeziorze a w warsztatach pracowali sezonowo łącząc często kilka pokrewnych zajęć jak na przykład szewstwo z garbarstwem czy bursztyniarstwo z rogownictwem, jednym słowem wedle surowców do których mieli dostęp a zwłaszcza narzędzi jakimi dysponowali.

 

Na szczęście nauka może się w tym przypadku obejść bez świadectw pisanych, a liczne znaleziska archeologiczne poświadczają kunszt rzemieślników i różnorodność zawodów występujących na Słowiańszczyznie. Spośród wszystkich zawodów na czoło bardzo szybko wysuwa się kowalstwo w tamtym okresie nierozdzielne z hutnictwem. O ile wyrób przedmiotów z drewna, rogu, kości czy też na przykład tkactwo mogło być uprawiane na własne potrzeby przez niemal każdego to pozyskiwanie i wyrób metalu stały się monopolem wtajemniczonych a przez to cieszących się prestiżem i szacunkiem specjalistów. Z tego powodu kowalstwo przeniknęło w wielu kulturach do sfery kultu i mowa tu nie tylko o kulturach starożytnych ale także o wczesnośredniowiecznej Skandynawii.

Bazę metalurgii stanowiły rudy darniowe, obficie występujące na łąkach i mokradłach. Po wypłukaniu i wysuszeniu materiał wkładano do grubych glinianych naczyń na przemian z węglem drzewnym i prażono przez wiele godzin na otwartym palenisku, zorganizowanym często zaraz obok miejsca wydobycia. W ten sposób uzyskiwano żużel żelazny, który po kilkukrotnym przekuciu przemieniał się w względnie oczyszczony metal. Była to metoda dość prosta, lecz stosowano też bardziej skomplikowany proces.

Budowano gliniane piece (poza murami grodu) zwane dymarkami do nich tez wkładano na przemian z węglem drzewnym rudę. Tu jednak dla podniesienia temperatury stosowano miechy poruszane ręcznie lub nożnie, dzięki temu uzyskiwano temperaturę 1400 C co pozwalało na uzyskanie ciekłego dość czystego metalu. Nauczono się pozyskiwać nie tylko żelazo ale i stal i wykonywać odpowiednie stopy. W wytwarzaniu narzędzi metodą zgrzewania i skuwania łączono żelazo i stal produkując w ten sposób wytrzymałe narzędzie o wytrzymałej stalowej części roboczej, czasami poprzestawano na nawęglaniu żelaza co zapewniało jego utwardzenie.

 

Z tak uzyskanego w wielkim trudzie, drogiego surowca kowale wykonywali i naprawiali różne przedmioty. W małych kuzniach wiejskich najprostsze narzędzia rolnicze takie jak siekiery, noże, sierpy, półkoski, radlice czy części do uprzęży. W grodach wykonywano wiertła, dłuta, pilniki, haczyki do połowu ryb  ale też groty włóczni i strzał, wszystko to co było potrzebne do pracy w gospodarstwie i na wojnie. Wydaje się tylko, że miecze były zbyt trudne w produkcji i sprowadzano je z innych krain, często same głownie, które oprawiane były w lokalnych warsztatach. Wraz z upływem czasu popyt na wyroby kowalskie wzrastał zwłaszcza wśród tworzącej się grupy feudalnej. Zawsze nienasyconej i domagającej się coraz to różnorodniejszego i jakościowo lepszego ekwipunku. Dlatego zakładali swe własne kuznie pracujące na ich potrzeby w grodach i dworach. Reszta kowali mogła wystawić swe produkty na sprzedaż na targowiskach.

 

Kowale pracowali prawie wyłącznie w żelazie. Inne metale używane były do wyrobu ozdób i trudniła się tym osobna grupa metalurgów-złotników. Nazwa ta może być nieco myląca gdyż rzemieślnicy ci ze złotem mieli do czynienia dość rzadko. Pracowali najczęściej w brązie, cynie i ołowiu i z rzadka w srebrze. Odlewali oni ozdoby takie jak charakterystyczne dla kobiet słowiańskich kabłączki dekorujące skroń czy pierścionki, zawieszki. Przetapiali także w małych tygielkach złom srebrny, monety złote i straszą biżuterię na sztabki i bryłki używane w handlu. Warsztaty takie znajdowały się w podgrodziu choć ci najbardziej utalentowani znajdowali zatrudnienie u możnych gdzie pracowali na powierzonym im cennym kruszcu wykonując posrebrzane ostrogi, biżuterię i naczynia, a także naczynia kultowe dla świątyń. Dziełem lokalnych mistrzów była na pewno posrebrzana głowa Trzygława i jego złoty posążek znajdujący się w świątyni wolińskiej.

 

Naczynia metalowe a już na pewno te posrebrzane były luksusem warstw wyższych społeczeństwa. Szerokie masy ludowe zadowolić się musiały naczyniami glinianymi. Początkowo naczyna lepione były metodą chałupniczą przez kobiety. Z czasem na dobre do użytku weszło koło garncarskie obsługiwane przez mężczyzn i w ten sposób narodziła się wyspecjalizowana profesja garncarska. Na początku na kole otaczano tylko górną część naczynia, pózniej także ścianki. Produkcja dobrej jakości ceramiki wymagała dużej zręczności i umiejętności i wiedza ta często przekazywana była z ojca na syna, który latami u boku ojca zbierał doświadczenie. Poszczególni garncarze oznaczali  swe produkty znakami w formie kół, krzyży, swastyk, gwiazd a nawet stylizowanych diagramów zwierzęcych. Znak taki potrzebny był nie tylko jako swego rodzaju logo firmy ale też miał znaczenie praktyczne, odróżniał wyroby poszczególnych garncarzy wypalane wspólnie w jednym ogromnym piecu.

 

Kiedy już jest mowa o ceramice słowiańskiej warto wspomnieć o tym jak bardzo ta ceramika była pożądana w krajach ościennych i uświadomić ludziom w Polsce, że rozpowszechniona opinia o prymitywnej słowiańskiej ceramice jest kłamstwem wymyślonym w XIX i XX wieku przez niemieckich badaczy. Badacze ci kierowali się motywami politycznymi i rasowymi mającymi udowodnić germański suprematyzm nad prymitywnymi Słowianami i udowodnić tym, że transmisja postępu zawsze szła od German do Słowian i nigdy na odwrót. Niestety ich opinie utrwaliły się w kołach naukowych w krajach zachodnich a często były także powielane w Polsce. W rzeczywistości w tej dziedzinie, ceramika słowiańska wyróżnia się wysoką jakością na tle ceramiki skandynawskiej i to właśnie Skandynawowie uczyli się od Słowian. Skandynawowie nie mieli umiejętności i wiedzy w tej dziedzinie czego dowodem są straszne gnioty ulepione przez skandynawskich garncarzy a dziś odnajdywane przez archeologów.

 

Ceramika pochodzenia słowiańskiego była pożądana na terenie całej Skandynawii już od połowy VIII wieku (z tego okresu pochodzą najstarsze przykłady ceramiki słowiańskiej)  i obecna tam aż do wieku XIII. Najbardziej znaczącym typem ceramiki słowiańskiej jest ceramika typu Feldberg (mocno wypalane, wysokie naczynia charakteryzujące się wytrzymałością a zarazem cienkością ścianek, dekorowane linią falistą w górnej części) odnajdywane powszechnie na stanowiskach archeologicznych w całej Skandynawii na przykład w Birce w Szwecji i Kaupang w Norwegii by wspomnieć tylko te dwa gdyż nie ma tu miejsca by wymienić wszystkie z rosnącej liczby stanowisk. Ceramika słowiańska wkładana była często do grobów osób możnych co podkreślało ich status. Jak wykazały badania część ceramiki słowiańskiej odnalezionej w Skandynawii nie pochodziła z importu lecz została wykona na miejscu z lokalnej gliny. Dowodzi to na obecność Słowian w Skandynawii. Zresztą w całej Skandynawii odkrywane są zwarte osiedla słowiańskie (charakterystyczne półziemianki) a także cmentarzyska wskazujące na stały pobyt wielu pokoleń słowiańskich kolonistów na ziemi skandynawskiej.

 

Obok dowodów archeologicznych i znalezisk grobowych aktywną rolę Słowian w kolonizacji Skandynawii potwierdzają skamieliny lingwistyczne i tak na przykład w Danii istnieją do dziś wioski o słowiańsko brzmiących nazwach jak Jelice, Binice, Koselice na samej wyspie Falster jest kilkanaście miejscowości o słowiańskich nazwach jak na przykład Korselice. Na tej to wyspie archeolodzy odkryli pozostałości stoczni. Oczywiście natychmiast uznano, że odnalezione tam statki są jednostkami skandynawskimi, jednak po dodatkowych badaniach wyszło na jaw, że są to statki słowiańskie gdyż w sposób zasadniczy różniły się sposobem budowy od statków skandynawskich (Skandynawowie łączyli elementy statku żelaznymi gwozdziami, Słowianie natomiast preferowali drewniane kołki).

 

Naukowcy Skandynawscy nawet w świetle coraz to nowych odkryć mają stale problem z zaakceptowaniem faktu, że to Słowianie byli też stroną ekspansywną i kolonizującą (w XI w Bornholm był słowiański a Gottlandia w dużej części zasiedlona przez Słowian) objawia się to nawet w wymyślaniu neutralnych nazw dla słowiańskiej ceramiki występującej w Skandynawii takich jak "ceramika bałtycka" czy "ceramika południowo skandynawska" lub ceramika "typu II " wszystko byle nie przyznać, że to ceramika pochodzenia słowiańskiego. Jako ciekawostkę wspomnę tylko, że badania archeologiczne pokazały, że pierwszymi Europejczykami na Islandii byli właśnie Słowianie ( odkryto resztki domów wybudowane na modłę słowiańską) poszlaki tego można nawet odszukać w sagach skandynawskich. Ale to już inna opowieść. Odbiegłem nieco od głównego wątku powróćmy zatem do rzemiosła Słowian.

 

Często odkrywanymi przez archeologów przedmiotami są te wykonane z rogu. Zwłaszcza grzebienie do włosów, grzebienie tkackie, szydła, łyżki, kostki do gry a nawet głowice mieczy. Przed przystąpieniem do obróbki rogu najpierw należało go zmiękczyć. Tak przygotowany surowiec cięto piłkami i strugami oraz  wygładzano pilnikami, następnie toczono na rodzaju tokarki poruszanej nogą za pomocą systemu sznurków i kółek. Czasami przedmiot ozdabiano przy pomocy rylców. W warsztacie rogowiarskim w użyciu były też młotki, kowadełka przecinaki. Najczęściej w obróbce używano rogów jelenia i łosia. Rogowiarze pracowali także na kości wymagającej dodatkowych zabiegów odtłuszczających.  W warsztacie odkrytym na wyspie Wolin naliczono 7 tyś odpadów różnej wielkości, świadczy to o tym, że i ten zawód przechodził z ojca na syna.

 

Pokrewną rogowiarstwu profesją, wymagającą zresztą podobnych narzędzi i często wykonywaną przez tych samych ludzi było bursztyniarstwo, będące specjalnością Słowian zamieszkujących nad Bałtykiem. Bursztyn wbrew pozorom pozyskiwany był nie tylko na brzegu Bałtyku ale kopany był w głębi lądu w okolicach Kamienia i Słupska. Nawet w pózniejszym średniowieczu trafiały się tam bryły o wadze kilku kilogramów. W okolicach Gdańska w czasach krzyżaków bursztyn zbierali rybacy na których ten obowiązek nałożyli braciszkowie odbierający od nich daninę w postaci nie tylko ryb ale i bursztynu. Być może właśnie to rybacy w czasach plemiennych zajmowali się także zbieraniem bursztynu i dostarczaniem go do warsztatów bursztyniarskich. Przed obróbką bursztyn moczono i myto w specjalnych kadziach i dopiero czysty i lśniący surowiec podlegał dalszej obróbce.  Bursztyn to tworzywo stosunkowo miękkie i łatwe do kształtowania, dlatego wielu mieszkańców domowym sposobem wycinało z niego różne wisiorki, koraliki i amulety.

Profesjonalne warsztaty zaczęły powstawać około X wieku przerabiając duże ilości tego materiału z pewnością nie tylko na użytek wewnętrzny ale w głównej mierze na eksport. Sądząc po wielkiej ilości odnajdywanych odpadów i zepsutych w toku procesu produkcji ozdób musiała to być ważna i przynosząca spore zyski gałąz gospodarki. Zresztą eksport bursztynu z naszego wybrzeża ma długie tradycje sięgające czasów starożytnych, zapewne każdy słyszał o słynnym bursztynowym szlaku. Jednak w czasach bursztynowego szlaku eksportowano raczej surowiec niż produkt końcowy.

 

Ironią historii jest, że nie zachowała się oryginalna słowiańska  nazwa cennego surowca kojarzonego na całym świecie z naszym krajem. Nie jest słowiańską nazwą "jantar" nazwa ta jest litewska i pochodzi od słowa "gentarus" przejęta na Rusi i rozpowszechniona  na inne kraje słowiańskie. Także używane przez nas słowo "bursztyn" pochodzi z Niemiec i znaczy tyle co "płonący kamień".

 

Trudno tu opisać wszystkie zajęcia którymi parali się nasi przodkowie. Szewcy szyli buty mając do dyspozycji kopyto, szydło i dratwę, buty wyrabiali ze skóry pozyskanej od garbarza. Garbarz zmiękczał swe skóry w drewnianych kadziach wykonanych przez bednarza, który produkował też inne naczynia klepkowe. Inne mniejsze naczynia z drewna wykonywali łagiewnicy. Cieśle i korabnicy wyrabiali zwinne łodzie bez których nie byłaby możliwa ekspansja, handel i osiedlanie się na północnych brzegach Bałtyku. Tkactwo początkowo zajęcie domowe z biegiem czasu zyskało na znaczeniu i wymagało sporych umiejętności by wyprodukować tkaninę wielobarwną o złożonym wzorze, niekiedy imitującą futro o długim włosiu na zewnętrznej stronie. Także początkowo prymitywne krosna pionowe już na początku wczesnego średniowiecza zastąpione zostały przez bardziej skomplikowane warsztaty poziome.

 

Na koniec przyjrzymy się dwóm inny zawodom, które odgrywały ważną rolę w gospodarce Słowian a mianowicie szklarstwu i solewarstwu. Warsztat szklarski łączony był często z pracownią złotniczą i bursztyniarską. Wytwory warsztatu szklarskiego były to paciorki, pierścionki a także naczynia. Szkło było mniej lub bardziej przezroczyste a najczęściej całkiem nieprzezroczyste. Występowało w różnych kolorach w zależności od zastosowanych składników. Zdarzały się w kolorach żółtym, pomarańczowym, ciemnoniebieskim, bordo, jasnozielone lub po prostu bezbarwne. Proces produkcyjny oparty był na technologii zapożyczonej z Europy zachodniej pozyskany na fali kontaktów handlowych. Wykonywane lokalnie paciorki nie zaspokajały potrzeb wybrednych i strojących się Słowianek. W wykopach archeologicznych często pojawiają się ozdoby z importu z takich krain jak Europa zachodnia, Ruś  a nawet z Bliskiego Wschodu.

 

O wiele większe znaczenie dla gospodarki Słowian miało solewarstwo. Prym wiedli mieszkańcy Kołobrzegu i Zaodrza. Sól eksploatowano tam już przed rokiem 1000 a założone tam przez Bolesława Chrobrego biskupstwo nosiła nazwę "solnego" jednak o skali produkcji dowiadujemy się dopiero z przekazów pochodzących z XII wieku. Solonośne tereny znajdowały się na północ od miasta na prawym brzegu Parsęty. Kopano tam studnie o wymiarach 3x3 m w których zbierała się woda o wysokiej zawartości soli. Przy zródle budowano tak zwane panwie czyli rodzaj wielkich mis w których nad ogniem odparowywano solankę. Do eksploatacji jednego ujęcia wykorzystywano maksymalnie cztery panwie w zależności od wielkości ujęcia. w samym Kołobrzegu w XIII wieku czynne były 23 ujęcia. Opłaty od małej panwi wynosiły w tym czasie cztery beczki rocznie od małej i osiem od dużej. Tytułem danin solanki kołobrzeskie dostarczały kilkuset beczek soli rocznie, zatem produkcja roczna musiała sięgać kilku tysięcy beczek rocznie.

 

W sąsiedztwie ujęć znajdowały się szopy- magazyny w których składowano sól przed dalszym transportem. Na brzegu rzeki zorganizowana była przystań na której ładowano sól na statki. Odparowywanie soli wymagało ogromnych ilości drewna. Po wytrzebieniu okolicznych lasów drewno sprowadzano z innych części kraju, spławiając je oczywiście rzekami. Produkcja soli miała charakter sezonowy i trwała od wiosny do końca lata w tym okresie osiągano największą wydajność. Jako działalność bardzo lukratywna, solanki zostały wcześnie włączone w system monopoli książęcych i stanowiły obiekt licznych nadań na rzecz młodej, tworzącej się dopiero organizacji kościelnej.

 

Sól kołobrzeska zaspokajała lokalne zapotrzebowanie lecz była też eksportowana do innych części Polski a nawet krajów ościennych. Duże ilości soli kołobrzeskiej trafiały drogą morską do Gdańska skąd Wisłą trafiała dalej na południe. Wiemy też, że mniszki z Trzebnicy raz do roku sprowadzały cały statek soli, spławiany Odrą do ich klasztoru na Dolnym Śląsku. Podobne ładunki wysyłane były do Skandynawii. Dopiero w pózniejszym średniowieczu produkcja soli na ziemi kołobrzeskiej załamała się ustępując miejsca importowanej soli z okolic Luneburga nad Łabą a nawet soli sprowadzanej znad francuskiej Loary. Tak czy inaczej produkcja, dystrybucja i handel solą przyczyniły się jak żadna inna gałąz gospodarki do rozbudowania więzi i kontaktów handlowych z innymi częściami Polski.

Norte Chico zapomniana cywilizacja Ameryki Południowej

Jest  powszechnie przyjęto uważać Mezopotamia, Egipt, Chiny i Indie dały początek pierwszym zaawansowanym cywilizacjom ludzkim. Jednak niewielu zdaje sobie sprawę, że w tym samym czasie, a w niektórych przypadkach zanim niektóre z wymienionych powyżej społeczeństw pojawiły się na scenie, inna wielka cywilizacja kiełkowała w odległej od nich części globu. Cywilizacja Norte Chico z doliny Supe w Peru bo o niej mowa, jest pierwszą znaną cywilizacją obu Ameryk. Stolicą cywilizacji było święte miasto Caral powstałe 5000 lat temu. Cywilizacja ta wytworzyła zaawansowane rolnictwo, bogatą kulturę i  monumentalną architekturę reprezentowaną przez sześć dużych kamiennych struktur piramidalnych, świątynię, amfiteatr, okrągłe place ceremonialne i tereny mieszkaniowe.

 

Dolina Supe,  która znajduje się 320 kilometrów na północ od Limy na pacyficznym wybrzeżu Peru. Była badana po raz pierwszy w 1905 roku przez niemieckiego archeologa Maxa Uhle. Badania ujawniły pierwsze odkrycia archeologiczne w okolicy. Jednak dopiero wiele dekad później, ruszyły badania na pełną skalę. Wykopaliska odsłoniły tylko szczyt góry lodowej pokazując, że naukowcy mają do czynienia z nową wielką i zaawansowaną starożytną cywilizacją.

 

W 1970 roku archeolodzy odkryli, że wzgórza pierwotnie zidentyfikowane jako naturalne formacje były w rzeczywistości piramidami schodkowymi. Ostatecznie w 1990 roku określono pełny zakres wielkiego miasta Caral. Ale kolejne i największe  zaskoczenie było jeszcze przed naukowcami. W 2000 roku przeprowadzono datowanie radiowęglowe torby wykonanej z trzciny i znalezionej na miejscu w najniższej warstwie archeologicznej. Badanie wykazało, że początki Caral sięgają około 3000 lat p.n.e. czyli póznego okresu archaicznego. Uczyniło to z Caral przykład najwcześniejszego złożonego społeczeństwa w obu Amerykach.

 

Caral jest jednym z 18 osiedli zidentyfikowanych w dolinie Supe. Caral jest położone na suchym płaskowyżu z widokiem na żyzną dolinę rzeki Supe. Wyjątkowo dobrze zachowane miasto imponuje  pod względem swojej konstrukcji i złożoności  architektury. Plan miasta, a także niektóre funkcje budynków w tym struktur piramidalnych i rezydencje elit, wskazują jednoznacznie na ceremonialne funkcje miasta, co oznacza obecność silnej ideologii  religijnej.

Centrum kompleksu Caral składa się z centralnej przestrzeni publicznej i z sześciu wielkich piramid rozmieszczonych wokół dużego placu. Największa z piramid dominująca nad miastem wznosi się na wysokość około 20m a u podstawy mierzy sobie 137m na 152m i zajmuje powierzchnię prawie czterech boisk piłkarskich.  Szerokie na 29m schody otwierają drogę  do szeregu pomieszczeń, w tym atrium i świętego ołtarza. Pomieszczenie z ołtarzem ma w podłodze  palenisko w którym zapewne spalane były ofiary poświęcane bogom.

 

Na szczycie piramidy skąd rozpościerał się doskonały widok na całe miasto znajdowały się duże pokoje dla władcy i nieco niżej dla elit, stąd to sprawowana była władza nad miastem. Poniżej na poziomie ziemi mieścił się kompleks warsztatów rzemieślniczych i małych mieszkań dla robotników. W sumie szacuje się, że Caral było domem dla populacji liczącej około 3000 osób. Naukowcy uważają, że model miasta był używany przez następne tysiąclecia przez następujące po sobie kultury.

 

 

 

Cywilizacja Norte Chico będąca preceramiczną kulturą charakteryzuje się całkowitym brakiem ceramiki i niemal całkowitym brakiem sztuki dekoratorskiej. Te braki rekompensują osiągnięcia w dziedzinie budownictwa tak sakralnego, administracyjnego ale też mieszkaniowego. Innym rejonem gdzie cywilizacja Norte Chico osiągnęła sukces było rolnictwo stosujące system nawadniania pozwalający ludziom na odżywianie się zróżnicowaną dietą. Zwraca uwagę użycie i dobra jakość tekstyliów. Cywilizacja Norte Chico wykształciła skomplikowany system liczenia ale też przechowywania danych. Miasta tak jak pola zaopatrywane były w wodę poprzez system hydrologiczny. Norte Chico prowadziło rozległy handel z sąsiadami, sięgając swymi kontaktami handlowymi aż po amazońską dżunglę po drugiej stronie Andów  świadczyć o tym mogą rzezby małp zaliczające się do nielicznych przykładów sztuki w cywilizacji Norte Chico.

 

Co ciekawe na terenie cywilizacji Norte Chico nigdy nie odnaleziono dowodów na działania  wojenne. Brak tam struktur obronnych nie odnaleziono także ani jednego egzemplarza broni. Brak tam także szczątków ludzkich noszących ślady traumy, które wskazywałyby na gwałtowną śmierć w wyniku napaści. Nakreśla się więc obraz pokojowego społeczeństwa, które spędzało sporo czasu na uprawianiu ziemi, studiowaniu nieba, praktykach religijnych i grze na instrumentach muzycznych.

 

Jednym z najbardziej zaskakujących odkryć w Caral było odkrycie 32 fletów wykonanych z kości kondora i pelikana oraz 37 instrumentów muzycznych najbardziej przypominających instrument muzyczny znany nam jako cynk, instrumenty te wykonane były z kości jelenia i lamy. Instrumenty muzyczne, które datuje się na około 2200 rok p.n.e. zostały odkryte na zewnątrz okrągłego placu w pobliżu kompleksu piramid, gdzie tłumy mieszkańców zbierały się na różne wydarzenia. Instrumenty zostały ozdobione dziwacznymi wizerunkami, w tym wizerunkami małp i  ptaków które łączą w sobie cechy  innych stworzeń takich jak koty i  węże. W 2001 roku naukowcy przeprowadzili archeologiczno-muzykologiczne warsztaty w celu odtworzenia dźwięku instrumentów jaki starożytni mieszkańcy miasta mogli słyszeć  tysiące lat temu.

Innym zaskakującym odkryciem w Caral i w doline Supe było odkrycie sznurków z zawiązanymi na nich węzłami zwanych quipu. Quipu czasami nazywane "mówiącymi węzłami"  służyły do zapisywania i gromadzenia danych. System ten musiał działać znakomicie skoro przetrwał aż do czasów Inków. Wiadomo, że Inkowie prowadzili w ten sposób rejestry, począwszy od monitorowania zobowiązań podatkowych po spis ludności. Na tym przed pisemnym systemie przechowywano dane kalendarzowe a także dane dotyczące organizacji wojska. Na sznurkach zawiązywane były pętelki posiadające wartości numeryczne w systemie dziesiątkowym. Razem z typem zastosowanej wełny, kolorem sznurka i kolorem węzła można było zakodować informację statystyczną czytelną niegdyś dla użytkownika .W niektórych wsiach, quipu były ważnym elementem dla lokalnej społeczności, i pełniły raczej rolę rytualną niż rolę "urządzenia" zapisującego dane. Warto odnotować zatem, że do tej pory nauka uważała Inków za wynalazców systemu quipu a najstarszy egzemplarz pochodził z roku 650 n.e. Pokazuje to, że Inkowie byli tylko spadkobiercami osiągnięć kultury starszej od nich o tysiące lat.

 

Naprzeciwko głównych schodów w jednej z piramid w Caral stoi  samotny monolit znany jako "Huanca" (stojący kamień) o wysokości 2,15 m. Archeolodzy uważają, że ten monolit był używany do celów astronomicznych i ceremonialnych oraz używany był do określenia pory dnia. Pomiary pozycji monolitu w stosunku do piramid pokazały, że jest on ulokowany dokładnie na północ od jednej z piramid (Piramida Huanaca) i zaznacza letnie i zimowe przesilenie.

                                                              Monolit Huanca

Religia i wierzenia

 

Bardzo mało wiadomo na temat wierzeń i praktyk religijnych cywilizacji Norte Chico.  Istnieje natomiast wiele dowodów używania narkotyków, zwykle związanych z szamanizmem. Nasuwa to pewne wskazówki, jednak brak sztuki która zazwyczaj dostarcza wielu danych na temat bogów i wierzeń badanych kultur utrudnia ogromnie badania nad tą sferą życia ludzi cywilizacji Norte Chico. Niektórzy z badaczy twierdzą, że kilka z odnalezionych w Caral ludzkich szczątków należy do ludzi złożonych w ofierze bogom. Jednakże, w rzeczywistości nie ma nic co by mogło wskazać, na to że osoby te poświęcono raczej w ofierze niż, że zmarły w sposób naturalny.

 

Jest jednak jeden artefakt, który może posłużyć do rzucenia nieco światła na wierzenia cywilizacji Norte Chico. Na odnalezionej  tykwie która pochodzi z lat około 2280-2180 p.n.e. jest przedstawiony wizerunek osoby o ostrych zębach z kapeluszem na głowie. Osoba ta dzierży w obu dłoniach rodzaj laski lub berła. Naukowcy dopatrują się w tym wizerunku graficznego przedstawienia Boga lub jednego z bogów wyznawanych przez ludzi cywilizacji Norte Chico.

                                                             Bóstwo z Caral

Co ciekawe identyczny wizerunek Boga odnajdujemy na ceramicznych urnach  kultur Wari i Tiahuanaco kwitnących w pierwszym tysiącleciu naszej ery. Podobne wizerunki bóstw widnieją też na Bramie Słońca w Tiahuanaco w pobliżu jeziora Titicaca. Wygląda więc na to, że kult Boga przedstawionego na tykwie z Caral zapoczątkowany został prawie 5000 lat temu w Caral i rozprzestrzenił się na  zewnątrz wpływając na późniejsze cywilizacje.

                                                    Bóstwo z Bramy Słońca nad jeziorem Titicaca

Z nieznanego powodu mieszkańcy Caral opuścili swe miasto po okresie 500 lat. Uważa się, że zmiany klimatyczne zmusiły mieszkańców do opuszczenia swych domostw i poszukiwania nowych dogodnych do życia lokalizacji, gdzie dokładnie się udali pozostaje zagadką. Jednak podobieństwo Boga a także używanie quipu w  młodszych kulturach sugeruje, że ludzie Norte Chica zabrali w swą podróż swe wierzenia, technologię, wiedzę i obyczaje. Odciskając swe piętno na formujących się w ciągu następnych tysiącleci i następujących po sobie kulturach.

To jest Sparta!!!

Sparta była jednym z najważniejszych greckich miast-państw w okresie archaicznym i  klasycznym i zasłynęła z wielkiej sprawności i dzielności swych wojsk. Profesjonalni i dobrze wyszkoleni spartańscy hoplici byli prawdopodobnie najlepszymi wojownikami w Grecji. Walczyli z wyróżnieniem w  bitwach pod Termopilami czy  Platejami, by wspomnieć tylko te najbardziej znane. Sparta była także uwikłana w niemal permanentny konflikt z innymi potężnymi państwami greckimi jak Ateny czy Korynt. Rywalizacja ta doprowadziła do dwóch szkodliwych i wyniszczających wojen, wojny peloponeskiej w drugiej  połowie V wieku p.n.e. i wojny korynckiej na początku IV wieku p.n.e.

 

Sparta w mitologii

Według mitologii greckiej założycielem miasta był Lakedajmon, syn Zeusa. Nadał on swe imię całemu regionowi a miasto nazwał imieniem swojej żony. Sparta była również ważnym uczestnikiem wojny trojańskiej. To król Spartan Menelaos wszczął wojnę trojańską po tym jak król Troi Parys porwał jego żonę Helenę, którą bogini Afrodyta obiecała Parysowi jako nagrodę. Nagrodę za wskazanie jej właśnie i rozstrzygnięcie tym samym sporu o to kto jest piękniejszy Atena, Hera czy może Afrodyta.

 

Ku  regionalnej dominacji

 

Sparta znajdowała się w żyznej dolinie rzeki Ewrotas w regionie Lakonii. Obszar ten został po raz pierwszy zasiedlony w okresie neolitu i stał się ważnym ośrodkiem w epoce brązu. Archeologiczne dowody, sugeruje jednak, że sama Sparta było nowym osiedlem założonym w X wieku p.n.e.Pod koniec VIII wieku p.n.e. Sparta podbił i zwasalizowała większość sąsiadów w Meseni. Po tych podbojach Sparta kontrolowała około 8.500 km² terytorium, co czyniło zeń największy organizm państwowy w Grecji i głównego gracza w greckiej polityce. Podbite ludy Meseni i Lakonii, znane jako perjojkowie, nie mieli żadnych praw politycznych w Sparcie i często byli powoływani  do służby w armii Spartan, posiadali jednak wolność osobistą dzięki czemu mogli decydować o swej przyszłości i losie. Kolejną i najniższą  grupą społeczną byli heloci, niewolni robotnicy rolni, którzy żyli w posiadłościach należących do Spartan. Heloci nie mieli wolności osobistej ale nie można było ich sprzedać (byli własnością państwa). Mogli zakładać rodziny gdyż w ten sposób powiększali swoją liczebność a tym samym cenną dla spartiatów siłę roboczą. Heloci mogli posiadać swój skromny majątek osobisty, pozostawiono im także swobodę wyznawania swojej religii. Z ziemi którą uprawiali mogli zostawić sobie 50% plonów na własny użytek. Spartanie nie zajmowali się działalnością rolniczą, ale poświęcali swój czas na szkolenie wojskowe, polowania, wojny i politykę.

 

"Sparta była wszędzie  podziwiana ale nigdzie naśladowana" Ksenofont

 

Relacje między obywatelami Sparty i helotami były niespokojne i napięte. Od czasu do czasu to napięcie powodowało wybuch powstania tak jak na przykład w VII wieku p.n.e. Powstanie to przyczyniło się do porażki Sparty w wojnie z miastem-państwem Argos w 669 roku p.n.e. w bitwie pod Hysiaj. Sparta pomściła porażkę na Argos w roku 545 p.n.e. by krótko po tym potem ponieść klęskę w starciu z miastem Tegea. Ta niestabilność regionalna spowodowała zawiązanie Związku Peleponeskiego (Symmachia Spartańska) najpotężniejszego ze wszystkich związków helleńskich. W skład związku wchodziły wszystkie miasta-państwa i krainy na Peleponezie z wyjątkiem Achai i Argos. Formalnie każdy z członków związku miał równe prawa jednak związek ten zdominowany był przez Spartę. Członkowie związku nie płacili trybutu pieniężnego Sparcie, jednak raz w roku na przeglądzie sił ustalano wspólnych wrogów i sojuszników pod dyktando Sparty. Taki układ pozwalał Sparcie zachować dominację na Peleponezie do IV wieku p.n.e. Oprócz polityki lokalnej od VI wieku p.n.e. Sparta zaczęła poszerzać swoje horyzonty poprzez tworzenie sojuszy jak na przykład ten  z Krezusem z  Lidii czy wysyłanie ekspedycji wojennej przeciwko Polikratesowi z Samos w 525 roku p.n.e.

 

Rywalizacja z Atenami, Koryntem i Tebami

 

Sparta pod rządami Kleomenesa I panującego około. 520-490 p.n.e. obaliła tyranów w Atenach, ale demokracja położyła kres wszelkim spartańskim zapędom i ambicjom w tym mieście. Pomimo wszystkich konfliktów i waśni Sparta była jednak sprzymierzeńcem Aten w obronie Grecji przed najazdem Persów pod wodzą króla Kserksesa, i Spartanie walczyli wyróżniając się pod Termopilami w 480 roku p.n.e. a także pod Platejami rok później. Od 480 do 460 roku p.n.e. regionalne rywalizacje i bunty helotów osłabiły Spartę, lecz najgorsze miało dopiero nadejść kiedy rywalizacja z Atenami przerodziła się w otwarta wojnę znaną jako wojny peloponeskie. Trwające od ok. 460 do 446 roku p.n.e. i ponownie od 431 do 404 roku p.n.e. Długie wojny były krwawe i niszczące dla obu stron, ale Sparta z pewnym perskim wsparciem, ostatecznie wygrała ten konflikt. Ostateczne zwycięstwo przyszło po tym jak Lizander zniszczył flotę ateńską w 405 roku p.n.e. w bitwie u ujścia Ajgospotamoj.  Pozycja Sparty jako hegemona w Grecji została umocniona i potwierdzona. Stanem takim przyszło Spartanom cieszyć się krótko.

 

Niezaspokojone ambicje Sparty na dominację w środkowej i północnej Grecji oraz Azji Mniejszej i Sycylii wciągnęły miasto w kolejny przewlekły konflikt, znany dziś jako wojna koryncka od396 do 387 p.n.e. W wojnie tej starł się Związek Peleponeski  pod wodzą Sparty i koalicja czterech miast-państw ( Ateny, Teby, Korynt i Argos) wspieranych przez Persję Achemenidów. Po początkowych sukcesach na lądzie gdzie Sparta odniosła kilka spektakularnych sukcesów pokonując siły greckich koalicjantów, przyszła porażka na morzu zadana Sparcie przez flotę perską. Klęska na morzu złamał raz na zawsze morską potęgę Sparty której nie udało się już Spartanom nigdy odbudować. Ateny korzystając z osłabienia Sparty na morzu przeprowadziły kilka operacji desantowych i zdołały odebrać wiele wysp, które należały w przeszłości do Ateńskiego Związku Morskiego.

Persja zaniepokojona sukcesami Aten i osłabieniem Sparty wycofała swe wsparcie dla koalicji. Nie mogące przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę, walczące strony zostały zmuszone do negocjacji. Chcąc nie chcąc Ateny i sojusznicy przystąpili do negocjacji, wiedząc o zawartym porozumieniu pomiędzy Spartą i Persją. Porozumienie to przewidywało, że Persja rozpocznie działania zbrojne przeciw koalicji w przypadku odmowy zawarcia pokoju. Wojnę zakończył tak zwany pokój królewski lub pokój Antalkidasa (od imienia wysłannika Sparty). Na podpisanym pokoju skorzystała głównie Persja ale też Sparta. Persja zagwarantowała sobie zrzeczenie się pretensji Aten i Sparty do ochrony greckich miast na terenach dzisiejszej zachodniej Turcji.

 

Dało to Persji wolną rękę na innych frontach, co poskutkowało podbojem Egiptu i Cypru. Sparta natomiast wsparta grozbą interwencji Persji, zagwarantowała sobie zapis w traktacie pokojowym mówiący o tym, że każde miasto-państwo ma pozostać niepodległe, a Sparta zostaje tego gwarantem z możliwością użycia siły w celu wyegzekwowania postanowień traktatu. W praktyce oznaczało to zakaz formowania koalicji i związków potencjalnie wymierzonych w Spartę. Hegemonia Sparty na Grecja trwała przez kolejne szesnaście lat aż do bitwy pod Leuktrami w 371 roku p.n.e. W bitwie tej Sparta poniosła klęskę w starciu z wojskami Związku Beockiego pod przewodnictwem Teb. W wyniku klęski Sparta utraciła na korzyść Teb region Meseni. Od tego momentu Sparta traciła na znaczeniu i rozpoczął się okres upadku potęgi Sparty.

 

Po krótkim okresie w którym Sparta rzuciła wyzwanie  Macedonii w III wieku p.n.e. zakończonym oblężeniem Sparty przez  Pyrrusa w 272 roku p.n.e. Sparta nie odgrywała już wiodącej roli w Grecji i zmuszona została do przystąpienia do Związku Achajskiego (w 195 roku p.n.e.) nigdy nie odzyskując dawnej świetności. Pod kontrolą Rzymu, Sparta zachęcona wsparciem potężnego protektora postanowiła opuścić  konfederację achajska w co wywołało w 147 roku p.n.e.  wojnę achajską zakończoną podbojem całej Grecji przez Rzym.  Pod władzą Rzymu miasto cieszyło się statusem wolnego miasta i utrzymywało dobre stosunki z Rzymem przeżywając w tym czasie okres rozkwitu i prosperity. Dobre czasy dla Sparty skończyły się  w 396 roku n.e.  gdy król Wizygotów Alaryk dokonał niszczącego najazdu na Grecję. Sparta została złupiona i zniszczona dzieląc tym samym los całej Grecji.

 

Rząd

 

System polityczny  Spartan był niezwykły. Sparta miała dwóch dziedzicznych królów z dwóch różnych rodzin. Królowie byli również kapłanami Zeusa i zasiadali w radzie starszych, znanej jako Geruzja. Rada ta składała się z dwóch królów i 28 starszych obywateli z najznamienitszych rodów Sparty. Funkcja geronty pełniona była dożywotnio a mógł nim zostać tylko mężczyzna powyżej 60 roku życia. Rada starszych pełniła także funkcję najwyższej instancji w systemie sądowniczym Sparty. Do obowiązków rady starszych należało przygotowywanie wniosków i uchwał pod przewodnictwem pięciu eforów, przygotowane wnioski i uchwały poddawane były następnie głosowaniu na zgromadzeniu. Ciekawostką jest, że zgromadzenie otwarte było dla wszystkich obywateli a głosowano poprzez prostą metodę krzyku. Eforowie nadzorujący pracę rady byli wysokimi urzędnikami państwowymi wybieranymi przez obywateli na jedną kadencję trwającą jeden rok. Tradycyjnie jeden z eforów towarzyszył królowi na wyprawie wojennej.

 

Społeczeństwo

 

Podobnie jak w innych  greckich miastach-państwach Sparta była zdominowana przez mężczyzn pochodzących z najpotężniejszych rodów. Byli to właściciele ziemscy poświęcający się w całości  szkoleniu wojskowemu i polityce. W rolnictwie pracowali heloci którzy nie byli właścicielami ziemi na której pracowali co powodowało, że nie mieli szans na zostanie obywatelem i awans społeczny. Ten brak mobilności społecznej w Sparcie wyszedł na złe  Sparcie w późniejszych wiekach.  Zmniejszona w stałych wojnach w V. i IV wieku p.n.e. populacja arystokracji  spartańskiej z której formowano elitarne oddziały  hoplitów znalazła się na niebezpiecznie niskim poziomie (w 490 roku p.n.e. około 8,000 i tylko 700 w 371 roku p.n.e.) Spowodowało to, że Sparta zmuszona była wcielać do wojska ludzi nie będących obywatelami co odbiło się w naturalny sposób na jakości spartańskiego wojska. Motywacja tych ludzi do walki za spartańskie interesy była niska a lojalność wobec represyjnej władzy także pozostawiała wiele do życzenia.

 

Kobiety w Sparcie były w dużo lepszej sytuacji niż w innych greckich miastach-państwach. W Sparcie mogły być właścicielami nieruchomości i ziemi, które często pozyskiwały jako spadek. Faktem jest, że kobiety spartańskie należały do najbogatszych członków społeczeństwa dziedzicząc majątek ich mężów poległych w licznych wojnach prowadzonych przez Spartę. W pewnym momencie kobiety spartańskie kontrolowały 2/5 ziemi w Sparcie. Ponadto, kobiety w Sparcie cieszyły się swobodą poruszania się i zmiany miejsca zamieszkania. Spartanki brały także udział w zawodach atletycznych (nago tak jak mężczyźni). Kobiety spartańskie mogły bez przeszkód pić wino. Wszystkie te wolności były nie do pomyślenia w innych greckich polis.

 

 

Armia Spartan

 

W Sparcie silny nacisk kładziono na szkolenie wojskowe  wszystkich obywateli spartańskich. Młodzi chłopcy po osiągnięciu wieku siedmiu lat wiedli skromne życie w koszarach. Wychowanie takie do dziś pozostało synonimem ciężkich warunków i dyscypliny (spartańskie warunki czy też spartańskie wychowanie). Poddawani tam byli treningowi wzmacniającemu ich siłę i atletyzm a także rozwijali umiejętności z zakresu władania bronią i współdziałania w formacji hoplitów. Posiłki w koszarach były skromne i składały się z placków z mąki jęczmiennej, sera, fig i wina.

 

W koszarach rekruci byli rozdzieleni na grupy wiekowe. Trening stawał się jeszcze bardziej wymagający od 20 roku życia, kiedy to młodzieniec dołączał do kwater zajmowanych przez starszych i bardziej doświadczonych weteranów. Tam zdarzało się, że młodzieniec wchodził w związek homoseksualny ze  starszym żołnierzem. Ta kombinacja trudnego szkolenia wojskowego i dyscypliny powodowało, że Sparta miała najlepszą armię w całej Grecji. Doskonale wyszkoleni i związani czasami uczuciem hoplici byli gotowi skoczyć dla siebie nawzajem w ogień lub wykonać skomplikowany manewr na polu bitwy bez złamania szyku.

 

Spartanie stali się  wzorem do naśladowania  i symbolem profesjonalizmu dla innych greckich miast- państw.  Imponowali Rzymianom a nawet XVIII wiecznym wodzom europejskim  którzy naśladowali na polu bitwy ustawienie i poruszanie się jednostek. Dla nas Spartanie pozostaną synonimem twardziela. To jest Sparta!!!

El Orens – opowieść ze świata, którego już nie ma

19 maja 2015 roku minie 80 rocznica śmierci człowieka, którego niewielu pewnie zna z imienia i nazwiska, choć jest on jedną z ikon popkultury (z pewnością dla pokolenia nieco starszego, niż dzisiejsi gimnazjaliści, to prawda) i jedną z najciekawszych osób w historii XX wieku (skromnym zdaniem autora).

 

Człowiek ten to Thomas Edward Lawrence – znany powszechnie jako Lawrence z Arabii, uczyniony ikoną przez wspaniały film w reżyserii Davida Leana, z pamiętną rolą Petera O’Toole, a uwieczniony jako postać historyczna przez Imperium Brytyjskie, które nagrodziło go dwoma elitarnymi odznaczeniami: „Order of the Bath” i „Distinguished Service Order”. 

 

Urodzony 16 lipca 1888 roku, 19 maja roku 1935 pułkownik Lawrence zginął w tragicznym wypadku motocyklowym w okolicach Dorset w Anglii. Prowadził sam, jak zwykle z szaloną prędkością, jak zwykle bez kasku…

 

Ta niezwykła postać pozwala myślami wrócić do czasów, gdy słowo „Arab” nie było synonimem terroryzmu, a miało romantyczne i tajemnicze znaczenie, a Arabia była obok Indii, mniej więcej tym samym dla Imperium Brytyjskiego, czym dla historii USA jest Dziki Zachód. Pustynie, szlachetni wojownicy, odwaga, braterstwo, poświęcenie wielkich dowódców na bezkresnych, piaszczystych pustkowiach budzą wyobraźnię i prze oczami mamy od razu łańcuchy karawan, Beduinów, groźnych Tuaregów i Berberów, owinięte turbanami postacie na wielbłądach. Ta historia przypomina również, że to agresywne narody Europy uczyniły Bliski Wschód tym, czym jest on dzisiaj…

Arabia tamtej epoki stanowiła dla Imperium Brytyjskiego rejon otwartej i półotwartej walki o dominację w basenie Morza Śródziemnego i Bliskiego Wschodu, która znalazła swoje zakończenia w sławnych kampaniach okresu II Wojny Światowej i – to pewne – ukształtowała w wielkim stopniu dzisiejszą mapę napięć i konfliktów w tym wrzącym rejonie świata, nadała Islamowi twarz demoniczną.

 

Sam Lawrence był archeologiem, oficerem Armii Brytyjskiej, a także brytyjskim szpiegiem, który odegrał istotną rolę w historycznych wydarzeniach tamtych czasów w rejonie Bliskiego Wschodu. Wykształcony w Jesus College w Oxford, trafił po raz pierwszy na arabskie pustynie latem 1909 roku, kiedy to odbył rodzaj pielgrzymki szlakami warowni zbudowanych przez Krzyżowców na terenie Otomańskiej wówczas Syrii. Lawrence samotnie przebył wówczas na piechotę (!) ponad 1000 mil po pustynnych szlakach, aby zebrać materiały do swojej pracy naukowej traktującej o wpływach Krzyżowców na rozwój europejskiej architektury wojskowej.

 

Być może to właśnie wtedy połknął bakcyla pustyni i stał się swoją późniejszą historią. Faktycznie jednak z Bliskim Wschodem związał się już na stałe – w kolejnych latach na terenie Egiptu i Syrii pracował naukowo jako archeolog i uczył się języka arabskiego. W roku mniej więcej 1914 został dołączony do brytyjskiej misji wojskowej na terenie Pustyni Negev, jako swego rodzaju „archeologiczna zasłona dymna”. Misja ta miała za zadanie rozpoznanie opcji militarnych związanych ze strategiczną pozycją Negev, w tym sporządzenie map tego rejonu. W tym okresie Lawrence odwiedził po raz pierwszy Akabę i Petrę, miejsca, które w jego życiu odegrały później istotne role. Oficjalnie, pod koniec 1914 roku, Lawrence został wciągnięty na listę osobową Armii Brytyjskiej i zaszeregowany w jednostce wywiadu wojskowego w Kairze.

 

Jednym z najważniejszych historycznie, wojskowo i politycznie wydarzeń tamtego okresu było Powstanie Arabskie, sponsorowane pośrednio i bezpośrednio przez tzw. „Biuro Arabskie” brytyjskiego Forreign Office. Formalnie rozpoczęte w roku 1916 przez Sherifa Husseina bin Ali, miało na celu uzyskanie niepodległości od Imperium Otomańskiego i stworzenie zjednoczonej Arabii, rozciągającej się od Aleppo w Syrii do Adenu w Jemenie, zakończyło się w roku 1918 czymś co trudno nazwać sukcesem narodów arabskich, ale w dłuższej perspektywie przyczyniło się do dzisiejszych konfliktów w Palestynie i powstania Arabii Saudyjskiej.

 

Młody kapitan Lawrence został włączony w tę zawieruchę w roku 1916, skierowany przez Biuro Arabskiej do pracy z oddziałami Haszemitów. Wówczas Lawrence był tylko jednym z wielu Brytyjczyków i Francuzów służących w Arabii.

 

Jednym z największych sukcesów Lawrence’a, zaraz na początku swej służby, było odparcie ataku Turków na miasto Yenbu w grudniu 1916 roku, poprzez skłonienie arabskich dowódców, książąt Faisala i Abdullaha, do wspólnej walki i wspierania strategii brytyjskiej. Lawrence zasłynął również wkładem w skłonienie wojsk Abdullaha do częstych i skutecznych ataków na linię kolejową Hejaz, co wiązało walką znaczące siły tureckie i odwracało ich uwagę od Medyny.

 

Oczywiście najsłynniejszą bitwą Lawrence’a była bitwa o Akabę i jej zdobycie 6 lipca 1916 roku. Za to, w dużej mierze autorskie dokonanie, Lawrence uzyskał uprzywilejowaną i potężną pozycję doradcy księcia Fajsala (tak, to Omar Shariff  w tej roli) oraz został promowany do stopnia majora.

 

Zyskał również wielkie uznanie dowódcy Brytyjskich Sił Ekspedycyjnych w Egipcie, generała Sir Edmunda Allenby, późniejszego marszałka, jednego z najwybitniejszych brytyjskich dowódców wojskowych z okresu I Wojny Światowej, sławnego również  z wielkiego, historycznego gestu wobec Jerozolimy – w roku 1917, po jej zdobyciu, wszedł do miasta na piechotę, aby oddać honor świętemu miejscu. Nieczęsta to pokora wśród brytyjskich oficerów tamtych czasów.

 

Kolejnym militarnym sukcesem Lawrence’a była bitwa pod Tafileh, jednym z najważniejszych strategicznie rejonów na południe od Morza Martwego. Lawrence walczył tam razem z regularnym wojskiem arabskim dowodzonym przez Paszę Al-Aszkariego. Z walki obronnej, śmiałym manewrem taktycznym, obaj dowódcy przeszli do kontrataku, który przeszedł do historii wojskowości. Lawrence został właśnie za tę bitwę nagrodzony orderem „Distinguished Service Order” oraz promowany do stopnia podpułkownika (Lieutenant Colonel).

 

Po tych wydarzeniach kariera Lawrence’a nieco przygasła, a może po prostu weszła w okres uspokojenia – odegrał swoją rolę w upadku Damaszku i tworzeniu tam rządu arabskiego, jednak ze względu na polityczne i strategiczne decyzje, skończyła się romantyczna, zawadiacka historia dzielnego Anglika, a zaczęła opowieść o człowieku wyrwanym ze swojego świata, człowieku wystawionym na widok publiczny, często postrzeganym jako dziwadło. Dziś pewnie powiedzielibyśmy, że z bohatera zrobiono go celebrytą, a w tej roli nie czuł się pewnie doskonale, jako żołnierz przywykły do piasków pustyni.

 

Szukał swojego miejsca. Powrócił do Anglii w roku 1919 w stopniu pełnego pułkownika (Colonel), pracował w Foreign Office, był członkiem delegacji księcia Faisala na Konferencji Pokojowej w Paryżu.

 

Pod zmienionym nazwiskiem zaciągnął się do Royal Air Force, a po zidentyfikowaniu, gdy musiał odejść, ponownie zmienił nazwisko, by zaciągnąć się do… Royal Tank Corps. Znowu rozpoznany, oskarżony o fałszowanie dokumentów, musiał odejść. Służył jednak nadal w pomocniczych oddziałach RAF, gdzie zajmował się między innymi projektowaniem superszybkich łodzi, by wreszcie w 1935 roku, odejść ostatecznie ze służby.

 

Zginął w wieku 46 lat, pędząc bez opamiętania i bez kasku na swoim motocyklu Brough Superior SS100, który nazywał „Jerzym V”. Poniósł śmierć na miejscu, co można uznać za uśmiech losu, ponieważ – jak stwierdził wykonujący sekcję zwłok lekarz, jeden z pierwszych neurochirurgów, doktor Hugh Cairns – gdyby założył kask, obrażenia mogłyby okazać się nie śmiertelne, ale uszkodzenia mózgu spowodowałyby prawdopodobnie ślepotę lub głuchotę.

 

Dziś motocykl Lawrence’a można zobaczyć w Imperial War Museum w Londynie, a bez wyruszania na Wyspy można przeczytać jego autobiografię: „Siedem Filarów Mądrości”. No i zawsze można obejrzeć doskonały wizualnie film „Lawrence z Arabii”, w którym honor to honor, krew to krew, a prawda historyczna odbija się w błękitnych oczach Petera O’Toole, zwanego El-Orens.

 

 

Źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/T._E._Lawrence

 

O tym jak Rzymianie radzili sobie w toalecie

 

UWAGA! Drogi czytelniku, jeśli jesteś osobą wrażliwą i masz słaby żołądek zdecydowanie odradzam lekturę tego artykułu. A już na pewno artykuł ten nie powinien być czytany tuż przed lub w czasie posiłku Smile

 

Zdecydowałem się opublikować ten artykuł, ponieważ moim celem jest przybliżanie  czytelnikom, mało znane ale ciekawe aspekty życia ludzi w przeszłości. Wszak historia to nie tylko bitwy, daty, władcy, generałowie itd. Historia to także zwykli bez imienni ludzie z przeszłości i ich codzienne życie. Niniejszy artykuł poruszy temat wstydliwy (dzisiaj) i intymny. Każdy z nas odbywa codziennie wycieczkę do toalety i używa tam papieru toaletowego i nawet nie zdaje sobie sprawy w jak luksusowej sytuacji się znalazł. Doceniamy to co mamy dopiero wtedy kiedy zorientujemy się na sam koniec, że w toalecie nie ma papieru toaletowego!  Wtedy ogarnia nas panika, niepotrzebnie po tym artykule będziesz wiedział, że inni mieli gorzej.  O tym jak wyglądała rzymska toaleta i co tam robili Rzymianie opowie Ci ten artykuł, tylko pamiętaj jak mawiał Publius Terentius Afer   Homo sum; humani nihil a me alienum puto

 

Starożytny Rzym były sławny z wielu rzeczy, między innymi ze względu na  łaznie rzymskie i dbałość o higienę. Stolica Republiki był pierwszym dużym miastem na świecie z bieżącą wodą i fontannami  publicznymi, do których woda dostarczana była systemem akweduktów. Do naszych czasów zachowały się dziesiątki przykładów łazni i term rozsianych po całym terytorium imperium. Najbardziej znane i spektakularne są  ruiny Term Karakalli w samym Rzymie czy też brytyjskim mieście Bath lub niedawno odkryte spa w Ostii. Położone malowniczo nad brzegiem morza spa. Pełniło  nie tylko funkcję oczyszczającą i leczniczą ale było też miejscem w którym wpływowi obywatele dyskutowali o polityce i często zawiązywali sojusze i spiski.

                              Powyżej zachowana do naszych czasów toaleta rzymska

Po pierwsze trzeba zaznaczyć, że toalety w Rzymie były publiczne w całym tego słowa znaczeniu. Każdy obywatel mógł wejść i skorzystać, a kiedy znalazł się juz wewnątrz załatwiał swe potrzeby fizjologiczne obok żołnierzy, senatorów, kupców, rzemieślników czy artystów. Cały proces odbywał się na oczach wszystkich, bez zbędnej nieśmiałości lub ścianek odgradzających poszczególne stanowiska, zręcznie wyrzeźbione w kamieniu lub  w drewnie dla wygody klienta. Jednym słowem w publicznej toalecie wszyscy byli równi bez względu na status społeczny. Podobnie zorganizowana toaleta jest nawet ciężka do wyobrażenia na dzisiejszym lotnisku czy dworcu kolejowym. W czasie załatwiania potrzeby fizjologicznej omawiano na przykład ostatnią burzliwą  debatę w Senacie lub rosnące ceny zboża i wina czy też szokującą porażkę ulubionego i faworyzowanego przez wszystkich gladiatora. Dla nas widok ten byłby na pewno obrzydliwy i żenujący, ale dla nich była to świetna okazja by połączyć rutynowy pobyt w toalecie z wydarzeniem towarzyskim.

 

Jednak bardziej szokująca niż organizacja samej toalety była metoda podcierania zadka stosowana przez odwiedzających wygódkę. Z powodu braku papieru toaletowego instrumentem czyszczącym był kijek z przymocowaną na jednym końcu naturalną gąbką morską, alternatywnie tkaniną lub wełną. Jeśli przyjrzeć się uważnie ilustracji i załączonym zdjęciom można zobaczyć rynny tuż przed siedzeniami, w rynnach tych woda cyrkulowała  nieprzerwanie, umożliwiając opłukanie gąbki po każdym użyciu. Niestety gąbki były również publiczne i tylko bogaci przynosili własne!

 

                                                         Powyżej szczotka do podcierania

Druga opcją, gdy siedziało się w  publicznej toalecie zwłaszcza w  biednych dzielnicach było użycie własnej dłoni, którą można było szybko wymyć w fontannie zainstalowanej do tego celu w toalecie. Używanie własnej dłoni było w tym czasie powszechne na całym świecie. Z tego powodu do dziś w wielu krajach na przykład arabskich, zwłaszcza na terenach plemiennych gdzie rodzina spożywa kolektywnie posiłek palcami z jednej dużej miski, używa się do jedzenia prawej dłoni, nigdy lewej gdyż ta jest zarezerwowana dla oczyszczania się. Jak już wspomniałem w tamtych czasach używanie własnej dłoni było powszechną praktyką na całym świecie i tu uwaga z wyjątkiem Chin. Tam papier został wykorzystany dla celów higienicznych już w  II wieku p.n.e. Wygląda więc na to, że papier toaletowy Made in China był pierwszym lecz nie ostatnim produktem z tego kraju, który okazał się być do d...y.

 

Nie krytykujmy jednak starożytnych za ich praktyki ponieważ, prawdę mówiąc, nie mieli wielu opcji i byli ofiarami ograniczeń swych czasów. Mam nadzieję, że o ile temat artykułu był paskudny, nie wywołałem u nikogo odruchu wymiotnego w czasie lektury a być może nawet ktoś się dowiedział czegoś nowego. 

Strony

Subscribe to tojuzbylo.pl RSS